Rozdział 26

406 15 2
                                    

- Dobra. To już chyba wszystko, nie? - Kylian zaczął wycierać swoje czoło z potu. No cóż. Moje mieszkanie jest na drugim piętrze, nie ma windy. Klimacik kamienicy w typowym stylu francuskim.
- Tak. Wszystko - obróciłam się dookoła salonu. Było tu tak pięknie.
- Nie wiem po co ci to mieszkanie, ale niech Ci będzie - burknął.
- Ponieważ chcę mieć swoje miejsce. Nie chcę być uzależniona od ciebie.
- Nikt nie mówi, że jesteś uzależniona ode mnie, ale jesteśmy razem, nie? - Jezu znowu zaczyna..caly tydzień starał się mnie przekonać, że to zły pomysł.
- Oczywiście Kyky, ale chce mieć swój kąt i już koniec tematu.
- Aj wy kobiety zawsze problem macie. Dasz pod nos źle, olewasz jeszcze gorzej - machnął ręką.
- Połowę rzeczy mam u ciebie, więc już daj spokój.
- Chciałbym, by była tam całość.
- Może kiedyś. - puściłam mu oczko.
Zaczęłam się rozpakowywać. W tym oczywiście pomógł mi Kylian. Nie obeszło się bez rozbitych figurek, kilku szklanek i jednego talerza. Komiczne było patrzenie na niego, jak wkurza się skręcając mi szafę, ale nie prosiłam o to. Sam chciał. Jego tato miał pomóc, lecz z Kyliamem nie było tematu. On zrobi i koniec.
-Ja pierdole. Jest napisane, że składanie trwa godzinę, a ja to kurwa składam już z 2..- Boże jak on się denerwował, hahaha.
- Kyks, zadzwońmy po twojego tat.. - od razu mi przerwał.
- No na pewno nie. Wiesz co później będę miał nad głową?
-Proszenie o pomoc to nic strasznego.
- Ale ja nikogo nigdy nie proszę o pomoc.
- No to skręcaj i nie narzekaj - wyszlam ze swojej sypialni do kuchni, by zrobić parę zdjęć, jak urządziłam pomieszczenie. Na kupno mieszkania dali rodzice, bo któż inny. Mieli tylko mnie, więc na kogo mieli wydawać kasę. Dali mi tyle, że spokojnie mogłabym kupić to mieszkanie i lecieć na roczną podróż dookoła świata. Amerykańscy przedsiębiorcy, to naprawdę coś.
Wysłałam zdjęcia do Laury i mamy.
- Z kim tak piszesz zadowolona? - Mbappe opierał się o futrynę.
- Wysłałam zdjęcia, jak przyrządziłam kuchnię. - lekko się uśmiechnęłam opierając się o blat. Założyłam ręce cwanie patrząc na niego. No czekałam ponad tydzień, żeby coś mu odjebało i chyba się doczekałam?
- Pozdrów je - ścisnął usta w cienką linię i wyszedł z przygnębioną miną. Wooow, nie kłócił się. Wywróciłam oczami i wyszlam za nim do sypialni.
- Stój - złapałam go za rękaw od bluzy. - naprawdę wysłałam zdjęcia do mamy i Laury. Chcesz, to Ci pokaże. - już mialam zamiar wyciągać telefon, ale on spojrzał na mnie jak na debilke.
- Chora jesteś? Ufam Ci - Nie szczerze się uśmiechnął do mnie.
- Ta, właśnie widzę - machnąłem i wyszlam z sypialni. Ja pierdole tydzień było tak spokojnie, to już mu się odkleja coś..nie wiem ile ogarniałam salon, ale chłopak zjawił się zaraz obok mnie i usiadł.
- Naprawdę Ci ufam. Po prostu ta szafa mnie wkurwia. - przytulił mnie do siebie.
- To zawołajmy twojego tatę..
- Dobra. Masz telefon i dzwoń - odblokowal i podał mi swojego Iphona. Wybrałam numer i bez wahania zadzwoniłam. Rozmowa trwała może z minutę.
- No i co? Takie straszne?
- Na razie nie.
- Idź lepiej te wszystkie śrubki pozbieraj w jedno miejsce.
- A pierdole to. Wolę zająć się tobą - pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
- Nie rozpędzaj się tak. Twój tato ma być niedługo.
- Zdażymy.. - mruczał w mój policzek.
- Później, dobrze? Zróbmy co mamy zrobić, a później niech się dzieje.
- Ech, no dobra. - wywrócił swoimi oczami.
*
- Ja się nie dziwię, że Ci nie szło skręcanie, jak złe drzwiczki przykręcałeś. - dobrze Kylian mówił, że nie będzie miał łatwo.
- Dobra, nie przesadzaj.
- Oj synek, synek. Dobrze, że Ty w piłkę chociaż grasz. - zaśmiałam się na te słowa przez co zostałam z piorunowana wzrokiem przez własnego chłopaka.
-Skończyłeś? - Kyks był zniecierpliwiony. Chyba chciał coś robić. W ostatnim tygodniu w ogóle się nie oszczędzaliśmy, haha. Widać było po nas dużą zmianę odkąd zaczęliśmy razem się kochać.
- Boże Kylian. Uspokój się w końcu - upomniałam go, bo zaczynał mnie drażnić tą swoją oschłością w stosunku do swojego ojca.
- Nie wtrącaj się - rzucił zły. I to jest właśnie prawdziwy Kylian. Jak już się wkurzy, to kurwa nie ma zmiłuj. Leci po wszystkich. Wstałam z podłogi, gdzie pomagałam jego ojcu w skręcaniu, podeszłam do niego i strzeliłam mu z liścia. Taki wychowawczy poleciał na otrzeźwienie. Był w szoku. Złapał się na piekący policzek. Jego tato tylko się zaśmiał.
- Miej choć odrobinę szacunku do rodziców, jak nie masz za grosz szacunku do mnie - wyszłam z sypialni. Czy było mi głupio, że zrobiłam to przy jego ojcu? W ogóle! Oni doskonale wiedzą jaka jestem i że co jak co, ale nie pozwolę sobie na złe traktowanie. Weszlam nabuzowana do kuchni. Wyciągnęłam od razu zimną butelkę wody z lodówki i napiłam się. Za mną przyleciał Kylian z czerwonym policzkiem.
- Ty normalna jesteś? To bolało.
- I miało boleć. Jak ty się zachowujesz? Kylian kurwa. Rodziców się w taki sposób nie traktuje. Tym bardziej, że wszystko im zawdzięczasz.
- Może przesadziłem dziś trochę z zachowaniem, al.. - przerwałam mu kręcąc głową.
- Nie ma żadnego ale. Później porozmawiamy. - wyminęłam go i wrocilam do jego ojca.
*
- Jesteś zła? - przyszedł do pokoju kładąc się na łóżku obok mnie.
- Jestem zażenowana tobą.
- Przepraszam..-położył głowę na moim brzuchu.
- Przeproś to ty tatę, a nie mnie.
- Po prostu mam nerwy. Jutro mam ten jebany mecz. Mam tak grafik zajebany w tym sezonie, że cieszę się, że w ogóle tu mogę z tobą leżeć. Chcę już przerwę.
- Jeszcze trochę i będziesz ją miał. Na razie nie wyzywaj się na nas.
- Kocham Cię..
- To dobrze - zaczęłam głaskać go po głowie.
- Zostanę u ciebie na noc, okej? Nie chce mi się wracać do pustego domu. - ziewnął
- Nie ma problemu - szepnęłam. Cały czas głaskałam go po głowie. Zaczęłam myśleć o wszystkim. Kylian powoli usypiał. Miał też ciężki dzień. Męczył się z tą szafą, haha. Ale wcześniej też był na jakimś wywiadzie. Odkąd jestem w Paryżu ani razu nie odezwałam się do Gaviego, ani on do mnie. Na razie nawet nie mam ochoty zbytnio. Nie chcę denerwować Kyliana, choć niby nie ma z tym problemu.
Pogrążona w myślach zasnęłam.
*
Jeden, wielki huk obudzil mnie o godzinie której? 6 rano. Zerwalam się jak opętana z łóżka. Kyliana nie było w łóżku, więc wiem kto jest sprawcą. Poszlam do kuchni, a tam..KYLIAN, KTÓRY ZMIATAŁ PEŁNO SZKŁA.
- Co ty tu robisz?! - krzyknęłam zachrypniętym głosem.
- Kurwa chciałem wziąć dwa talerze, a zleciało kilka - podrapał się po głowie.
- Dzięki tobie nie będę miala na czym jeść - zadrwiłam.
- Chcesz, to ci odkupię cały komplet chociażby ze złota.
- A weź ty.. - wyszłam stamtąd by się nie denerwować bardziej. Weszlam do łazienki i nagle złapał mnie okropny skurcz brzucha. Boże, tylko nie okres..
-Nosz kur... - wrzasnęłam
Po chwili rozbrzmiało pukanie do łazienki.
- Wszystko dobrze?
-Tak - warknęłam przez zacisnięte zęby. Ty się kurwa szykuj na 3  dniowy rozpierdol z moim udziałem.. Po prysznicu wyszlam ubrana już do kuchni. Mialam ogromną ochotę na czekoladę. Szukałam po wszystkich szafkach i nie było nic.
- Widziałeś czekoladę?
- Nie, a co?
- Mam ochotę.
- Jest 7 rano..zjedz coś bardziej wartościowego.
- Mam okres i potrzebuje czekolady - zachciało mi się płakać. Jak ja nienawidzę tego stanu.
- Moje maleństwo - przytulił się do mnie od tyłu. Zaczął masować mój brzuch.
- O której masz mecz?
- 20, ale o 15 jadę na konferencję, rozgrzewkę i tam jakieś zdjęcia i autografy.
- Okejj - szepnęłam.
- Połóż się. Zaraz ogarnę coś słodkiego - wyciągnął telefon z kieszeni. Pewnie zadzwoni do swoich troli niech jadą. HAH, nie myliłam się.
Brzuch zaczynał coraz mocniej boleć. Położyłam się na łóżku, ale nagle kolejny skurcz. Zgięłam się w pół.
- Masz tabletki.. - do pokoju wpadł wystraszony chłopak. Zawsze się bał, gdy mialam okres, bo ciężko go przechodziłam. Od omdlenia, po wymioty.
- Nie przeżyje tego dnia.
- Oby do wieczora Ci się polepszyło.
- Mhm, na pewno - i wlatuje opryskliwość. To samo z siebie wychodziło.
- Nie musisz taka być. Jak będziesz się źle czuć, to po prostu nie przyjdziesz.
- No męczyć się tam nie mam zamiaru.
- No i tyle w temacie - wyszedł wkurzony trzaskając drzwiami.
- Nie trzaskaj drzwiami!! - wrzasnęłam.
Wzięłam tabletki, trochę popłakałam i zasnęłam, gdy zaczęły działać.
Po prawie 4 godzinach snu wstałam. Brzuch nie bolał, ale samopoczucie było ogólnie do dupy. W domu nikogo nie było. Była 11, więc powinien być jeszcze Kyks w domu.
Zrobiłam sobie herbatę i zaczęłam czilować przed telewizorem.
Nie było mi dane za długo oglądać, bo na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Laury.
- Haloo- znudzony głos przemówił przeze mnie.
- A ty co? Ciotkę masz? Haha.
- Mam..
- A poza tym jak życie?
- Zajebiście. Mam swoje mieszkanie, pieniądze mam, chłopaka mam. Czego chcieć więcej?
-Nie wiem, może przyjaciół? - burknęła wkurzona.
- Laura jeśli chodzi Ci o.. - nie dała mi dokończyć.
- Już wale na Gaviego, ale ja? Serio? Wysłałaś mi zdjęcie swojej kuchni i poza tym cisza. Nic kompletnie. On cię ogranicza, czy co?
- Nie mialam za bardzo czasu. Przeprowadzka i to wszystko pomiędzy..
- Nie wierzę w brak czasu i doskonale o tym wiesz.
- No przepraszam, ale tak wyszło.
- I tyle masz mi do powiedzenia?
- Lari, o co chodzi?
- O to, że przyjaźnimy się od dziecka, a zapomniałaś, że dziś moje urodziny. Zawsze dzwoniłaś w środku nocy.
- Jezu - zrobiłam wielkie oczy - kochanie, przepraszam Cię najmocniej na świecie. Wszystkiego najpiękniejszego! - było mi mega głupio.
- A w dupe sobie wsadź te życzenia. Chciałam zaprosić cię na imprezę urodzinową, ale widzę, że już całkowicie tobą zawładnął..
- Nikt nade mną nie zawładnął, haha - zaśmiałam się - przykro mi, że tak twierdzisz. Ja nie miałam problemu z tym, że nie odzywałaś się do mnie, kiedy ja wyjechałam do Francji, żeby pomóc Kylianowi.
- Dobrze wiesz, że miałam wtedy ciężko, bo musialam pomóc mu w rehabilitacjach.
- A ja próbuje odbudować związek z Kylianem. Nie bądź hipokrytką, dobrze?
- Naprawdę przykro, że zrobiłaś się taka. - rzuciła słuchawką. Było mi mega głupio, że zapomniałam o urodzinach, ale najpierw Kylian, później przeprowadzka. To naprawdę dużo, a ta jeszcze się obraża.
Ja pierdole. No pojadę na te urodziny. Nie będę aż tak zła, jak myśli..

***The boy who changed everything***Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz