Rozdział 16

161 11 3
                                    

Do końca dnia nie zamieniłam z Pansy ani jednego słowa. A raczej Pansy ze mną.

Dziewczyna cały czas była na mnie wściekła, a na reszcie lekcji przesiadała się do innych osób, a ja byłam skazana na samotność. Zajmowałam się wtedy przeważnie lekcją lub myślałam o sytuacji z wczorajszego wieczora lub wogule myślałam o niebieskich migdałach.

W sumie cały ten dzień rozmyślałam. Jednak starałam się tego nie pokazywać. I nawet mi się to udawało.

- Est chodź, lekcja się już skończyła. - powiedział Draco, a zanim stały jego goryle (Crabb i Goyle) i Blaise.

I już tłumaczę dlaczego nie zaliczam czarnoskórego do goryli mojego kuzyna. Poprostu Zabini ma mózg i choć rzadko go używa to nadal go ma, w porównaniu do takiego Crabba, który nie ma go wcale. Dlatego Goyle i Crabba z czystym sumieniem mogę nazwać nawet sługusami Malfoy'a.

- A tak, już. - powiedziałam pakując książki.

Poszliśmy na plac zamku, żeby usiąść na naszym ulubionym drzewie. Mój kuzyn położył jedną rękę na moim ramieniu i a drugą zaczął gestykulować, mówiąc.

- A właśnie droga kuzyneczko. Z racji, że Potter też jest w turnieju, masz być dla niego miła. Mattheo kazał ci to przekazać.

- Aha. Poprostu super. - burknęłam delikatnie, a nawet bardzo rozzłoszczona.

- Też tak sądzę. Ale mnie przynajmniej cieszę, że to nie ja musze być dla niego miły... - przerwał, bo dałam mi kuksańca w bark. - To nie było miłe.

- Nikt nie powiedział, że mam być miła dla ciebie. - powiedziałam śmiejąc się.

Gdy wyszliśmy z zamku, zauważyłam moje ukochane drzewo. Chwilę później już wspinałam się na jedną z wysokich gałęzi.

Pomimo, że gałąź drzewa była wysoko, to i tak sobie poradziłam, gdyż jestem dość zręczna. A to dzięki temu, że w domu mamy siłownię i sale do ćwiczenia walki. Z tego co mówi Bellatrix, ojciec bardzo chciał, abyśmy byli zręczni i dość wysportowani. Więc, gdy tylko byliśmy w domu, spędzaliśmy na siłowni lub sali do ćwiczenia po kilka godzin dziennie.

Wspiełam się na dość wysoką gałąź, a to z racji tego, że wtedy nikt mnie nie widzi. A tym bardziej nie wie, że jest obserwowany.

Draco nie wszedł za wysoko, a pień drzewa okrążyli jego goryle i Blaise. Ja obserwowałam wszystko i wszystkich nie zauważalnie z góry. Widziałam puchonów i tego ich wspaniałego Cedric'a, do którego podszedł Potter.

Chwilę później chciał wejść innym korytarzem do szkoły, ale z tego co zauważyłam i usłyszałam natknął się wtedy na swojego rudego kumpla.

-... Nie odzywaj się do mnie...-usłyszałam, a chwilę później potter zaczął się cofać i iść w kierunku, z którego przyszedł. Wtedy zaczęła się akcja...

- Co tak ostro Potter? - spytał zadziornie Draco z tym swoim złośliwym uśmiechem na twarzy, zeskakując z drzewa.

-Odczep się Malfoy - odpowiedział bliznowaty i zaczął odchodzić od drzewa.

Mój kuzyn wkurzył się, że Potter jak gdyby nigdy nic zaczął go ignorować i od niego odszedł, więc zaczął wyciągać różdżkę z peleryny. Domyśliłam się, że to był ten moment, w którym pasowałoby wkroczyć, więc zeskoczyłam z drzewa i złapałam jego rękę, w której trzyma różdżkę

- Zostaw go Draco. - powiedziałam zwracając na siebie uwagę złotego chłopca.

Gdy przez dłuższą chwilę nasze spojrzenia były skrzyżowane. A ja starałam się zrobić, raczej szczery uśmiech. Szczery może do końca nie był, no ale miałam być dla niego miła, więc niech on przynajmniej sądzi, że jest szczery.

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz