21. Dzień po

8 1 0
                                    

ALEX

Koła w końcu zatrzymują się i wkraczam w nieznaną rzeczywistość. Pierwsze razy nie są proste, ale nie ma co ich się bać. No chyba, że...? Odpinam pospiesznie pasy, wychodzę i okrążam białą limuzynę, żeby otworzyć drzwi mojej żonie. Od razu chwytam jej delikatną dłoń i zaraz pochylam się, gdy suknia haczy o szpilki, uniemożliwiając ruch. Automatycznie przejeżdżam dłonią wzdłuż jej nogi aż za linię kolana, żeby podnieść lejący się materiał ku górze. Obracam się, żeby złapać jej spojrzenie i zauważam zapatrzenie. Jest tutaj dla mnie.
Hostia!

Przyśpieszam ruchy i w końcu udaje się nam wydobyć z auta, minęło kilka sekund, a czuję zmęczenie, jakbyśmy męczyli się pół dnia. Nadal trzymając Anę z trzaskiem zamykam drzwi i pociągając ją za rękę, kieruję się w stronę domu.

Pół roku temu wchodząc, widziałem błoto, walające się worki, styropian, kupki gruzu i niewykończone wnętrza. Od wczoraj niegdyś pusta bryła błyszczy najjaśniej w okolicy. Nie mogę się jeszcze przyzwyczajać, że ściągnęli tu trawnik, przez wejście prowadzi rząd bujnej trawy, gdzieniegdzie rozstawiono egzotyczne krzaczywa, a głównych szeroki chodnik zaprasza i zachęca do wejścia.

- Właśnie się spełnia, prawda? - goniąca za mną Ana zadaje melodyjnie pytanie.

- Co? - pytam i zwalniam, żeby miała szansę do mnie dołączyć.

- Wspólne życie - odpowiada, a na mnie spada fala silnych dreszczy i mocnych emocji, z którymi nie jestem w stanie zupełnie się zmierzyć.

Nie mam komentarza, który mógłbym pozostawić po tym zdaniu. Przygarniam Anę bliżej siebie, jakby to miało załatwić sprawę i w końcu chciałbym wprowadzić ją do domu. Zyskać trochę przestrzeni.

- Alex - słyszę.

Zatrzymuje mnie ruchem ręki i stajemy twarzą w twarz. Jest szósta rano kolejnego dnia, a moja żona promienieje, jakby dopiero się obudziła. Promienieje na mój widok. Powinienem chcieć zatopić się w tej miłości, przecież to było osiągalne. Przecież właśnie tu stoję. Mogę tej miłości dotknąć, mogę przejechać po niej palcem, mogę ją rozpalić, mogę z niej czerpać, mogę ukraść kawałek dla potrzebujących, mogę się jej poświecić, mogę zrobić cokolwiek przyjdzie mi na myśl, bo wiem, że jest dla mnie. Patrzę na płomień, a we mnie drzemie tylko wzbierająca fala tsunami.

- Kochanie, wiem, że jesteś zmęczony, ale mam jeszcze małe marzenie do spełnienia - przenosi dłonie na moją szyję i nasze ciała się zlepiają - przeniesiesz mnie przez próg - kończy.

To ostatnie, o czym właśnie marzę.
Czy tak nie powinno się robić? Robiliśmy to już raz. Przecież kilkanaście godzin temu, byłem w tym życiu. Z uśmiechem przenosiłem ją przez próg sali weselnej. Tylko te paskudne, niedokończone i niewygaszone uczucia żyły swoim życiem.

Wyrywam się z uścisku i podbiegam do szklanych drzwi, które popycham na tyle mocno, że otwierają się na oścież i podbiegam z powrotem do mojej panny młodej, którą chwytam sprawnie i oplecioną wokół mnie sprawnie przenoszę przez próg. Jej radość przebija się przez moją skorupę. Nie zwalniając, przechodzę przez hol, mijam salon i kieruję się do sypialni. Dopiero tam układam ją na poduszkach i całuję ją w czoło. Chciałby mnie złapać, ale wyswobadzam się.

- Muszę zamknąć drzwi - mówię i nie zwlekając, wychodzę.

Zamykając za sobą drzwi od sypialni, w ruchu ściągam marynarkę, którą rzucam na sofę, gdy ta znajduje się w zasięgu. Kieruję się do drzwi wejściowych i kolejno spędzam dwadzieścia minut oparty o blat, sącząc wodę i marząc o tym, żeby zasnąć. Jednocześnie przyglądam się jasnej aranżacji mebli kuchennych. Mam poczucie, jakby wszystko zrobiło się samo. Jakby nie należał do mnie i zdaję sobie sprawę, ile przegapiłem. Odkładam szklankę z zamiarem wyjścia, kiedy słyszę kroki. Zbliżam się w pośpiechu do marynarki, żeby wyjąć z niej klucze, ale nie namierzam ich. Kroki stają się wyraźniejsze, więc spoglądam w tym kierunku, żeby zobaczyć żonę w jedwabnej, cielistej narzutce. Jest na tyle jasno, że spod wydobywa się jej nagie, gładkie, lśniące ciało. Kiedy dochodzi o mnie, mam wrażenie, że narzutka nie robi już żadnego tła. Zatrzymuje się przy mnie w materiale zawieszonym na rękach wokół pasa i czeka na mój krok.

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz