꧁Gwendolyn꧂
Czasami mam wrażenie, że reaguję na pewne rzeczy zbyt impulsywnie. Zbyt szybko się ekscytuję, zbyt mocno przywiązuję do przyszłościowych wizji, dla których przecież nie ma potwierdzenia - w końcu wszystko może się zdarzyć.
Karcę wtedy siebie samą za swoje reakcje w takich momentach, jednak na niewiele się to zdaje - po tym, jak minie wstępna fala wstydu i przestaną piec mnie policzki, zapominam o takich incydentach i na nowo daję się wciągnąć różnym, nie zawsze potrzebnym, rzeczom.
Kiedy jednak Cillian mówi, że te sześć lat temu był dopiero początek nas, od razu mu wierzę. Ufam, jak naiwna idiotka, że chłopak nie pozwoli, by ktoś znów zdecydował o jego odejściu. Ani, tym bardziej, nie zrobi tego sam z siebie.
Nie znudzi mu się moje narzekanie, moje ciągłe rozterki. Nie zrezygnuje ze mnie, z nas, ze względu na problemy, moje albo swoje.
Staram się wierzyć, że on będzie dla mnie, a ja dla niego. Że damy wspólnie radę przeciwnościom.
Dlatego kiedy leżę na kocu tuż obok Cillian'a obserwując zachód słońca nie analizuję już czy to, czemu dałam się ponieść, jest właściwe. Staram się zwyczajnie cieszyć, że jest dobrze. Przynajmniej na razie.
Jego dotyk sprawia, że czuję się bezpiecznie; jakby ramiona chłopaka były miejscem specjalnie dla mnie.
Cillian jedną z dłoni przeczesuje moje - jak zwykle splątane - włosy, natomiast drugą rękę trzyma mi pod głową. Trzyma się mnie uczucie spokoju i myśl, że mogłabym zostać nad tym jeziorem do końca świata i jeden dzień dłużej.
Jednak głośne burczenie w brzuchu brutalnie sprowadza mnie na ziemię. Chłopak reaguje cichym śmiechem na ten dźwięk.
– Ktoś tu chyba jest głodny, co? – sugeruje.
– Niewykluczone... Zrobiło się dość późno, powinniśmy wracać.
– Tak, i to w szybkim tempie, bo jest ci chłodno. – Wskazuje palcem na gęsią skórkę pokrywającą moje ciało.
– Nie przesadzajmy...
– Nie marudź! – przerywa i pomaga mi się podnieść. – Trzymaj kluczyki i kieruj się powoli do auta, ja zbiorę koc.
Robię, jak mówi. Idę wolnym krokiem w miejsce, gdzie zostawiliśmy samochód, a po drodze, analizując przebieg wydarzeń z dzisiejszego popołudnia uśmiecham się do samej siebie. Gdyby ktoś obserwował mnie z ukrytej kamery, pomyślałby, że albo uciekłam z psychiatryka, albo się naćpałam.
– Ty zawsze chodzisz tak szybko? – pyta chłopak, kiedy udaje mu się mnie o chwili dogonić.
– Nie, to po prostu ty się człapiesz, jakbyś miał nogę uszkodzoną – odgryzam mu się. Słyszę, jak głębiej oddycha; chyba rzeczywiście jego kondycja leży i płacze.
Rozglądam się wokoło i w skupieniu analizuję każdy fragment lasu. Kiedy zmierzcha, pojawia się nad nim mgła, a w tym momencie jest jej początek. Dlatego też idąc leśną ścieżką mam wrażenie, jakbyśmy z każdym krokiem wchodzili w coraz to głębszą biel.
Docieramy w końcu do auta, i choć jestem przekonana, że nie zajmie mu długo, by się nagrzać od środka, to korzystam z koca i otulam się nim na fotelu pasażera. Obserwuję minę Cillian'a, kiedy siada za kierownicą i jestem niemal pewna, że w myślach nazwał mnie naleśnikiem. Bo tak właśnie wyglądam - jak wielki, puchaty naleśnik, z rozczochranymi włosami i wypiekami na polikach od szybkiego marszu.
CZYTASZ
Roses[zawieszone]
Romance"Razem z różami ofiarował mi swoje serce." Jak wiele znaczy miłość w starciu z czasem, który biegnie szybciej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać? Cóż, przedstawiam Wam bohaterów, którzy rozegrają z nim bitwę na śmierć i życie. Cillian wraca do...