Cillian
Plan jest prosty — podchodzę do niej, mówię, że chociaż nie jest jakoś zimno, to kakao jest zawsze dobre i proponuję odwiedzenie kawiarni obok w trakcie przerwy obiadowej.
Albo używam jakiegoś innego tekstu, który przyjdzie mi do głowy, gdy ją zobaczę.
W moich myślach wygląda to całkiem dobrze, gorzej, że może okazać się, że koleżanka Gwen kłamała. Ale raz się żyje.
Wychodząc spod prysznica sięgam po ręcznik i o mało nie zderzam się twarzą z płytkami na ścianie. Basen na podłodze to niezbyt przyjemne warunki, chyba że chce się robić piruety i skończyć z obitą twarzą.
Wychodzę z łazienki z ręcznikiem przewiązanym w pasie i od razu kieruję się do pokoju, by założyć na siebie cokolwiek. Zerkam na zegarek; dwie minuty temu minęła siódma.
Wybieram z szafy czarne dżinsy i białą koszulkę. Przeglądając się w lustrze dochodzę do wniosku, że łańcuszek, który dostałem na osiemnaste urodziny, całkiem nieźle pasuje do tego outfitu.
– Brad! – krzyczę, a mój głos roznosi się echem po jeszcze umeblowanym mieszkaniu. – Brad, bencwale!
– Czego? – Odkrzykuje równie głośno. Jestem pewien, że sąsiedzi mają nas dość. Szczególnie ci, którzy wrócili do domu po nocnej zmianie w pracy.
– Zrobisz coś na obiad? Ja dzisiaj prawdopodobnie wrócę później, więc sobie po prostu odgrzeję – mówię, kiedy przychodzi i opiera się lewym barkiem o drzwi mojego pokoju.
– Spaghetti będzie okej?
– Nie rozumiem po co pytasz, skoro tylko to umiesz zrobić.
– Znalazł się ten co potrafi ugotować wszystko, kucharz od siedmiu boleści!
– Nie moja przecież wina, że moja opiekunka miała mnie w nosie i musiałem nauczyć się gotować, Brad – odpowiadam, jednocześnie dusząc się w środku ze śmiechu. Ten chłopak nigdy nie umiał przyznać się do błędów albo jasno powiedzieć, że czegoś nie potrafi. I ani trochę się to nie zmieniło.
– Uh, dobra, idź już do tej swojej szkoły, kujonie – niemal warczy pod nosem. – I nie zapomnij o zabezpieczaniu się, panie lovelasie!
– Tak jest, panie urażone-ego!
Chwytam w rękę plecak zaraz po tym, jak wsuwam na stopy buty. Szybkim krokiem docieram do parkingu i chwilę później jestem już w drodze do szkoły.
I co raz to bliżej do spotkania z być może moją Gwen.
*
– Panie Kennedy? – słyszę swoje nazwisko i odruchowo spoglądam na nauczycielkę. – Rozumiem, że ma pan głowę zaprzątniętą różnymi sprawami, ale na matematyce trzeba się skupić.
– Tak, wiem – odpowiadam. – Przepraszam.
– Przeprosiny nie przyjęte – mówi nauczycielka, akcentując przedostatnie słowo i uśmiechając się podle. – Zapraszam do tablicy, rozwiążesz następny przykład. – Kobieta kieruje się w stronę swojego biurka. – Skoro miałeś czas na myślową ucieczkę z lekcji, to znajdziesz zapewne chwilę na matematykę.
Nie odpowiadam na jej słowa, swoją drogą wypowiedziane dosyć chamskim tonem.
Nadal uśmiecha się, jakby miała pewność, że nie dam sobie rady z równaniem, które chwilę wcześniej zapisała.
Czuję na sobie wzrok całej klasy, kiedy kreda, którą trzymam, styka się z powierzchnią tablicy. Dziwnym trafem chwilę później pojawia się na niej rozwiązanie, i jestem niemal pewny, że jest prawidłowe.
CZYTASZ
Roses[zawieszone]
Romance"Razem z różami ofiarował mi swoje serce." Jak wiele znaczy miłość w starciu z czasem, który biegnie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać? Cóż, przedstawiam Wam bohaterów, którzy rozegrają z nim bitwę na śmierć i życie. Cillian wraca do...