Rozdział 29

249 17 38
                                    

-Aiko! - zawołałam brata, wchodząc na dach. Moje serce szybko biło, a silny wiatr porywał moje włosy.

-Słyszałem już wszystko od Calciuma. - powiedział, wstając z przysiadu i do mnie podchodząc. Położył wspierająco dłoń na moim ramieniu. Nie wiem czy Oddział Leviego do radę chociażby się obronić, muszę wziąć prawie wszystkich wrogów na siebie.

-Co ja mam zrobić? - zapytałam bezsilnie, czując jak stres chwyta mnie za gardło. Nie wiem jak wybrnąć z tej sytuacji, nie mamy kompletnie planu. Kiedy mamy misję moim oddziałem jestem w miarę spokojna, wiem kogo na co stać i jakie podejmujemy ryzyko. Ale teraz nie wiem kompletnie na co możemy liczyć, przyjście Leviego i dzieciaków zachwiało całkowicie naszą akcją.

-Skup się, wszyscy będziemy walczyć. - powiedział twardo mój brat, dokładnie obserwując mnie swoimi pomarańczowymi tęczówkami. Ale... jak to?

-Kilka minut temu prawie zabito Sashę i Conniego, jak mają walczyć? - zapytałam zdezorientowana. Przecież to będzie posłanie ich prosto na śmierć. Nie dadzą rady.

-Posłuchaj mnie uważnie. Skoro mają manewr to mogą naprawdę nam pomóc, przecież ich szkoliliśmy. Nie są wcale tacy beznadziejni, dadzą radę. - powiedział mój brat, nieco mocniej ściskając moje ramię, żeby rzeczywistość bardziej do mnie dotarła. Mimo wszystko wciąż byłam bardzo zagubiona.

-Aiko, oni zginą. - wyszeptałam. To nie jest byle jaki tytan, czy niedoświadczeni żandarmi. Mówimy tu o wyspecjalizowanych żołnierzach z KRZYKU.

-Nora, spójrz na mnie. - rozkazał mój brat. Podniosłam oczy do góry, by napotkać jego wściekłe tęczówki. Był zły na mnie.

-Musisz w nich uwierzyć, z dobrym planem wszyscy przeżyjemy i wygramy. - powiedział stanowczo.
-Ale z jakim planem? - spytałam. Aiko lekko się uśmiechnął.

-Chyba już zapomniałaś kogo masz za brata. Nie dźwigaj wszystkiego sama, skup się na człowieku który najprawdopodobniej będzie liderem. Resztę zostaw nam. - powiedział poważnie. Ale jakim cudem mielibyśmy sobie dać radę? Jakie są szanse?

-Aiko, ale...
-ŻADNEGO ALE! Uwierz w Leviego. Dał sobie radę jako Kapral, to da sobie radę i teraz. Dobrze poprowadzi swoich żołnierzy. W końcu ty go uczyłaś, więc jest z niego zajebisty skurwiel. - potrząsnął moim ramieniem, posyłając mi wspierające spojrzenie.

Wypuściłam ciężko powietrze, przymykając oczy. Czy mam jakiś wybór poza zaufaniem swoim przyjaciołom? Chyba nie, więc dam im pole do popisu. Muszę odpuścić sobie samotną walkę.

-Dobrze. - skinęłam głową. Aiko szybko mnie przytulił, co odwzajemniłam.

-Zaatakuj gdy zorientujesz się kto dowodzi tym skurywsynom. Ja idę do Leviego i Equma. Przedstawię im plan. - powiedział mój brat, zostawiając mnie samą na dachu. Muszę uwierzyć w Oddział Specjalny i swojego chłopaka. Bez zaufania nie damy rady.

*POV LEVI*

Siedzieliśmy na dachu, obserwując jak Equm spokojnie dogląda cichej okolicy. Nic się nie działo, ale wszyscy trwaliśmy w napięciu. Armin się hiperwentylował. Stare kamienice stały spokojnie, wchłaniając południowe słońce. Prania wywieszone na balkonach zrywały się przy silniejszych podmuchach wiatru.

-Eren nam kiedyś opowiedział na stołówce... - zaczął niepewnie Connie. Wszyscy przenieśliśmy na niego ciekawski wzrok.
-Że Pan Eld niedługo przed śmiercią powiedział na postoju w lesie Gigantycznych Drzew "Czemu nie ma tu z nami Kasumi, ona zawsze nas jakoś ratowała." - powiedział cicho. Zacisnąłem zęby. Eld tak samo jak ja przez długi czas nie mógł pogodzić się ze śmiercią naszego pierwszego Kaprala. A teraz się dowiaduje, że jedną z jego ostatnich myśli było błaganie by dziewczyna wróciła z zaświatów.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz