Przez chwilę zrobiło się nerwowo, kiedy przy którejś z kolei próbie na skraju asfaltowej drogi, próbowaliśmy z Alexem odkryć magię jego nowej deskorolki. A raczej to on próbował, bo nie wypadało się narzucać. Z resztą była za bardzo nowa i ...
Zdążyłam tylko złapać wielki haust powietrza, nim jego łokcie, a potem kolana wylądowały na czarnym, nieprzyjemnym i smolistym materiale drogi. Chciałam ruszyć na ratunek, ale szybciej przewrócił się na plecy z przekleństwami na ustach. Przejechałam wzrokiem przez jego ciało, nie było uszczerbku prócz garstki kurzu zebranej wokół stawów, więc skupiałam się na tym, co mówił. A raczej tym, czego nie mogłam zrozumieć.
- Mówisz po hiszpańsku - odezwałam się, mimo że mi się podobało.
- Co?
Odwrócił głowę w moim kierunku zdezorientowany, a zaraz pospiesznie wstał z asfaltu. Dobrze, że nie upadł na kamyczki leżące na poboczu. Nie byłoby tak przyjemnie.
- Mówisz po hiszpańsku - powtórzyłam.
- Sorry - przetarł pospiesznie twarz - wkurzyłem się.
- Nie trudno się domyślić - parsknęłam.
- To było śmieszne?
- A nie? - znów wymsknęło mi się.
- To moje pierwsze podejście.
Wrażliwość na temat biła po oczach. Porażka, coś okropnego.
- Jesteś w tym beznadziejny. Daj, pokażę Ci.
- Mówiłaś, że nie masz deskorolki.
- Bo nie mam, ale to proste - wzruszyłam beznadziejnie ramionami.
Podeszłam do wywróconej fioletowo -
zielonej deski i podkładając jedną stopę pod drewnianą ramę, a potem podrywając ją sprawnie do góry, przewróciłam mały sportowy sprzęt z powrotem na kółka. Wydawała się być bardzo elastyczną, a nawet miękką. Zdążyłam już zmierzyć się z luksusem, który powoli odkrywałam, odkąd poznałam Alexa, ale żeby deska? Zwykła deska, a taka różnica?- Coś nie tak?
Chwycił moje ramię. Dopiero wówczas zorientowałam się, że przyglądam się kółkom. Jakoś mechanicznie, jakkolwiek, nieświadomie? Deska znalazła się w moich dłoniach.
- Jest w porządku.
Rzuciłam ją pod nogi i pokazałam mu, jak to się robi. Nie miałam własnej deski, ale kiedy Julek zapominał o swojej, mogłam czasami potrenować.
- Ala! Mówiłaś, że nie umiesz!
- To nic! - odkrzyknęłam zadowolona z siebie, bo jeszcze się nie wywróciłam.
Była większa, a większa to coś innego.
- Chyba żartujesz! Jesteś niesamowita!
- Twoja kolej! - odkrzyknęłam, zatrzymując się.
Jakie to orzeźwiające.
- Na dziś mi starczy.
Wycofał się przeczącym gestem dłoni.
- Za szybko się poddajesz.
Wzdrygnęłam ramionami. Nie powiedziałam głośno, że bardzo, ale to bardzo mogliśmy spędzić tak resztę dnia.
- Akurat. Jak Ty, kiedy wchodzisz do wody?
- Dupek - odwarknęłam.
Zarzucisz atakiem? Obrona wychodzi na zawołanie.
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomanceIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...