13.

45 6 19
                                    

Ja chyba biję rekordy w nie wrzucaniu rozdziałów XD
Ale już wróciłam i miejmy nadzieję, że moja wena nie jest chwilowa.

asia xx


Cillian

– Boże, Cillian – marudzi Gwendolyn. – Czemu ja tyle zjadłam? Teraz nie mogę się ruszyć. 

Brunetka przeciąga ręką po włosach, które, ułożone w niechlujny nieład, dodają jej uroku.

– Eee… Zgaduję, że dlatego, że byłaś głodna? 

– Hm, możliwe – mówi i zastanawia się chwilę. – Ale to twoja wina! 

– Słucham? - Patrzę na nią z lekkim niedowierzaniem. W którym momencie kazałem jej niby zjeść dziesięć naleśników?

– To wszystko dlatego, że pozwoliłeś mi tyle spać. 

Ta dziewczyna jest niedorzeczna. Absolutnie i niepodważalnie. A przy tym cholernie urocza.

– Gdybym wiedział, że teraz będziesz tak marudzić, obudziłbym cię po piętnastu minutach. Ale nie wiedziałem, więc korzystałem z okazji, by się na ciebie pogapić. 

Dziewczynę zatyka, a ja, z uśmiechem na ustach, mrugam do niej okiem. 

– Dobra, zapinaj pasy, bo nie chcę ryzykować, że wylądujesz twarzą na masce – mówię po chwili, która zbytnio się przedłużyła. 

– Aż tak niebezpiecznie jeździsz? – pyta Gwendolyn, robiąc jednocześnie to, o co proszę. 

– No chyba sobie żartujesz – odpowiadam, prychając na końcu zdania. Dodaję gazu, dzięki czemu sprawnie ruszamy z parkingu. – Nikt nie prowadzi tego auta lepiej, niż ja. 

Dziewczyna tylko uśmiecha się na moje słowa i odwraca wcześniej skierowany na mnie wzrok, by spojrzeć na ciemne ulice miasta, okraszone światłami latarni.

Docieramy do jej domu chwilę po dwudziestej trzeciej. W momencie, w którym wjeżdżamy na podjazd, firanka w kuchennym oknie nieco się porusza, co najwyraźniej zauważamy oboje, bo wybuchamy śmiechem.

– Hm… No to… – urywa na moment – cześć. Dziękuję za dzisiaj.

– To raczej ja powinienem dziękować tobie,  że mnie wysłuchałaś i nie oceniałaś - odpowiadam, nie zastanawiając się zbytnio nad doborem słów.

Spoglądam na dziewczynę z ufnością, jakiej dotąd nie wyjawiłem nikomu poza Brad’em. Gwen też patrzy na mnie swoimi brązowymi oczami, które zapamiętałem z dziecięcych lat.

– Ależ oceniałam! – zaprzecza moim słowom. – Tylko nie ciebie, a twoich rodziców, którzy kierowali się wyłącznie swoim egoizmem.

Na jej ustach pojawia się nieśmiały uśmiech, który sprawia, że na nowo się w niej zakochuję.

– Dobra – przerywa chwilę ciszy i zerka w stronę okna, gdzie wcześniej jej mama badała sytuację – lecę, bo w końcu oberwie się ta firanka. Dobranoc, Cillian – mówi i nachyla się, by pocałować mój policzek.

A potem wychodzi z auta i macha mi na pożegnanie, zanim przekroczy próg domu. Ja natomiast siedzę jeszcze chwilę osłupiały w aucie i nie wiem, co ze sobą zrobić.

Wystarczyło kilka godzin, żebym znów wrócił do szczeniackiej adoracji Gwendolyn.

***

Roses[zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz