16.07 Wtorek
Leżałam na trawie, używając brzucha Maksa jako poduszki. Przewróciłam stronę i przyłożyłam książkę niemalże do samej twarzy. Moje serce załomotało szybciej. Czy ta durna okularnica naprawdę nie zorientowała się, że duch śledził ją odkąd wyszła z piwnicy...?
Słońce wyszło zza chmur, więc wystawiłam nos zza książki i przymrużyłam oczy. Położyłam ją na brzuchu, przyglądając się niebu. Ptaki latały wysoko nade mną, przelatując z jednego drzewa na drugie. Ich śpiew słychać było w każdym zakamarku ogrodu.
Mama i pani Justyna siedziały na huśtawce w cieniu, popijając lemoniadę, a pan Bartek z Szymańskim malowali bramę.
Zerknęłam w ich stronę, przyglądając się jak o czymś rozmawiają. Po chwili oboje się roześmiali. Szymański schylił się, żeby zamoczyć pędzel w farbie i przetarł ramieniem spocone czoło. Prostując się, wyłapał mój wzrok. Instynktownie chciałam ukryć twarz w książce, ale zamiast tego się uśmiechnęłam. Szymański odwzajemnił mi się tym samym, a jego radosna twarz sprawiła, że nie umiałam oderwać od niego oczu.
- Kuba, słuchasz mnie? - pan Bartek szturchnął go w ramię.
- Wybacz, możesz powtórzyć? - wrócił do malowania.
Zamknęłam książkę. Podniosłam się i razem z Maksem podeszłam do huśtawki.
- Już nie czytasz? - mama przesunęła się bliżej pani Justyny, robiąc mi miejsce.
- Za gorąco tam. Muszę posiedzieć w cieniu. - nalałam sobie lemoniady i przyssałam się do szklanki, układając włosy splecione w koczki na ramieniu mamy. - Tata pisał, czy udało się naprawić samochód?
- Nie, nadal jest u mechanika.
- Czyli po nas nie przyjedzie. - załamałam się, nie ośmielając się nawet zerkać poza granicę cienia.
Pani Justyna pochyliła się nad Maksem, a kiedy ten zaszczekał, pocałowała go w nochal.
- Jutro może uda się dowiedzieć, kim jest ten kosmita siedzący w moim brzuchu.
- Minęło już tyle czasu?? - prawie udławiłam się z emocji.
- Dokładnie dwanaście tygodni i dwa dni. - rozpromieniła się.
- To wspaniale – mama ją objęła - Pani Anastazja to bardzo dobry lekarz, więc powinno się udać. Chodziłam do niej przez całą ciążę.
- Na bank to dziewczynka. Czuję to w kościach. - zacisnęłam pięść.
- Tak samo jak czułaś, że dostaniesz piątkę ze sprawdziany z matematyki?
Popatrzyłam na mamę i się skrzywiłam.
- Lepiej nie mówić tego na głos przy Bartku. Rozplanował już całą budowę boiska za domem i zamówił trzy zestawy młodego mechanika.
- Aż trzy? - zapytała mama i wszystkie na niego spojrzałyśmy.
Nieświadomy niczego pan Bartek, pomachał nam z uśmiechem.
- No cóż. W razie czego wychowacie panią mechanik. - poklepałam ją po ramieniu.
Pani Justyna zachichotała.
- Już prawie piętnasta. Za moment będę musiała zerknąć czy ziemniaki są już gotowe – mama odstawiła telefon z powrotem na stolik.
- Piętnasta?! - poderwałam się na nogi – Muszę się zbierać. - pozbierałam wszystkie moje rzeczy z trawy i poupychałam do torebki.
- Nie idziesz z nami do kina? - zdziwiła się pani Justyna.
CZYTASZ
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomanceJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...