Rozdział 9

233 4 0
                                    

Alex.

Stał tam.

Spanikowana poszłam do swojego pokoju, mając nadzieję, że żadne z nich mnie nie zauważyło.

Położyłam się na łóżku i myślałam co zrobić. Raczej nie ucieknę , bo przecież przez drzwi jak pójdę to zobaczą, a przez okno to nawet nie zamierzam próbować, bo mieszkamy na 3 piętrze.

- Nadia! - zawołała mnie Samantha - chodź, bo już przyszedł!

Przebrałam się w szare dresy i czarną bluzkę i smutna poszłam do salonu, gdzie siedzieli.

Zastanawiałam się teraz nad jednym. Czy powiedzieć jej o tym co ten człowiek mi zrobił?

Samantha i Alex siedzieli na kanapie i o czymś rozmawiali.

- Siadaj - Samantha poklepała obok siebie kanape, na której siedzieli.

Nie mając innego wyjścia - usiadłam koło Samantha'y , która siedziała w środku.

Krótko po czynności, którą wykonałam, popatrzył się na mnie. Widać było, że był zmieszany i zaskoczony.

- Nadia - podałam mu moją trzęsącą się dłoń.

Postanowiłam udawać, że się nie znamy. Czemu? Bo wiem , że jakbym powiedziała co mi zrobił, to Samantha i tak by mi nie uwierzyła.

- Alex - Popatrzył na mnie z troską.

Podaliśmy sobie dłonie jakby nigdy nic , po czym Samantha poszła zrobić coś do jedzenia, dlatego też zostaliśmy sami.

- Przepraszam - odezwał się.

- Wytłumaczy mi ktoś dlaczego, kiedy wszystko mi się wreszcie zaczyna układać, ktoś to wszystko psuje? - powiedziałam mrugając, żeby łzy, które się zbierały nie wyleciały mi z oczu.

- Mała, ja cię serio przepraszam. I tak dla twojej wiadomości to już z tym skończyłem.

Czułam cieknące łzy po policzkach dlatego poszłam w stronę swojego pokoju.

- Zostaw mnie - wysiadłam przed zamknięciem drzwi do pomieszczenia.

Usiadłam na łóżku, nogi zgiełam i przystawiłam do klatki piersiowej, rękami objęłam nogi , a głowę oparłam o nie i zaczęłam płakać. Dlaczego dzieje się to właśnie wtedy , kiedy znalazłam mieszkanie, przyjaciółkę, która oddałaby za mnie życie, kiedy już zapominałam o przeszłości i kiedy wszystko już jest w miarę okej ?

Jedyne o co się teraz muszę modlić, to o to , żeby nie siedział tutaj zbyt długo.

Pomogłam, że dobrze zrobi mi spacer , dlatego ubrałam buty , wzięłam telefon i poszłam do parku , do którego szłam 15 .

Usiadłam na ławce i wyciągnęłam papierosa.

Rzadko palę. Palę tylko w tedy, kiedy już mam dość, nie wytrzymuje lub ktoś mnie mega wkurwił.

Włożyłam papierosa do ust , a zapalniczką go podpaliłam. Siedziałam i paliłam papierosy , które mi się powoli kończyły.

Może i to nie jest najlepszy pomysł, żeby palić, ale co mam do stracenia ? Życie straciłam, kiedy zostałam porwana , ojciec się nade mną znęcał i traktował jak worek treningowy. Czym mam się przejmować?

Po chwili zobaczyłam, że ktoś koło mnie usiadł.

Alex.

Dosłownie, Alex usiadł koło mnie.

Odsunęłam się na sam koniec ławki, tak żeby on był na jednym końcu ławki a ja drugim.

- Mogę? - zapytał kiwając głową na zapalniczkę i papierosy.

Z wahaniem podałam mu je.

Mam nadzieję, że mi nic nie zrobi tą zapalniczką. Bo kto wie, przecież może mnie poparzyć .

Odpalił papierosa, po czym przysunął się do mnie tak, że stykaliśmy się ciałami. Paliliśmy, aż w końcu nie było co więc tak siedzieliśmy.

Czemu nie poszłam? Bo pomyślałam, że może mi coś zrobić jeśli pójdę.

- Ten człowiek, któremu cię sprzedałem wypuścił cię?

- Nie. - odpowiedziałam drżącym głosem.

- Więc jak to się stało, że ty jesteś tutaj?

- Uciekłam im kiedy oni.. - popłakałam się.

Przytulił mnie , a ja? Pozwoliłam na to .
Posadził mnie na swoich kolanach przodek do niego . Wtuliłam się w niego , kiedy on zaś głaskał dłonią moje plecy.

- Oni ? - zapytał spokojnie.

- Do tego , któremu mnie sprzedałeś przyszli jego kumple.

- Ile ich było?

- Dwóch. Powiedzieli , że mnie nie rozdziewiczą , ale od tyłu mogą we mnie wejść. - Kolejne łzy leciały z moich oczu .

Wtuliłam się jeszcze bardziej w Alexa .

- Nic Ci już nie grozi, obiecuje Nadi.

Wtedy przypomniałam sobie o jednej z moich życiowych historii.

- Tato , zostaw mnie! - krzyczała mała ja.

- Córcia, tatuś tylko się z tobą pobawi.

- Nie ja nie chcę!

W tedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.

- To pewnie mama, chodź.

Poszliśmy do drzwi , tata otworzył, a w drzwiach, tak jak wcześniej wspomniał, stała mama.

Szybko do niej podbiegłam i objęłam.

- Mamo on ... - popłakałam się.

- Cii. Nic Ci już nie grozi, obiecuję Nadi.


porwanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz