Rozdział 20

119 11 0
                                    

Gdy wyszłam z WS usłyszałam za sobą jak ktoś wykrzykuje moje imię. Więc się zatrzymałam i obróciłam. Osobą, która w tym momencie tak zabiegała o moją uwagę okazał się święty Potter.

- Estell... - Zaczął, ale przez to, że musiał mnie dogonić był lekko zmęczony i próbował złapać oddech.

- Coś się stało, Harry? - znów na twarzy pojawia się maska. Kolejna maska towarzyszącą mi przez większą część życia.

- Tak... Chwilka... Ugh...

- Znaczy nie, em... Chciałem się zapytać czy rozwiązałaś już zagadkę. - powiedział, ale znów nie potrafił dobrać odpowiednich słów. Jego słownik w głowie dziwnym trafem nigdy nie działa poprawnie z tego co zauważyłam.

- Ymm... Jeszcze nie - stwierdziłam.

- W takim razie odsyłam cię do łazienki prefektów na siódmym piętrze. Weź ze sobą jajko... i zanurz je w wodzie - powiedział i odszedł.

Stałam w tym samym miejscu jeszcze kilka minut próbując przetrawić to co powiedział. Sam musiał już rozwiązać zagadkę skoro przychodzi z podpowiedzią do mnie.

Powoli zaczęłam wracać do rzeczywistości i iść w stronę biblioteki. Znowu. Było to jedyne miejsce, w którym wiedziałam, że nie będę się nudzić. Wiem, że dla niektórych książki są nudne, ale ja uczę się dla siebie, bo chce się rozwijać i stać się potężna. A znając zaklęcia jestem w prawie połowie drogi do potęgi.

Długo siedziałam w bibliotece. Przeanalizowałam pełno ksiąg, gdy zaczepiła mnie raz bibliotekarka spytała czy nie chciałabym jej pomóc po lekcjach w bibliotece. Jednak nim zdążyłam coś odpowiedzieć odeszła.

Siedziałam w pomieszczeniu, bo może na coś czekałam, na kogoś. Ale jedyną osobą, która weszła dziś do biblioteki byłam ja, no i może ta gryfońska kujonka- Granger.

Zaczęło się już robić późno, a co za tym idzie ciemno, więc postanowiłam wracać do dormitorium.

W Pokoju Wspólnym Slytherin'u na kanapach siedzieli wszyscy moi znajomi i bracia, no i Pansy. Jednak ja ich wyminęłam i poszłam do dormitorium. Nim otworzyłam drzwi od pokoju usłyszałam.

- Czy tylko mi się wydaje, że jest jakaś smutna, nie obecna? - spytał chyba Blaise. Chciałam słuchać o czym będą rozmawiać, więc otworzyłam drzwi i usiadłam w wejściu.

- Pamiętaliście o jej urodzinach? - ni z gruszki ni z pietruszki spytała Pansy.

- A kiedy są? - spytał energicznie wydaje mi się, że ten głos należał do Theo.

- Dziś.... - Powiedział Mattheo ściszając koniec wyrazu. Chyba w końcu zdali sobie sprawę o czym zapomnieli.

Czy odkąd ich dziś zobaczyłam wiedziałam, że zapomnieli? Oczywiście, że tak. Ale chciałam zobaczyć czy sami sobie przypomną.

Usłyszałam kroki, ktoś wchodzi po schodach i chyba kieruję się do pokoi dziewczyn. Muszę szybko się stąd zmyć.

Wstaje i wchodzę do pokoju po cichu zamykając drzwi. Dla pozorów biorę miotłę i otwieram okno jest ono podzielone na pół, żebyśmy mogli górną część otworzyć jak będzie nam goraco, a następnie teleportuje się na błonie. Chociaż w sumie teraz lot miotłą nie jest takim złym pomysłem. Odprężę się....

Chciałam kontynuować swoje uspokajające myśli, ale mój  słuch znów musiał się wyostrzyć. Usłyszałam, że w moim pokoju już wszyscy się zebrali.

- Gdzie ona jest? - powiedział chyba Draco

- Nie wiem - powiedziała Pansy

- Spójrzcie - powiedział chyba Theo. Jednak nie mam pojęcia na co wskazał. Ale pewnie na otwarte okno.

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz