Rozdział 14

155 11 0
                                    

Z tego co widziałam wszyscy już zjedli, Dumbledore sam to zauważył, gdyż chwilę później pstryknął palcami i stoły były już puste. Co oznaczało, że nadszedł czas, aby dowiedzieć się kim będą reprezentancji.

Machnął ręką, a na samym środku sali pojawił się ogromny puch. Z tego co wiedziałam była to czara ognia.

- Dziękuję, że zaczekaliście. - rozpoczął dyrektor idąc w środkową część pomieszczenia. - A teraz dowiemy się, kto będzie reprezentantowac swoją szkołę w Turnieju Trójmagicznym.

Dotknął puchar dłonią, a ogień się powiększył i wyleciała z niego mała, trochę przypalona, niebieska karteczka.

- Reprezentantka akademii Beauxbatons. Fleur Delacour.- wykrzyczał, a chwilę później stała już przy nim wcześniej przedstawiona dziewczyna. Uściśnięła dłoń Dumbledore'a, następnie ten wskazał jej gdzie ma dalej iść.

Gdy dziewczyna odeszła, czara ognia powtórzyła rytułał. I znów z ognia wyleciała karteczka.

- Reprezentantka Dumstrangu. Victor Crum.

Przez chwilę serce mi stanęło, wszystko co działo się wtedy wokół mnie było gdzieś indziej. Lub to ja byłam gdzieś indziej w tamtym momencie. Mój oddech się przyspieszył, a serce waliło z całej siły. Poczułam jak ktoś mnie do siebie przytulił. Gdy zaczęłam powracać do rzeczywistości, zdałam sobie sprawę, że jestem wtulona w Mattheo. Mój starszy brat musiał zauważyć, że coś mi się dzieje. A gdy zaczęłam ponownie kontaktować usłyszałam pytanie.

- Est wszystko dobrze?

- Tak, już wszystko git. Poprostu trochę mnie to zszokowało, a może zaskoczyło. Aktualnie ciężko mi określić co poczułam, ale już mi lepiej. Dzięki.

Przez ten tzw. atak, nie zauważyłam nawet kiedy mój przyjaciel znika w pomieszczeniu, przeznaczonym dla reprezentantów. A dyrektor ponownie łapie kartkę, która wystrzeliła z czary.

- Reprezentant Hogwartu. Cedric Diggory! - wykrzyczał, a w momencie kiedy, Puchon wstał od stołu rozległa się fala okrzyków, wiwatów i innych takich. Zadowolony Dumbledore wskazał mu tylko drogę i kontynuował.

- Skoro mamy już trzech reprezentantów... - Zaczął Albus idąc z powrotem do stołu nauczycieli. Jednak nim zdołał zrobić kilka kroków. Ogień czary powiększył się znów i wyleciała z niej kolejna kartka.

Bardzo zdziwiony, z zamyślonym wyrazem Dumbledore wrócił do czary i złapał szybującą jeszcze kartkę.

- Harry Potter!!! - wykrzyczał z jeszcze większą siłą niż wcześniej.

Chłopak po usłyszeniu swojego nazwiska nic nie zrobił. Jednak, gdy dyrektor wykrzyczał jego nazwisko jeszcze raz bliznowaty, wstał nie pewnie popychany przez kujonkę. Za to Rudy miał mine, jakby coś przejechało mu właśnie po twarzy. Bliznowaty zbliżył się do dyrektora i odebrał kartkę ze swoim nazwiskiem, a następnie otoczony korytarzem krytyki, udał się do pomieszczenia reprezentantów.

Dyrektor postanowił sprawdzić czy czara ognia chce go zaskoczyć ponownie i wcale się nie mylił, gdyż kilka chwil później z płomienia znów wyleciała kartka, co ponownie wywołało spore zdziwienie wśród uczniów i nauczycieli przebywających właśnie w tej sali.

- Estell... - O nie, o nie. Nie chciałam brać w tym udziału. - Riddle.

Zamarłam, nie chciałam brać w tym udziału. O wiele lepiej siedziałoby mi się na trybunach oglądając te, według mnie igrzyska śmierci.

~ Dobra, spokojnie. Przybierz wyraz twarzy na pewną siebie i ruszasz dziewczyno. ~

Tak też zrobiłam. Ze szokowanej i wystraszonej, zmieniałam wyraz twarzy na pewnien siebie, a nawet trochę zadziorny. Podeszłam do dyrektora i odebrałam kartkę, kierując się do pomieszczenia, gdzie byli już inni reprezentanci. Idąc nie słyszałam żadnej krytyki skierowanej w moją stronę. Możliwe, że było to spowodowane moim nazwiskiem. Wiele osób się mnie bało, a tym bardziej mojego nazwiska, więc nie chcieli się narażać na utratę życia.

Po wejściu do pomieszczenia jak reszta wybranych. Zeszłam po schodach i ujrzałam pokój pełen jakiś złotych przedmiotów. Chyba były to trofea. A wśród nich było czworo uczniów. Dwóch z Hogwartu i po jednym z Dumstrangu i akademii Beauxbatons.

Nie zdążyłam dobrze zejść ze schodów. A usłyszałam krzyki dobiegające po otworzeniu drzwi z WS. Ktoś w tym samym czasie przekazał mi wiadomość między umysłową.

~Nie bój się, wszystko będzie dobrze dasz radę. ~ usłyszałam w głowie głos Mattheo.

Pewnie powiedział to, żeby mnie pocieszyć, albo coś wyjawić. Jednak nie miałam czasu na zastanowienia, gdyż moment później zauważyłam, że przed Potterem stoi Dumbledore i trzyma go za ramię.

-kazałeś wrzucić komuś kartkę z twoim nazwiskiem?- powiedział trochę z przerażeniem, trochę powagą dyrektor.

- Nie - powiedział bliznowaty. A za Albus'em słychać było szeptane komentarze innych nauczycieli

Starszy mężczyzna odszedł od Pottera i podszedł do mnie.

- Panno Riddle kieruję do ciebie identyczne pytanie. - powiedział dyrektor - Czy kazałaś wrzucić komuś kartkę z twoim nazwiskiem do czary?

-Nie - odpowiedziałam niby faktycznie zaskoczona, niby z udawanym zaskoczeniem. A dyrektor odszedł odemnie i podszedł do nauczycieli.

- Barty co ty o tym sądzisz?- Spytał mężczyznę stojącego po mojej prawej.

- Czara rzuciła nam wyzwanie. Czy Pan Potter i Panna Riddle tego chcą czy nie. Są od dziś uczestnikami Turnieju Trójmagicznygo. - powiedział mężczyzna wychodząc przed szereg z rozłożonymi rękoma.

~ No poprostu super. Nie wiem czy to plan moich braci, czy może jednak nie. Jednak jeśli tak to mogli mi o tym chociaż wspomnieć wcześniej. ~ podczas moich rozmyślań z sali, w której znajdowali się reprezentancji, wyszli nauczyciele pozostawiając naszą piątkę samych.

Gdy sama zaczęłam wspinać się po schodach kierując się do drzwi. Za moich plecy słyszałam jak ktoś krzyczy moje imię i każe mi zaczekać. Stanęłam na moment i się obróciłam. Po schodach wbiegal właśnie Victor Crum.

- Estell jak się czujesz jako reprezentantka? Widziałem, że z początku byłaś dość bardzo zszokowana. - spytał Bugar stając kilka schodów niżej, aby nasze twarze były na podobnej wysokości.

- Dobrze. Jestem tylko trochę zaskoczona, a teraz chce iść się przejść. Przemyśleć to wszystko. - Odpowiedziałam i obróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia.

Przechodząc przez WS widziałam, że po wcześniejszych uczniach nie zostało nic. Nie było tu nikogo, wychodzi na to, że w momencie pojawienia się nauczycieli w pomieszczeniu, w którym jeszcze chwilę temu się znajdowałam, uczniowie postanowili wrócić do pokoi. Do sali wpadało jedynie światło księżyca, a zgaszone pochodnie pozawieszane na ścianach nie dawały teraz nawet krztyny światła.

Po wyjściu z ogromnej sali skierowałam się do dormitorium braci. W sumie nie wiem czemu, może chciałam usłyszeć coś mądrego z ust mojego najstarszego brata, a może z jakiegoś innego powodu. Wiem jedynie, że jakaś magiczna siła kazała mi do nich iść. Więc też tak zrobiłam.

Idąc w stronę lochów spotkałam nie licznych uczniów. Jedni podchodzili i mi gratulowali. Drudzy odwracali wzrok i szeptali coś pod nosem. Nie przejmowałam się tymi drugimi, gdyż wiedziałam, że zawsze znajdą się tacy, którym będzie się coś nie podobać. Taki już jest świat.

Po wejściu do domu węża, skierowałam się do dormitorium braci.

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

(1039 słów)
(02.04.2023)

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz