Ten rok to czysty chaos. Pasma byle jakich wspomnień. Ból był obecny od zawsze, ale pojawiło się coś jeszcze...
Beznadziejne...
Nieważne. Nie myśl o tym - pomyślałam.- Rok comiesięcznej wiadomości szybko minął.
Odwróciłam się gwałtownie do dźwięku głosu Alexa. Pojawił się i stanął tuż przede mną wyższy i z uśmiechem, który zabierał całość uwagi, dlatego mało poświęciłam reszcie. Przeleciałam tylko wzrokiem przez jego sylwetkę i strój. Miał na sobie popielate jeansy, beżowe sandały i białą koszulkę. Były nie byle jakie.
- Jesteś? - zapytałam ucieszona.
Trochę nie dowierzałam, że to było naprawdę. Już drugi dzień czekałam samotnie nad jeziorem, chcąc go zobaczyć i ...
Udało się!
W końcu tu był.
To było prawdziwe.- Jestem.
Przysiadł obok i wyciągnął ręce w geście powitania. Przytulił mnie tak mocno, że jeszcze bardziej się ucieszyłam. Może to nie było ważne, a jednak rzadko ktokolwiek o tym pomyślał, tym bardziej uczynił.
Mimo że nasze objęcie trwało tylko kilka sekund, od razu wyczułam zapach czekolady i cytryny. Czymkolwiek osiągnął ten efekt, był super.
- Jak lot? - zapytałam, odsuwając się.
- W porządku. Przez awarię pierwszego samolotu jestem dopiero dzisiaj.
- Nigdy nie leciałam samolotem, nie wiem, jak to jest.
- Nuda. Uwierz mi, nuda. To co robimy?
Pochmurne, burzowe dni poprzednie skutecznie odstraszyły lipcowych wczasowiczów. Na opustoszałym pomoście ostaliśmy się tylko ja i dwójka najwytrwalszych rybaków. No, powiedzmy, rybaków, bo bardziej wychodziło im opróżnianie piw.
- Właściwie to nie wiem, pogoda jest paskudna.
Rozejrzałam się dookoła niezadowolona.
- Rowery. Weźmy rowery.
Wstał i pociągnął mnie za sobą... Kolejnego dnia pojawiło się słońce i ciągnęło się przez resztę lipca. Każdy dzień spędziliśmy nad jeziorem, bawiąc się i dokazując. Może byłoby idealnie, ale u mnie zawsze była jakaś skaza.
- Nie wejdziesz?
Tuż przy uchu usłyszałam jego ciepły i miły głos. Pojawił się bezszelestnie, siadając za moimi plecami.
- Jem kanapkę.
Przegryzając kolejny kawałek, odwróciłam się z uśmiechem, żeby widział, jak bardzo jestem zadowolona. Nie, żebym myślała o całym tabunie zainteresowanych sardelek i tym, jak zgrabnie udawały, że byłam ich koleżanką i po drugie absolutnie nieważne było to, że nie umiałam pływać, skakać z pomostu i robić wszystkich tych rzeczy, które miały szansę na aplauz.
- Źle się czujesz? - mówiąc, zajął miejsce obok.
- Jest dobrze.
- To dlaczego dzisiaj nie wchodzisz do wody?
- Zaraz wejdę, obiecuję.
- Na pewno wszystko dobrze?
- Jest super - odpowiedziałam.
Pół godziny później w końcu weszłam niechętnie do wody, żeby się przypodobać i uzyskać aprobatę. Z tym, że...
- Co robisz? - wykrzyknęłam nieco zbyt głośno, wynurzając się z wody.
Mieliśmy to przetrenowane i już kilka dni wcześniej pozwoliłam na pojedyncze zrzutki do wody, gdzie miałam grunt. A mimo to zawsze, gdy zaczynało się robić fajnie, mój mózg działał w innym kierunku,
Oczywiście kalkowałam zachowania z domu, gdzieżbym śmiała pokazać pełnię swoich emocji.
- Prowokuję Twój uśmiech i walczę o Twoje zainteresowanie - był z siebie zadowolony.
- Przepraszam. To nie mój dzień.
Zamiast przyjąć wesoły punkt widzenia, wypełzam z wody w zastraszajacym tempie, zebrałam rzeczy i wsiadłam na rower. Alex nie poszedł za mną, bo może uraziłam jego ego. Nieważne, to rzeczywiście był zły dzień. Po powrocie do domu okazało się, że dorastam i musiałam się zmierzyć z tematem miesiączki, pierwszej miesiączki.
Do teraz, gdy o tym pomyślę, boli mnie fakt, że nim wysępiłam pierwsze podpaski, minęło kilka miesięcy, a w tych miesiącach radziłam sobie papierem toaletowym. A potem wymieniałam podpaskę najrzadziej, jak tylko to było możliwe. Przydział jednej paczki nie był luksusem, ale takie były czasy, czyż nie?
Jedyne dobrego, co zapamiętałam z tego roku to Alex. Mimo że nie było gładko, to niczego nie zaprzepaściło. Nadal mnie lubił. Nie miałam jeszcze swojego telefonu, nie miałam tym bardziej swojego komputera, a dostęp do tego w szkole nie dość, że graniczył z cudem, to jeszcze był ograniczony limitem czasowym. A miało to znaczenie, bo po tych wakacjach te dwa przedmioty stały się moją obsesją. Zagraniczny przyjaciel wślizgnął się do mojej głowy jak tlen do płuc i zdawało się, że najbliższy początek roku będzie trochę lżejszy niż poprzednie. A przede wszystkim miałam przyjaciela. Miałam pierwszego przyjaciela.
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomanceIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...