Rozdział 7

182 12 2
                                    

-Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą. W tym turnieju reprezentanci trzech szkół, wzmagać się będą w trzech konkurenciach. Każdą że szkół reprezentuje tylko jeden uczeń. - Oświadczył dyrektor.

- Ale uwaga śmiałek ten, musi działać sam.- ostatnie słowa wypowiedział wolniej i głośniej niż poprzednie.- I lepiej mi uwierzcie. Ten turniej nie jest dla bojaźliwych...- przerwał

- Ale o tym potem. A teraz powitajcie wraz ze mną urocze damy z akademii magii Beauxbatons oraz ich dyrektorkę Madam Maxime - powiedział, a wrota do WS się otworzyły.

Weszły przez nie, dziewczyny ubrane w czarne rajstopy, buty, jedwabne sukienki do połowy ud i kapelusiki w jednolitym jasno niebieskim kolorze. Idąc co chwilę pochylały się, a to raz na lewą stronę, a to raz na prawą, robiąc półkole ręką. Spoglądając w tamtym kierunku, zauważyłam Toma, siedzącego już na swoim miejscu, z czego wynikało, że poprostu się delikatnie spóźnił. Za dziewczętami szła dość wysoka kobieta. Wydawało mi się, że ma około 3 metrów wysokości. Zauważyłam, że Dumbledore podszedł do tej kobiety i ucałował w dłoń na powitanie, wywnioskowałam z tego, że ta kobieta to dyrektorka.

Ale więcej nie widziałam, bo zaczęłam się rozglądać na reakcje uczniów Hogwartu. Każdy chłopak ślinił się, gdy zobaczył te dziewczyny. Spoglądając w stronę Gryffonów, zauważyłam rudzielca zapatrzonego jak w obrazek na przybyłe. Jednak gdy spojrzałam raz na Draco, raz na Mattheo, nawet rzuciłam przejściowe spojrzenie na Toma. Żaden z nich nawet nie spojrzał w kierunku dziewczyn. Trochę mi tym zaimponowali nie powiem, że nie. A dziewczyny z Hogwartu były jakby to powiedzieć zdenerwowane, zazdrosne, widząc jak chłopaki z Hogwartu patrzą się na przedstawione wcześniej dziewczyny. Gdy uczennice akademii Beauxbatons doszły do stołu nauczycieli ukłonił się przed nami na powitanie, a uczniowie naszej szkoły przywitali je brawami. Zasiadły do stołu przygotowanego na początku stołu Hufflepuff'u. A Madam Maxime zasiadła przy stole nauczycieli na naszykowanym dla niej miejscu. Dumbledore wrócił do mównicy.

- A o to przyjaciele z dalekich stron. Powitajmy dumnych synów Dumstrangu i ich duchowego ojca Igora Kartarowa. - Rzekł Albus i ledwie zdążyłam obrócić głowę, a zobaczyłam jak do WS z impetem wchodzą uczniowie z Dumstrangu co chwilę uderzając jakimiś długimi, grubymi kijamy o podłogę. Te kije musiały być ich różdżkami, gdyż z jej dolnej części tryskały jakieś iskry, chyba magiczne. Znów rozgladajac się po uczniach Hogwartu zauważyłam, jak wielkie zainteresowanie zostało wzbudzone tym razem wśród dziewcząt Hogwartu. Natomiast chłopcy, a to parskali, przewracali oczami lub krzyżowali rękę na wysokości piersi. Spojrzałam najpierw na Draco, następnie na Mattheo, a na końcu na Toma. Każdy z nich spoglądał w jednakowym kierunku i wcale nie patrzyli w kierunku aktualnego zainteresowania reszty Hogwartu, tylko w moją stronę. Obserwowali mnie, każdy mój nawet najdrobniejszy ruch.

Nie mogąc walczyć z ich spojrzeniami naraz, obróciłam się w stronę uczniów przechodzących przez środek sali. Interesował mnie czy wśród tych uczniów jest nasz stary znajomy Victor Crum.

On chyba też szukał mnie lub mojego rodzeństwa wzrokiem, ponieważ gdy go zauważyłam kręcił powoli głową, a to w prawo, a to w lewo, w poszukiwaniu kogoś. Jednak po chwili mnie zobaczył. Mrugnął do mnie jednym okiem. A także pochylił delikatnie głowę, jak na powitanie, zorientowałam się, że ten gest skierowany był do Mattheo. Obaj moi bracia znali Victora, jego rodzice są śmierciożercami i choć naszego Ojca aktualnie "nie ma", większość sługusów Voldemorta jest aktualnie posłusznych Bellatrix. A w tym Państwo Crum. Z chłopakiem poznaliśmy się jako dzieci, jednak gdy on zaczął się uczyć w Dumstrangu straciliśmy nasz kontakt.

Podopieczni Kartarowa od połowy WS zaczęli biec, robiąc różne fikołki, inne przewroty lub demonstrując walkę przy pomocy ich różdżek. Za występującymi uczniami szedł Victor i Kartarow z dość bojowymi minami. A nim uczniowie Dumstrangu zakończyli swój pokaż i zajęli swoje miejsca. Dwóch uczniów Bugarskiej szkoły magii, wyczarowali ogień w kształcie dużego Feniksa, potem ich dyrektor przywitał się przytuleniem z Dumbledorem i zasiadł przy stole nauczycieli Hogwartu.

Przed rozpoczęciem uczty dyrektor prosił nas jeszcze o chwilę cierpliwości i kontynuował.

- Więc skoro poznaliście już szkoły uczestniczące w turnieju, czas na wytłumaczenie zasad.

- Barty. - Powiedział pokazując, że czas na przemowę mężczyzny.

- Dziękuję Albus'ie - powiedział mężczyzna. - Nazywam się Barty Crouch i przedstawię wam zasady turnieju... - Crouch nie zdążył dokończyć, gdyż sufit Wielkiej Sali zaczął nagle szaleć i ze spokojnego wieczornego nieba rozpętała się burzą, która uspokoił dotąd nie znany mi człowiek. Który pojawił się tak naprawdę znikąd.

- Alastorze witaj. - Powiedział Dumbledore podchodząc do nowo przybyłego.

- Głupi sufit - powiedział mężczyzna niby do siebie i się roześmiał.

- Mattheo, kto to jest ? - spytałam, obracając głowę w jego kierunku.

- To Szalonooki Alastor Moody. Auror, sam zapełnił naszymi połowę cel w Azkabanie. - Wytłumaczył mi brat. A ja delikatnie się zbulwersowałam, że ktoś taki może będzie mnie uczyć.

-Ella spokojnie, bo twoje włosy znów robią się czerwone-powiedział Matt, na co ja zaczęłam myśleć o czymś innym dla uspokojenia myśli oraz, aby moje włosy wróciły do normalnego koloru.

Gdy się obróciłam, chyba spokojniejsza w stronę nauczycieli, zauważyłam, że Moody podszedł do bocznej ściany i wyciągnął coś z kurtki. Była to chyba piersiówka, przynajmniej tak mi się zdawało. Z tego co zauważyłam mężczyzna obrócił się i wypił zawartość flakonika. A ja zaczęłam się zastanawiać co się tam znajduje.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

(839 słów)
(11.02.2023)

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz