Rozdział 18

154 11 1
                                    

Mocny ból głowy. To właśnie czuje się po imprezie, po dobrej imprezie. I to właśnie teraz czuję ja. Mocny ból głowy, który przeszywa każdą komórkę mojego organizmu.

Od kilkunastu minut nie śpię, ale nie potrafię się nawet podnieść. Najchętniej położyłabym się jeszcze spać tylko problem w tym, że nie mogę ponownie usnąć. Nadal szumi mi w głowie od wczorajszej muzyki.

Przed oczami zaczynam przewijać wszystkie wczorajsze wydarzenia, aż trafiam na to, w którym ktoś zanosi mnie do pokoju. Tym razem poznaję te głosy, jeden należał do Mattheo. Szczerze mówiąc nawet nie zauważyłam kiedy przyszedł na tą wczorajszą imprezę.

Drugi głos był chyba Toma. No tak, Pan Wielce Odpowiedzialny zabierał siostrę do jej dormitorium, żeby wygodniej jej się spało. Tymczasem, gdy chodzi o turniej nawet nie pomyśli o jej zdaniu, tylko odrazu wrzuca jej kandydaturę do czary. Ugh.

Starając się nie myśleć więcej o najstarszym bracie, zaczęłam się podnosić. Będąc w połowie do osiągnięcia celu, przed moimi oczami pojawiły się ciemne mroczki i wróciłam do pozycji początkowej.

Leżałam póki ciemne plamy nie zniknęły. Za to kolejna próba zakończyła się powodzeniem.

Wchodząc do łazienki szybko wyminęłam się w przejściu z Pansy i zamknęłam drzwi. Umyłam się i wyczarowałam ubrania. Była październikowa sobota, więc wybrałam szarą bluzę z drobnym serduszkiem na lewej piersi oraz czarne spodnie jeansowe. Włosy jedynie rozczesałam, zrobiłam drobny makijaż i wyszłam.

Szczerze mówiąc używałam coraz częściej nauczonych czarów. Praktycznie co noc albo co drugą chodzę do biblioteki i uczę się nowy zaklęć, eliksirów i innych takich.

Co do działu ksiąg zakazanych. Czasem zdarzy mi się tam zajrzeć i przeanalizować kilka książek. Ale im mniej zostaje mi ksiąg z zaklęciami podstawowymi do przeanalizowania, tym częściej tam zaglądam.

Zaczęłam także poszukiwania w sprawie moich darów, jednak jak się okazało w bibliotece Hogwartu nic o nich nie ma. Gdy byłam w Hogsmead chodziłam do każdej księgarni, w których też nic nie znajdowałam. I wtedy zrozumiałam, że ostatnimi miejscami, w którym mogę coś znaleźć jest Riddle Manor lub skrytka Riddle'ów w banku Gringotta. Więc nie pozostało mi nic, prócz pozostawie poszukiwań do czasów wolnego w szkole, gdy to wracamy do Riddle Manor.

Nim się spostrzegałam, zauważyłam, że jestem już przed  wejściem do Wielkiej Sali.

Wchodząc do pomieszczenia przybrałam obojętną mine i ruszyłam w kierunku swojego miejsca.

Dumbledore stał przy mównicy w oczekiwaniu na wszystkich uczniów. Rozglądałam się w każdym kierunku prócz przed siebie przez co na kogoś wpadłam. Przez nie uwagę czekał mnie bolesny upadek, jednak coś, a może ktoś, chwycił mnie za rękę w ostatnim momencie.

Chwilę później stałam normalnie na ziemi, a od mojej przeszkody dzieliło mnie kilka centymetrów. Była to osoba wyższa odemnie, bo mój wzrok od początku padał na jego usta i brodę.

Jednak gdy podniosłam wzrok wyżej mogła zobaczyć w całej okazałości twarz owej osoby. Miał dość ładne srebro-szare oczy, a jego blond włosy były roztrzepane na wszystkie strony świata.

- Wszystko okej? - Spytał nieznajomy

- Ymm... Tak. - Rany co się ze mną dzieje nawet nie potrafię się wysłowić.

- Jestem Mike Lovegood - przedstawił się i wyciągnął w moją stronę rękę

- Estell Riddle - Złapałam jego rękę na przywitanie, a on się uśmiechnął. - Jesteś bratem tej dziwnej Luny Lovegood z Ravenclawe z czwartego roku?

Mroczna Córka //Estell Riddle// Mrok#1 [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz