Cillian
Choleracholeracholeracholera…
Zgodziła się.
ZGODZIŁA SIĘ!
Uśmiechnięty i zadowolony ze swoich umiejętności dyskusyjnych idę na wpół nagi do pokoju Brad'a.
– Koszula? – pytam, wysuwając w jego stronę biały materiał na wieszaku. – Czy zwykła bluza?
– Pytanie zasadnicze: gdzie idziesz?
– Na gorącą czekoladę z Gwendolyn – mówię pełen entuzjazmu.
– Kuuuuuuuuurwa, jestem dumny, bracie. – Wstaje z łóżka i klapie mnie po plecach. – Załóż bluzę i na to skórzaną kurtkę.
– Ale po co kurtka? Ciepło jest, wyjdę na idiotę.
– Uwierz na słowo, przyda się – odpowiada z przekonaniem i mruga okiem wychodząc z pokoju.
– Ej, a czarne spodnie czy niebieskie?! – wrzeszczę za nim.
– Czarne, debilu! Jak ma niebieski, czarny i biały do siebie pasować? – odpowiada równie głośno.
Uśmiecham się tylko i wracam do pokoju, żeby w końcu się ubrać i nie wyjść w samych boserkach, bo dopiero wtedy odpieprzyłbym manianę….
***
Jakieś kilka zmian jeansów i butów później, stoję przy ladzie w kawiarni.
– Dwie gorące czekolady proszę, jedna z maksymalną ilością cukru – mówię do niskiej brunetki, która za nią stoi.
Dziewczyna uśmiecha się i obiecuje przynieść zamówienie do stolika z numerem drugim, bo tylko on jest wolny. Siadam więc tuż obok okna i czekam na Gwendolyn. Po cichu liczę, że nie przestała lubić tego miejsca przez nasze ostatnie spotkanie.
A właściwie jego zakończenie.
Za każdym razem, kiedy drzwi się otwierają, spoglądam w ich stronę z nadzieją, że to właśnie ona.
Tak dzieje się dopiero za piątym razem - tak, liczyłem - w momencie, w którym zegar wybija dokładnie piętnastą, co do sekundy.
Nie sądziłem, że byłem aż tak wcześnie, ani też, że Gwen będzie punktualnie. Pamiętam, że kiedy byliśmy dziećmi, to zawsze mówiłem jej, że ma być w danym miejscu pół godziny przed rzeczywistym czasem spotkania - wtedy była punktualnie (mimo, że o tym nie wiedziała).
Uśmiecha się delikatnie, kiedy mnie zauważa, a ja wstaję, gdy widzę, że kieruje się w moją stronę.
Witam się z nią delikatnym przytulasem, jednak odpuszczam, kiedy czuję, że cała się spina. Chcę dać jej przestrzeń, której zapewne postrzebuje.
– Hm, więc… – zaczyna, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu – myślę, że najpierw możemy coś zamówić, a później porozmawiać.
– Nasze czekolady właśnie się robią, o to możesz się nie martwić – odpowiadam i wyłapuję, że Gwendolyn najwyraźniej się stresuje, bo zdrapuje lakier z paznokci. – O, nawet już są – zauważam i odbieram jeden z kubków. – Dziękujemy.
– Wypada więc chyba zacząć. – W końcu na mnie spogląda. – Ja… Byłam bardzo wstawiona tamtego wieczoru…
– Byłaś pijana, nie wstawiona – wchodzę jej w słowo. – Nazywajmy rzeczy po imieniu.

CZYTASZ
Roses[zawieszone]
Romance"Razem z różami ofiarował mi swoje serce." Jak wiele znaczy miłość w starciu z czasem, który biegnie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać? Cóż, przedstawiam Wam bohaterów, którzy rozegrają z nim bitwę na śmierć i życie. Cillian wraca do...