Rozdział 17

152 11 0
                                    

To dziś nadszedł dzień pierwszej rywalizacji. Dziś miałam zmierzyć się ze smokiem. Po tym jak Potter powiedział mi, że to właśnie one są pierwszym zadaniem, spędziłam dużo czasu nad rozmyślaniem jak pokonam swojego. Ale tak na prawdę nawet nie wiedziałam czy mam go zabić czy na przykład zdobyć coś czego pilnuje.

Wstałam szybko i poszłam do łazienki przebrać się w strój reprezentacyjny. Był on w zielono-czarnym kolorze, a na piersi znajdował się herb Hogwartu.

Idąc na śniadanie wiele ślizgonów życzyło mi powodzenia i szczęścia. Z resztą w samej Wielkiej Sali podczas posiłku nie było inaczej. Ledwie mogłam wziąść gryz kanapki, a już koło mnie pojawiała się kolejna osoba i kolejna.

Nim zdałam sobie sprawę co teraz, stałam już na stadionie.

Startowałam po Flaur Delacour. Dziewczyna miała na sobie ubrania podobne do tych, które zakłada się na jazde konną, a na lewej piersi znajdował się herb Akademii Beauxbatons.

Na arenie było pełno jakiś ogromnych głazów, a na środku złote jajo. Wokół na widowni było pełno uczniów i nauczycieli przyglądających się wydarzeniu.

Przyszedł nawet Tom siedział obok Mattheo, a przed nimi Draco, Blaise oraz Pansy. Nie rozmawiałam z tym pierwszym od czasu naszej kłótni. Mattheo chyba nawet o niej nie wiedział, podobnie Draco, a może wiedzieli tylko nie chcieli drążyć tematu. Nie wiem, nie ważne. Teraz muszę się skupić na zadaniu.

Nigdzie nie widziałam smoka, co było dość dziwne. Zaczęłam powoli i ostrożnie zbliżać się do złotego jaja. Nagle coś uderzyło w ziemię, a ja jakby automatycznie wzniosłam się w powietrze. Mówię jakby automatycznie, gdyż po chwili powinnam upaść, jednak tak się nie stało co mnie dość zdziwiło, więc się rozejrzałam.

Ja lewitowałam, a co dziwniejsze mogłam tym kontrolować czyli nikt nie rzucił na mnie zaklęcia vingardium leviosa.

Zaczęłam się unosić coraz wyżej, czego nie chciałam, więc odrazu pomyślałam o ziemi. I chwilę później leżałam na ziemi, mogę stwierdzić, że to spotkanie z ziemią było dość bolesne.

Rozejrzałam się szybko czy ktoś widział to zdarzenie, ale na szczęście byłam wokół zasłonięta skałami, więc nikt tego nie zobaczył. To bardzo dobrze.

Postanowiłam nie iść tą samą drogą co chwilę temu, więc zgarbiłam się i poszłam w prawą stronę.

Gdy zaczęłam wychylać się za skały zauważyłam długi piękny ciemnozielony łuskowaty ogon. Należał on do smoka. Bestia stała tyłem do jaja, więc po cichu zaczęłam skradać się po jajo.

Jednak wystarczyło przypadkowe kopnięcie kamyka, a smok natychmiast się obrócił.

Zaczęłam więc wpatrywać się w jego jasne zielone oczy. Żadne z nas nie przerywało tego kontaktu. Dla kogoś takiego jak widz tego zadania mogło wydawać się to dość dziwne, że smok mnie nie atakuje. Ale ja czułam z nim jakieś nie znane mi dotąd połączenie. Czułam jakby czas wokół nas się nagle zatrzymał, a może faktycznie tak było?

- Witaj- usłyszałam, więc zaczęłam się rozglądać czy ktoś więcej to słyszał czy to raczej w mojej głowie.

- Jak to możliwe? - Zapytałam posyłając wiadomość myślową smokowi, ponownie wpatrując się w jego piękne oczy.

- Cóż masz sporo umiejętności, o których dowiesz się w swoim czasie, ale jeśli chodzi o to, że ze mną rozmawiasz. To jest normalne dla posiadacza darów, które to właśnie ty otrzymałaś. Jednak jest to jeden z wielu, które posiadasz. Osoba je posiadająca zdarza się w twojej rodzinie co kilkaset lat.

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz