PaulTiffany od jakiegoś czasu, przy stole zachowywała się dziwnie. Obserwowałem bacznie jej zachowanie z boku.
Najczęściej uciekała wzrokiem w momentach, gdy Darcy rozmawiała z Grace.
Z łazienki nie wychodziła prawie dwadzieścia minut.
Dla własnego spokoju i jej bezpieczeństwa postanowiłem sprawdzić czy wszystko w porządku.
***
- Tiffy wszystko okej? - zapytałem subtelnie pukając trzykrotnie w drewno.
- Mogę wejść? - nalegałem.
Nie odezwała się, ale cichy szloch był dla mnie wystarczającym sygnałem, że coś jest nie tak.
- Trudno, wchodzę. - powiedziałem, dla pewności zasłaniając oczy ręką.
Zamknąłem za sobą drzwi, a moim oczom ukazał się widok, który był dla mnie jak postrzał.
Osoba, która pomagała mi, kiedy byłem w najgorszym stanie, właśnie powoli rozpadała się na moich oczach, a moim wewnętrznym zadaniem było za wszelką cenę posklejać ją na nowo...
Kucnąłem obok niej, kładąc jej rękę na kolanie.
- Spokojnie Tiffy. Oddychaj powoli. Jestem przy Tobie. -
- Powtarzaj za mną. Wdech i wydech. Wdech, wydech. -
Po dłuższej chwili jej oddech zaczął się normować.
Uniosłem dłoń ku jej twarzy i kciukiem otarłem jej rozmazany tusz do rzęs.
- No już. Wszystko będzie dobrze. -
- Chyba muszę się przewietrzyć... - odpowiedziała w końcu.
- Pójdę z Tobą. - podniosłem się z kafelków i odrazu pomogłem jej wstać.
Złapałem ją za rękę i przechodząc z nią przez przedpokój powiedziałem w stronę salonu:
- Musimy się przewietrzyć. Zaraz wracamy. -
- Dobra? - Darcy chyba domyślała się, że coś jest na rzeczy.
***
- Masz przy sobie papierosy? - zapytała.
- Wszystko jasne... Zaczęłaś palić, bo to był Twój pewien rodzaj ucieczki od problemów, prawda? Skąd ja to znam... -
Skinęła tylko głową.
- Masz, ale udam, że tego nie widzę... - zacząłem żartować, próbując przywrócić weselszą atmosferę.
- A zapalniczkę? - Zerknąłem do kieszeni.
Kur... Wziąłem nie tą co trzeba.
- Proszę... -
- Dzięki. -
- Czy na niej jest moje imię z uśmiechniętym serduszkiem? - zapytała, a kąciki jej ust minimalnie powędrowały do góry.
Kurwa... Zauważyła... Naiwnie myślałem, że się nie doszuka...
- Może... Nie miałaś tego widzieć. Oddawaj! - wyrwałem ją z jej rąk, rumieniąc się przy tym.
Jeżeli nawet taki sposób miałby sprawić, że ona poczuje się lepiej, to nie mam z tym problemu...
- Teraz przynajmniej jesteśmy kwita, bo oboje widzieliśmy siebie w niezbyt korzystnym dla nas stanie... - roześmiała się.
- Widzę, że czujesz się już dużo lepiej, a mnie bardzo to cieszy. - uśmiechnąłem się szeroko.
- Wiem, że trochę nie na temat, ale żałujesz czegoś w życiu tak bardzo, zarazem podświadomie wiedząc, że sam nie możesz tego zmienić? - wypaliła nagle.
- Jest wiele takich rzeczy. Żałuję większości swoich wyborów i decyzji, chociaż wiem, że na niektóre z nich nie miałem zbyt dużego wpływu, ale jest też sporo takich, których nie żałuję wcale i każdego dnia byłbym skłonny powtórzyć je ponownie. -
- Na przykład jakich? - spytała dociekliwie.
- Na przykład, wszystkich tych, spędzonych z Tobą, Tiffy... - poczułem ulgę na sercu, że w końcu wyrzuciłem to z siebie.
Bo to ona była moim lekiem na wszystko. Moim jedynym narkotykiem, który działał na mnie pozytywnie... Sprawiała, że to właśnie dla niej próbowałem pozbyć się wszystkich moich uzależnień, tak, aby tylko ona była tym jedynym właściwym...
Nowy rozdział jutro! :)
CZYTASZ
ANGEL FROM THE PHOTOS - Namaluj Naszą przeszłość
RomanceOna - świeżo po maturze, ale nie planuje studiów. Ma problemy z matką i dorabia w małej kawiarni. Większość wolnego czasu poświęca na swoją pasję - malarstwo. On - dwa lata starszy od niej, roztrzepany fotograf, grający w rugby w wolnym czasie. Pe...