ALEX
Koła w końcu zatrzymują się i wkraczam w nieznaną rzeczywistość. Pierwsze razy nie są proste, ale nie ma co ich się bać. No chyba, że...? Odpinam pospiesznie pasy, wychodzę i okrążam białą limuzynę, żeby otworzyć drzwi mojej żonie. Od razu chwytam jej delikatną dłoń i zaraz pochylam się, gdy suknia haczy o szpilki, uniemożliwiając ruch. Automatycznie przejeżdżam dłonią wzdłuż jej nogi aż za linię kolana, żeby podnieść lejący się materiał ku górze. Obracam się, żeby złapać jej spojrzenie i zauważam zapatrzenie. Jest tutaj dla mnie.
Hostia!Przyśpieszam ruchy i w końcu udaje się nam wydobyć z auta, minęło kilka sekund, a czuję zmęczenie, jakbyśmy męczyli się pół dnia. Nadal trzymając Anę z trzaskiem zamykam drzwi i pociągając ją za rękę, kieruję się w stronę domu.
Pół roku temu wchodząc, widziałem błoto, walające się worki, styropian, kupki gruzu i niewykończone wnętrza. Od wczoraj niegdyś pusta bryła błyszczy najjaśniej w okolicy. Nie mogę się jeszcze przyzwyczajać, że ściągnęli tu trawnik, przez wejście prowadzi rząd bujnej trawy, gdzieniegdzie rozstawiono egzotyczne krzaczywa, a głównych szeroki chodnik zaprasza i zachęca do wejścia.
- Właśnie się spełnia, prawda? - goniąca za mną Ana zadaje melodyjnie pytanie.
- Co? - pytam i zwalniam, żeby miała szansę do mnie dołączyć.
- Wspólne życie - odpowiada, a na mnie spada fala silnych dreszczy i mocnych emocji, z którymi nie jestem w stanie zupełnie się zmierzyć.
Nie mam komentarza, który mógłbym pozostawić po tym zdaniu. Przygarniam Anę bliżej siebie, jakby to miało załatwić sprawę i w końcu chciałbym wprowadzić ją do domu. Zyskać trochę przestrzeni.
- Alex - słyszę.
Zatrzymuje mnie ruchem ręki i stajemy twarzą w twarz. Jest szósta rano kolejnego dnia, a moja żona promienieje, jakby dopiero się obudziła. Promienieje na mój widok. Powinienem chcieć zatopić się w tej miłości, przecież to było osiągalne. Przecież właśnie tu stoję. Mogę tej miłości dotknąć, mogę przejechać po niej palcem, mogę ją rozpalić, mogę z niej czerpać, mogę ukraść kawałek dla potrzebujących, mogę się jej poświecić, mogę zrobić cokolwiek przyjdzie mi na myśl, bo wiem, że jest dla mnie. Patrzę na płomień, a we mnie drzemie tylko wzbierająca fala tsunami.
- Kochanie, wiem, że jesteś zmęczony, ale mam jeszcze małe marzenie do spełnienia - przenosi dłonie na moją szyję i nasze ciała się zlepiają - przeniesiesz mnie przez próg - kończy.
To ostatnie, o czym właśnie marzę.
Czy tak nie powinno się robić? Robiliśmy to już raz. Przecież kilkanaście godzin temu, byłem w tym życiu. Z uśmiechem przenosiłem ją przez próg sali weselnej. Tylko te paskudne, niedokończone i niewygaszone uczucia żyły swoim życiem.Wyrywam się z uścisku i podbiegam do szklanych drzwi, które popycham na tyle mocno, że otwierają się na oścież i podbiegam z powrotem do mojej panny młodej, którą chwytam sprawnie i oplecioną wokół mnie sprawnie przenoszę przez próg. Jej radość przebija się przez moją skorupę. Nie zwalniając, przechodzę przez hol, mijam salon i kieruję się do sypialni. Dopiero tam układam ją na poduszkach i całuję ją w czoło. Chciałby mnie złapać, ale wyswobadzam się.
- Muszę zamknąć drzwi - mówię i nie zwlekając, wychodzę.
Zamykając za sobą drzwi od sypialni, w ruchu ściągam marynarkę, którą rzucam na sofę, gdy ta znajduje się w zasięgu. Kieruję się do drzwi wejściowych i kolejno spędzam dwadzieścia minut oparty o blat, sącząc wodę i marząc o tym, żeby zasnąć. Jednocześnie przyglądam się jasnej aranżacji mebli kuchennych. Mam poczucie, jakby wszystko zrobiło się samo. Jakby nie należał do mnie i zdaję sobie sprawę, ile przegapiłem. Odkładam szklankę z zamiarem wyjścia, kiedy słyszę kroki. Zbliżam się w pośpiechu do marynarki, żeby wyjąć z niej klucze, ale nie namierzam ich. Kroki stają się wyraźniejsze, więc spoglądam w tym kierunku, żeby zobaczyć żonę w jedwabnej, cielistej narzutce. Jest na tyle jasno, że spod wydobywa się jej nagie, gładkie, lśniące ciało. Kiedy dochodzi o mnie, mam wrażenie, że narzutka nie robi już żadnego tła. Zatrzymuje się przy mnie w materiale zawieszonym na rękach wokół pasa i czeka na mój krok.
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomanceIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...