12. Prawo

15 2 0
                                    

ALA

Przed drugą w nocy cumuję znów w domu i wymieniam się z Kielichem. Jest dla mnie tak dobry, że nie wyobrażam sobie, że można by bardziej. Rzucam mu się na szyję w progu drzwi, bo nie mogę sobie poradzić z tym, jakie mam wokół siebie szczęście. Kolejny raz ratuje mi skórę, kiedy przyjmuję nocną zmianę. Do urodzin Klary został tydzień, to też dzień, w którym skończę z tym wszystkim - postanowiłam to definitywnie.

- Wszystko dobrze? - pyta zatroskany.

- Dziękuję, że jesteś - odzywam się pełna emocji.

- Rozmawiałaś już z Laurą? Ciagle unikasz odpowiedzi.

- Jeszcze nie.

- Widzicie się codziennie w pracy.

- To nie takie proste.

- W sobotę urodziny Klary. Masz coraz mniej czasu. Lodówka świeci pustkami, rano skoczę na zakupy i podrzucę Wam jedzenie.

- Wiem, nie zdążyłam po południu, ale nie zwracaj uwagi na to, jak daleka jestem od ideału. Kończę z nockami. Naprawdę. Urodziny Klary i koniec. Obiecuję.

- Skarbie, to nie wrzut, to troska, ale masz rację. Koniec z nockami - dostaję pstryczka w nos - zostałbym, ale muszę zobaczyć, jak dają sobie radę na dole.

Wyplątuje się z moich ramion, całuje w czoło, a potem zgarnia buty, narzuca je w pośpiechu i przeskakując pod dwa schody, znika. Skupiam się na sobie i idę zrobić przejście przez mieszkanie. W pierwszej kolejności zaglądam do pokoju Klary i zauważam, że jest idealnie czysto, mimo zbierających się emocji, całuję ją w czoło i bezszelestnie wycofuję. W moim pokoju też prawie świeci, łazienka i kuchnia tak samo.

W tej ostatniej opieram się o blat kuchenny, bo muszę powstrzymać zbierające się łzy. Zostawiałam chaos, wracam i jest czysto. Poza resztą mojego porannego śniadania leżącego przy zlewie, nie ma niczego, do czego mogłabym się doczepić. Kiedy zbieram się w sobie, słyszę delikatne pukanie. Czyżby Kielich o czymś zapomniał?

- Hej - widzę uśmiechniętego Kovu.

- Zapukałeś?

Słychać w moim głosie zdziwienie, mimo że nie mam intencji mu dokuczyć. Nie spodziewałam się go, ale nie zamierzam narzekać, bo się pojawił. Mimo zmęczenia nawet się uśmiecham.

- Też nie dowierzam. Kielich mówił, że wróciłaś. Przynoszę kolację.

- Dla mnie? Niczego nie zamawiałam.

- To chyba masz specjalne względy. Właśnie skończyłem zmianę i pomyślałem, że masz ochotę, ale jeśli nie to idę - wskazał palcem na schody.

- Nie musiałeś. Dzięki. Wejdziesz?

- Pewnie jesteś zmęczona.

- To prawda, ale skoro mam jedzenie, to nie będę spać.

- Jesteś pewna?

- Nie wiem, czy nie zasnę z talerzem na twarzy, ale zapraszam - robię wymowną pauzę - Oczywiście żartuję, chodź.

Przepuszczam go przodem, a potem instruuję, że najlepszym wyjściem będzie kuchnia. Przechodzę pośpiesznie wgłąb i przy mikrofali wyciągam dwa talerze, nakładam po jednym żeberku, ziemniakach i surówce na każdy z talerzy, przerzucam je na stół, a potem sięgam do górnej półki, gdzie schowane są trzy puszki coli na czarną godzinę. Siadam na przeciwko dopiero, gdy kolacja jest gotowa.

- Smacznego.

- To było tylko dla Ciebie.

Obserwuję jego zdziwienie na twarzy, kiedy zauważa talerz przed sobą, jakby przez uprzednie pare minut go tutaj nie było.

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz