12.

50 6 12
                                    

Ja absolutnie nic Wam nie mówię, ale na początku pisania rozdziału płakałam z wewnętrznego bólu, a na koniec rozpływałam się nad słodkością.

asia xx


Gwendolyn

Tracę kontakt z rzeczywistością, kiedy panika ogarnia mój umysł.

Odszedł przeze mnie.
Odszedł dla mnie.
Odszedł, aby nie stała mi się krzywda.

– Cśiii, Gwennie... – dociera do mnie jego głos, a zaraz po tym czuję jego ramiona oplatające moje ciało. – Tak najwyraźniej miało być.

– Ale... gdyby nie nasza przyjaźń, mógłbyś wtedy zostać – mówię i pociągam nosem. Patrzę na niego oczami nadal pełnymi łez. – Nie musiałbyś się bać, że jakiś obcy facet weźmie cię do ojca, którego wcale nie znałeś... Bo gdyby mnie nie było, nie miałby czym cię szantażować.

– Oh, moja słodka Gwendolyn – przerywa mi z nieśmiałym uśmiechem. – Zawsze martwisz się bardziej o kogoś, niż o samą siebie – dodaje, po czym ujmuje delikatnie mój podbródek i kieruje go w górę tak, bym patrzyła mu prosto w oczy. – Podjąłem pierwszą poważną decyzję w swoim życiu mając czternaście lat i była to dla mnie cenna lekcja.

– Jaka lekcja? – pytam, przecierając wierzchem dłoni oczy.

Nieważne, jak wielką krzywdę wyrządziłbym samemu sobie, zawsze wybiorę ciebie – odpowiada, a ja blednę.

Nawet w momencie, w którym musiał zmienić swoje życie o 180 stopni, dosłownie wywrócić je do góry nogami, myślał o mnie. Nie przejmował się zmianą otoczenia, opuszczeniem mamy, czy nawet koniecznością mieszkania z zupełnie obcym mężczyzną...

Stawiał mnie ponad to wszystko. A ja przez lata go nienawidziłam i musiałam dołożyć wielu starań, by przestać mieć do niego żal o nagłe odejście.

– Przepraszam, Cillian – mówię, wtulając się w jego ciało. –  Tak bardzo cię przepraszam...

– Słucham? –  pyta zdezorientowany, nie przestaje jednak mnie obejmować. –  O czym ty w ogóle mówisz...

– Cały ten czas cię nienawidziłam, nie potrafiłam poradzić sobie z emocjami po twoim odejściu... –  mówię, nieco chaotycznie. Pociągam nosem, by za chwilę dodać – nikt nie chciał mi nic wytłumaczyć, byłam tylko skołowaną dwunastolatką. Wiesz, jak wielką wyrwę miałam w sercu, kiedy pewnej nocy dotarło do mnie, że niezaprzeczalnie mnie opuściłeś i nawet się nie pożegnałeś?

– Ale... –  Chce wejść mi słowo, ale nie daję mu tego zrobić.

– Załamałam się – przyznaję, jednocześnie przestając wtulać się w Cillian'a. – Odcięłam od wszystkiego i wszystkich, przez rok miałam indywidualne nauczanie, dzięki któremu zdałam z klasy do klasy. Pierwszych trzech miesięcy po tym, jak zostałam zupełnie sama, w ogóle nie pamiętam. –  Fala łez znów napływa do moich oczu, ale staram się ją odpędzić szybkim mruganiem. – I wiesz co? Ból wcale nie zelżał przez wizyty u psychologa, po prostu ukryłam go na tyle głęboko, że stopniowo zaczęłam zapominać zarówno o tobie, jak i o nim. Z biegiem czasu przestałeś dla mnie istnieć.

Widzę w jego oczach ból, jednak nie przerywam swojego monologu. Chwytam go jednak za dłonie, po czym wyraz twarzy Cillian'a nieco łagodnieje.

– I gdybyś nie powiedział mi, jak to wszystko wyglądało, prawdopodobnie nadal tkwiłabym w tym ukrytym żalu, który wylewałby się ze mnie tylko po alkoholu –  mówię, wpatrując się w jego czekoladowe oczy. – Dlatego dziękuję, że poświęciłeś czas i opowiedziałeś mi o tym.

Roses[zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz