Niespodzianka!!! Nowy rozdział wlatuje wcześniej :)
PaulObudziłem się z bólem głowy, czując się jak totalne gówno. Poprzednią noc pamiętam jak przez mgłę, ale wiem na pewno, że Tiffany pomogła mi się minimalnie ogarnąć.
- Tiffy? Śpisz? -
- Już nie. - otworzyła oczy.
- Bardzo Cię przepraszam za wczoraj... I przede wszystkim dziękuję... - rozłożyłem ręcę w jej stronę w geście przytulenia.
- Chodź tu do mnie... -
- Ahh chłopie co ja się z Tobą mam... - odpowiedziała podsuwając w moją stronę, oddając uścisk.
Leżeliśmy tak przez jakiś czas bez słowa.
Z nią nawet cisza była czystą przyjemnością...
- Martwię się o Ciebie, wiesz? - dodała po chwili patrząc mi w oczy.
To jak patrzyła na mnie za każdym razem, zupełnie tak jakby nie dostrzegała tego jak zepsuty jestem, ponieważ dla Tiffany Morty moje zepsucie nie miało pod tym kątem najmniejszego znaczenia...
- Mhm. - kwinąłem tylko głową, wtapiając głowę w jej ramię.
Uwielbiałem uczucie nostalgii i wolości, gdy wlewałem w siebie kolejne porcje tego płynnego uzależniacza. Zaś nienawidziłem tego, jak bezbronny byłem w oczach innych, którzy miewali okazję mnie wtedy widzieć. Wiedziałem, że muszę przestać. Rozsądek podpowiadał, że muszę się ogarnąć.
Bo dla Tiffy byłbym gotowy pokonać nawet swoje największe uzależnienia...
***
Rozkoszowałem się właśnie moją czarną kawą, edytując na laptopie z pomocą programu graficznego zdjęcia przy stoliku w kawiarni.
- Jest Pani naprawdę piękna, mam jakąś szansę, by zdobyć jakoś Pani numer? - usłyszałem głos mężczyzny niedaleko.
Podniosłem wzrok znad monitora, a przy ladzie zauważyłem jakiegoś faceta śliniącego się do Tiffy.
Mojej Tiffy...
Poczułem ukłucie zazdrości. Dlaczego jakiś typ podlizuje się mojej Tiffy? Za kogo on się uważa i w co sobie pogrywa?
- Miles Roan. - powiedział wyciągając do niej rękę.
Jeszcze chwila, a połamie mu te łapska...
Obserwowałem wszystko z boku, jak na mnie przez nawet sporą chwilę, aż w końcu nie wytrzymałem. Wiem, że Tiffany nie czuła się komfortowo. Była zakłopotana i wodziła za mną wzrokiem.
Poderwałem się od stolika i podszedłem do dziewczyny. Objąłem jej talię i przyciągnąłem do siebie. Popatrzyłem się z uśmiechem w jego stronę, a następnie nachyliłem się i pocałowałem ją w policzek.
- Cześć - zaakcentowałem wyjątkowo głośno, by chłopak, zobaczył, że lepiej, aby dał sobie spokój.
-Hej, nareszcie jesteś. - odpowiedziała ciszej.
-To do innego razu- uśmiechnął się głupio.
Cały ,,Miles" zrobił się czerwony jak burak i odwrócił się na pięcie.
- Innego razu nie będzie koleżko! - krzyknąłem za nim.
Przyspieszył kroku, a ja poczułem, że Tiffy właśnie dała mi z łokcia.
-Ała, no co? Pomogłem Ci i jeszcze za to obrywam? - zacząłem masować obolałe miejsce.
-Dobra, ale to ostatnie zdanie było akurat średnio potrzebne, ,,koleżko"!
-A może chciałabyś się z nim spotkać kolejny raz, co? -
-Nie, ale właśnie wygoniłeś mi klienta. Doskonale wiesz, że i tak nie dostałby mojego numeru... -
- Póki mu życie miłe, lepiej dla niego, żeby nie przychodził tu więcej, a już na pewno nie patrzył na Ciebie w ten sposób. -
- Dramatyzujesz... -
- Być może, ale cóż, taki już jestem, a przypominam, że Ty sama pisałaś się na życie ze mną... - roześmialiśmy się oboje.
Poczułem ulgę i jednocześnie satysfakcję, że właśnie udowodniłem na oczach tego kolesia, że Tiffany Morty jest moja.
Do zobaczenia w niedzielę!
CZYTASZ
ANGEL FROM THE PHOTOS - Namaluj Naszą przeszłość
RomanceOna - świeżo po maturze, ale nie planuje studiów. Ma problemy z matką i dorabia w małej kawiarni. Większość wolnego czasu poświęca na swoją pasję - malarstwo. On - dwa lata starszy od niej, roztrzepany fotograf, grający w rugby w wolnym czasie. Pe...