05.06 Środa
Cały dzień unikałam Szymańskiego jak placków dyniowych, które mama wpychała we mnie w każde Halloween. Jeżeli sądziłam, że już nie raz najadłam się przy nim wstydu, to, to było nic w porównaniu do tego co stało się wczorajszej nocy.
Przed pójściem spać rozważałam, czy nie ukraść mu telefonu, nim zobaczy to zdjęcie, zmienić szkołę, albo od razu deportować się z kraju.
Cały ranek udawałam ból brzucha, błagając mamę, żebym została w domu, ale ona dobrze wiedziała, że zmyślam.
- Jeśli powiesz czemu tak bardzo nie chcesz iść dzisiaj do szkoły, to się zastanowię.
Za nic nie miałam zamiaru jej o tym mówić, tak więc przemykałam z jednej klasy do drugiej, rozglądając się na wszystkie strony, by czasem na niego nie wpaść.
Na przerwie opowiedziałam wszystko dziewczynom i Adamowi.
- Wiem, że miałaś pokazać mu, że zależy mi na wyjściu z zagrożenia, ale laska, bez przesady. - Anka się roześmiała.
Akurat wtedy, kiedy umierałam z zażenowania musiało wziąć się jej na głupie żarty.
Mieliśmy dzisiaj kartkówkę z niemieckiego, ale w ogóle nie mogłam się skupić. Przez całą lekcję patrzyłam w kartkę z pytaniami i nie docierał do mnie sens żadnego z poleceń. Za to docierało do mnie, że już za moment miał być angielski. Na samą myśl ściskało mi brzuch ze stresu.
Kiedy zadzwonił dzwonek, przekradłam się do wyjścia ze szkoły, ale Magda, na którą wpadłam na korytarzu, zaciągnęła mnie siłą pod klasę.
- Masz chodzić na lekcje, jeżeli chcesz skończyć szkołę!!
Szymański wyszedł z pokoju nauczycielskiego z kubkiem kawy w ręku, a ja schowałam się za Adamem i Kaśką. Weszłam do klasy ze spuszczoną głową i usiadłam na samym tyle, za Konradem, który był na tyle wysoki, że całą mnie zakrył.
- Czemu zmieniłaś ławkę? - Anka usiadła obok mnie.
- Udawaj, że mnie tu nie ma.
- Ale wiesz, że on i tak cię już widział, prawda? - Kaśka poprawiała włosy przed lusterkiem.
Agnieszka usiadła w ławce przed biurkiem Szymańskiego, trzepocząc sztucznymi rzęsami, które przy wielkości jej mózgu, powinny już dawno przeważyć jej głowę do przodu.
- Mógłby pan pomóc mi po lekcjach z zadaniami, które będą w piątek na kartkówce?
Ale ściemniara. Przecież wszyscy doskonale wiedzą, że umie perfekcyjnie angielski.
Widziałam po jego minie co chciał odpowiedzieć, ale ostatecznie zmusił się do wytłumaczenia jej spokojnym tonem, że po pracy ma już korepetycje z kimś innym.
Zorientowałam się, że miał na myśli mnie i za nic nie mogłam do tego dopuścić. Może jeszcze była szansa, żeby je odwołać. Choć kogo ja chciałam oszukać...
Skończyłam rozwiązywać ostatnie zadanie i akurat zadzwonił dzwonek. Prędko pozbierałam swoje rzeczy i wymieszałam się z tłumem. Nim jednak zdążyłam wyjść na korytarz, usłyszałam za sobą głos Szymańskiego, przez który aż się wzdrygnęłam.
- Karolczak, ty zostań.
Popatrzyłam na niego przerażona. Poczekał, aż wszyscy wyjdą i wystawił przed siebie telefon z moim zdjęciem.
- Wytłumaczysz mi to jakoś?
Moja twarz zagotowała się, jak woda na herbatę.
- Wysłałam to niechcący, to miało być do Magdy, nie do pana, jesteście podobnie zapisani w kontaktach, przysięgam – język zaczął mi się plątać i realnie zaczęłam rozważać przeniesienie się na drugą połowę kuli ziemskiej.
Jego westchnienie nie zwiastowało niczego dobrego.
- Nie przejmuj się, usunę to zdjęcie. - wyglądało na to, że nie tylko ja byłam zakłopotana tą sytuacją.
Chcąc wyjść z klasy, nie zauważyłam, że drzwi były zamknięte, więc się z nimi zderzyłam.
- Żyjesz, Karolczak...? - Szymański zapytał z politowaniem.
- Ta... - wyszłam na korytarz, trzymając się za nos i pomaszerowałam jak najszybciej do szatni.
Pomyśleć, że tego dnia musiałam się jeszcze z nim widzieć...
______________________________
Wcisnęłam się w strój od wuefu i padłam na ławkę w szatni, układając głowę na kolanach Anki.
- Co chciał Szymański? Chodziło o zdjęcie? - na jej twarzy pojawił się uśmieszek.
- Zmieniam szkołę. Albo nie, muszę opuścić kraj. Tylko tak uda mi się odbudować moją reputację.
- Jaką reputację? - Kaśka spięła loki w kok, podtrzymując ustami wsuwki.
Rozgrymasiłam się i odwróciłam na drugi bok.
- Nie ma co rozpaczać, myślałam że będzie gorzej, a tu patrz, wyszłaś z tego żywa. - Anka wbiła słomkę w kartonik soku.
Rzeczywiście Szymański podszedł do tego zaskakująco spokojnie. Sądziłam, że zacznie się po mnie wydzierać, zadzwoni do rodziców lub wpisze uwagę. Chociaż to zdecydowanie byłaby jedna z najdziwniejszych uwag w moim życiu.
______________________________
Biegliśmy wzdłuż boiska i miałam już serdecznie dosyć tego dnia. W połowie pierwszego wuefu, chłopcy poszli grać w nogę, a my w kosza. Ta gra nigdy nie wychodziła mi najlepiej, więc po prostu rzucałam się na każdego, kto był w posiadaniu piłki. Na drugiej godzinie chłopcy nadal grali, a my mogłyśmy robić co chcemy. Siedziałyśmy więc i przyglądałyśmy się ich grze.
Kiedy lekcje dobiegły nareszcie końca, pożegnałam dziewczyny oraz Adama i poszłam na parking, gdzie czekała pani Justyna.
Jej misją było przetransportowanie mnie bezpiecznie do domu, bez narażania się na stalkerów z fiku miku w głowie.
Wróciłam do domu i od razu padłam na kanapę.
- Cześć, Budyniątko. - dałam mu buziaka w nochal, gdy tylko wskoczył na mój brzuch.
Otarł się głową o mój policzek i ułożył się do spania.
Na stoliku w salonie leżała notatka od rodziców. Napisali, że pojechali załatwiać coś w firmie i że wrócą w nocy.
Więc to temu wysłali po mnie panią Justynę.
W lodówce czekał na mnie obiad do odgrzania, więc kilka minut później zajadałam się naleśnikami z borówkami i czekoladą.
Osiemnasta nadeszła szybciej niż tego chciałam. Wpuściłam do środka Szymańskiego, który zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Ale właściwie jak inaczej miał się zachowywać.
Przerobiliśmy wszystkie zadania, które mogły pojawić się na piątkowej kartkówce i kiedy się skupiłam, to wcale nie było to takie trudne jak mi się wydawało. Zrobiłam kilka zadań sama i zaskoczona usłyszałam pochwałę. Niewielką, ale jednak.
Ustaliliśmy, że żebym zdążyła przed wystawieniem ocen, będę musiała poprawić dwie kartkówki i sprawdzian plus na przyszły czwartek wykuć dział, z którego będzie ostatnia ocena. Wszystko było obgadane i pozostało już tylko się tego nauczyć. Zapowiadał się więc makabryczny tydzień pełen roboty.
Jutro o 18 nowy rozdział ~
CZYTASZ
Poranek o zapachu waty cukrowej
RomanceJest połowa maja. Druga klasa liceum wyjeżdża na upragnioną wycieczkę nad morze. Entuzjazm jednej z uczennic szybko odlatuje jednak w dal, gdy przez brak miejsc w autokarze, zmuszona jest siedzieć ze znienawidzonym nauczycielem angielskiego. Gdy do...