04.06 Wtorek
Lekcje zaczynały się od angielskiego. Miałam nadzieję, że Szymański da nam dzisiaj spokój i będzie kazał rozwiązywać tylko jakieś zadania. Zawsze udaje mi się wtedy niepostrzeżenie oglądać pod ławką seriale.
Na szczęście tak było i dzisiaj. Zapisywał coś na laptopie, a my siedzieliśmy z głowami w podręcznikach.
Postawiłam go przed sobą na ławce i udając, że piszę, włączyłam Penelopę.
Dzwonek miał dzwonić za kilka minut, więc wątpiłam, żeby coś jeszcze się wydarzyło. Ale Szymański musiał oczywiście popsuć moje idealne scenariusze. Podniósł się i stanął przed tablicą, wgapiając się we mnie ze swoją standardową diaboliczną miną. Pewnie wyglądał tak nawet kiedy jadł deser lodowy z kolorową posypką.
Podszedł do mnie, więc prędko schowałam telefon między uda.
- Karolczak, też uważasz, że w piątym przykładzie powinna być odpowiedź B?
- Tak tak, zdecydowanie. - stłumiłam panikę, posyłając mu uśmiech.
Wtedy Szymański uświadomił mnie, że trzymam podręcznik do góry nogami.
______________________
Po szkole umówiłam się z dziewczynami i Adamem na wypad jedzeniowy. Wyczekiwałam więc końca lekcji z niecierpliwością, starając się nie myśleć o jedynce, którą dostałam na angielskim. To pogarszało moją sytuację jeszcze bardziej, ale wierzyłam, że jakoś nadrobię to kartkówkami, które poprawię. W końcu mam jeszcze aż dwa tygodnie do wystawienia ocen. Aż, prawda...?
W moich ustach wylądowała kolejna frytka. Ze złością, już trzydziestą minutę psioczyłam na Szymańskiego.
- Przymknij się w końcu. - Kaśka napchała moją buzię sałatką.
- Sama jesteś sobie winna. - powtarzała w kółko Magda.
Anka przyglądała nam się w ciszy, wgryzając się w hamburgera.
- Będziesz to jadł? - zapytała Adama, wskazując jego niedojedzoną tortillę.
- Możesz sobie zjeść.
Jęknęłam załamana i położyłam głowę na stoliku.
- Po prostu zacznij w końcu uważać na jego lekcjach i skup się na korepetycjach, to zobaczy, że ci zależy i może nie wystawi ci na koniec roku oceny niedostatecznej. - powiedziała Magda.
- Ale tak bardzo mi się nie chce...
Wszyscy jednocześnie westchnęli.
Przyjechała po mnie mama i od razu po wejściu do mieszkania, padłam na kanapę.
- Jedliśmy na mieście, nie dam rady zmieścić obiadu. - zawołałam do taty smażącego kotlety w kuchni.
Budyń położył mi się na twarzy, ale byłam tak zmęczona, że nie miałam siły go strącić.
- Chcesz te buty? Zamówiłam nowe trampki, ale są za małe. - mama nade mną stanęła.
Zerknęłam na nie i skinęłam jedynie głową, na nowo opadając głową na poduszkę.
Zdrzemnęłam się na chwilę, ale zaraz obudził mnie Budyń, który z mojej twarzy przeniósł się na głowę. Usiadłam i posadziłam go obok mnie. Rozciągnęłam się, przygotowując się mentalnie do pracy domowej z angielskiego. Musiałam zrobić dobrze wszystkie zadania, żeby ,tak jak mówiła Magda, Szymański zauważył, że mi zależy.
Najpierw jednak kąpiel.
Położyłam się we wrzątku, zamykając na moment oczy. Usłyszałam, że przyszła mi wiadomość, więc chwyciłam telefon i zaśmiałam się na widok zdjęcia Magdy z włosami całymi w szamponie, zaczesanymi do góry.
Przykryłam się pianą, przystawiłam do twarzy gumową kaczuszkę i naśladując minę Magdy, zrobiłam sobie zdjęcie. Szukałam jej w kontaktach, gdzie jest zapisana jako Szczypiorek. A to temu, bo przez całe gimnazjum chrupała go kilogramami.
Wysłałam do niej zdjęcie i czekałam na odpowiedź. Wiadomość, jednak długo nie przychodziła. Odblokowałam telefon i natychmiast zamarłam. Zamiast do niej, wysłałam to do Szymańskiego, który był w kontaktach zaraz obok.
W panice przerzuciłam telefon przez całą długość łazienki i zastanawiałam się, czy nie utopić się tu i teraz.
Jutro o 18 nowy rozdział : )
CZYTASZ
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomantizmJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...