szybka notka: wstawiam rozdział bez korekty o 2-giej w nocy, przepraszam więc za baardzo możliwe, dziwne sformułowania xD
enjoy!
Gwendolyn
Co zrobić, kiedy nagle zaczynasz obawiać się rzeczywistości? Kiedy nawet prosta czynność staje się dla ciebie na tyle wstrząsająca, że nie umiesz zmusić samej siebie do jej wykonania?
Przerażenie mieszające się z paraliżem całego ciała to uczucie nie do opisania. Wtedy jedynie patrzysz na świat ze świadomością, że istniejesz, ale zupełnie nie masz kontroli nad swoim ciałem. Nie możesz ruszyć chociażby palcem - układ nerwowy zdaje się nie mieć połączenia z umysłem, który przecież dotąd funkcjonował bez zarzutu.
Po chwili zdajesz sobie jednak sprawę, że jesteś w stanie oddychać, a to już znaczy, że nie zniknęłaś. Ż e n a d a l ż y j e s z. Razem z tym faktem dociera do ciebie, że to zaraz się skończy, że minie, a ty znajdziesz w sobie tyle wewnętrznej siły, by wziąć tabletki.
Bo to przez twoje zapominalstwo atak paniki cię unieruchomił.
Już dawno nie byłam w takim stanie - stanie, który raz po raz odbierał mi resztki radości, które pozostały w moim życiu po odejściu Cillian'a. Dokładnie pamiętam jednak, jak to wszystko przebiega i choć mam kilka schematów działania, by opanować narastający strach, to nie zawsze one działają.
Dlatego dzień w dzień pilnuję samej siebie, by brać tabletki. Zapominanie o nich ma marne skutki, o czym już zdążyłam się przekonać.
– Gwendolyn! – słyszę wrzask mamy dochodzący z kuchni. – Chyba zaspałaś!
– Wcale nie zaspałam! – odkrzykuję, jednocześnie zamykając plecak. – Mam jeszcze godzinę, a już jestem gotowa.
– A śniadanie?
– Zaraz zjem – odpowiadam, przewracając przy tym oczami. Moja mama przez kilka poprzednich lat skakała nad moją osobą, jakbym była z cukru i mogła się roztopić przez kroplę wody. Mam wrażenie, że chce wrócić do tego stanu rzeczy, w którym potrzebuję opieki.
Schodzę na dół i pierwsze, co robię, to otwieram lodówkę z zamiarem wyjęcia twarożku, na który miałam chęć od momentu otworzenia oczu. Do swojego śniadaniowego zestawu dobieram kromkę chleba, którą przed zjedzeniem smaruję masłem, i - obowiązkowo - sól. Inaczej serek smakuje gorzej niż wywietrzałe piwo.
Jedzenie znika szybciej, niż mogłabym się spodziewać i kilka minut później stół w jadalni jest sprzątnięty, a ja - gotowa do wyjścia.
Żegnam się z mamą szybkim całusem w policzek i wychodzę przed dom, gdzie czeka na mnie już Esther. Dziewczyna o tej godzinie - jak ona to określa, nocnej - jest zwykle nieprzytomna, więc nawet nie próbuję rozpoczynać rozmowy. Ma nasunięte na nos ciemne okulary, co tylko potwierdza moje domysły.
Pod szkołę podjeżdżamy dziwnie przed czasem, nie wnikam jednak w to, co się stało, kiedy wróciła do siebie. Choć nie byłabym zdziwiona, gdyby tuż po powrocie otrzymała cudowną wiązankę z ust rodziców, która opierałaby się na znanym schemacie "mieszkasz pod naszym dachem, masz wracać o stosownych godzinach".
Dlatego też Esther chce się stąd jak najszybciej wyrwać, a że studia dają jej taką możliwość, to idąc w ślady starszego brata, zamierza iść na jedną z uczelni oddalonych od Fairfax o jakieś sto kilometrów. Nie jest to ogromna odległość, patrząc na dzisiejsze możliwości aut, pociągów, czy nawet samolotów, jednak zarówno rodzeństwo Jones, jak i inni, którzy znają ich rodziców, wiedzą, że nie ruszą się oni z miasta.
CZYTASZ
Roses[zawieszone]
Romance"Razem z różami ofiarował mi swoje serce." Jak wiele znaczy miłość w starciu z czasem, który biegnie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać? Cóż, przedstawiam Wam bohaterów, którzy rozegrają z nim bitwę na śmierć i życie. Cillian wraca do...