18. Prawda

10 1 0
                                    

ALA

Jak do tego doszło, że moje ciało czuje się jak na odwyku. Katuje samo siebie. Wróciłam do domu zmęczona, a i tak ciału wystarczyło energii, żeby we śnie doprowadzić mnie do orgazmu. Budzę się z ręką w spodniach i dokańczam posuwistymi ruchami to, co zaczęło się w marzeniach sennych.

Jest mi tak dobrze, gdy przyspieszam, przygryzam wargę, żeby nie wydać dźwięku, ponieważ Klara może się w każdej chwili obudzić. Szybciej, szybciej... trzeci raz nie zdążyłam pomyśleć, bo rozlała się po moim ciele fala elektryzującego ciepła.

To wszystko chyba z okazji jubileuszu, a raczej obchodów zniknięcia Michała. Mamy czwartek, a to dokładnie dwa tygodnie, odkąd widzieliśmy się ostatni raz i zostawił kawałek papieru. Na szczęście budzi się Klara i chcąc, nie chcąc, nie mogę teraz o tym myśleć. Sprawnie pakujemy się do przedszkola i godzinę później jestem w swojej placówce.

- Węszę seks - słyszę za plecami.

Głos Laury sprawia, że humor z pewnością stanie się lepszy. To będzie nasza pierwsza rozmowa w pracy, odkąd miałyśmy sprzeczkę, bo wcześniej była zasypana robotą. Dobrze jest do tego wrócić.

- Co? - pauza - Wariatko?

Obracam głowę w jej kierunku.

- To ja właśnie przeczesywałam włosy, jakby gorący blondyn wkładał mi kutasa do ust?

Szlag, aż tak to było widać? Poranny samoseks trwał zbyt krótko. Boże, jak mnie rozbudził.

- Laura! Wokół są dzieci.

Oczy wychodzą mi z orbit, prawie wychodzą. Żeby moja Laura tak przy dzieciach?

- W Twoim składziku na miotły? - rozgląda się.

- Nie, ale ktoś mógł usłyszeć.

- Masz paranoję.

- Zakład, że Twój pudel już węszy za panią? - odgryzam się żartobliwie.

Połowicznie, bo wcale bym się nie zdziwiła.

- Kto bardziej powinien się bać?

- Mnie to i tak wszystko jedno, wi-fi za każdym da się zresetować z Twojego stanowiska. Wybacz, że nie dam Ci tego samego.

Rozkładam bezradnie ręce.

- Cieszę się, że wróciłaś.

Jej uśmiech poprawia mi dzień, więc robię coś czego obie się nie spodziewamy. Pokonuję dzielącą nas przestrzeń i w odruchu ściskam waniliową postać, która zaraz odwzajemnia się tym samym.

- Ja też się cieszę - odpowiadam szczerze, a zaraz dodaję szeptem - ktoś idzie schodami.

Ruszam się w gazelim tempie, wychodzę z pomieszczenia gospodarczego i zamykam za sobą drzwi. Lata praktyki nauczyły mnie, że słuch w tej robocie zawsze musi być wyostrzony. Dobrze, że Laura pozostaje w bezruchu, bo mogłaby nas spalić. Nie musimy się przed nikim tłumaczyć, ale zawsze bawi mnie ta gra.

Ot, wyjawia się moja ulubiona postać. Tyle, co zdążyłam przyjąć pozę z miotłą.

- Nie widziałaś pani dyrektor?

Też cześć. Miło Cię widzieć. Nieszczerze.

- Nie jestem jej rozkładem jazdy.

- Tylko zapytałam.

Ależ jej się falset i świt uruchomił. Czyżbym coś powiedziała nie tak?

- Przepraszam. Znasz moje poczucie humoru. Zamiatam, na dole jej nie było.

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz