Cisza.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można się jej bać. Zdecydowanie była lepsza, niż panujący jazgot i huk uderzania pięścią w byt namacalny i ten nie. Z jakiegoś powodu przyszła i nie chciała odejść. Trwała od połowy sierpnia i wciąż nie było jej dosyć.Jeszcze w sierpniu dopadła mnie grypa żołądkowa rozmiarów Tytanica. Wcześniej nie doświadczyłam stanu, w którym wymiotuje się codziennie, nie znając zakończenia, bo każdego dnia tak samo w dzień i w nocy ciało wstawia Cię w stan przetrwania. Nie masz ochoty jeść, pić i ledwo słaniasz się na nogach z ciągłym odruchem, bo jakikolwiek zapach robi z Tobą to, co na Filadelfii z tymi po fentanylu.
W ostatnim tygodniu mama w końcu zabrała mnie do lekarza. Olśniło ją, że być może w końcu przestałam udawać i nie wmawiam sobie swojego stanu. Weszłam do poczekalni i chyba mam ten stan wycięty ze świadomości, bo już od progu rozpoczęła się moja walka o to, żeby utrzymać wnętrzności. Utrzymałam oględziny i metalowy osłuchiwacz, za którego dotknięciem wszystko podjeżdżało do góry. Chryste Panie, ile jeszcze? - pomyślałam. Lekarz natomiast nie zamierzał jeszcze kończyć.
- Jest Twoja mama na poczekalni? - zapytał.
- O co chodzi? Niech pan jej nie woła. Tylko mnie wkurzy - warknęłam, na ile to było możliwe.
- Powinienem - ruszył do przodu.
- Chyba jako osoba pełnoletnia nie potrzebuję matki - powiedziałam niezadowolona.
- Tak, ach tak! Rzeczywiście - wrócił za swój fotel.
- Sprawa jest bardzo delikatna i niczego nie wnioskuję. Przepiszę Ci elektrolity, środek osłonowy, tabletki, które powinny złagodzić objawy i jeszcze - zaczął notować na recepcie omówioną przed chwilą listę. Kiedy skończył podniósł się z powrotem do góry i dodał - nie zmuszam, ale przed przyjęciem leków proponuję wykonać test ciążowy na wszelki wypadek. Objawy utrzymują się na tyle długo, że warto wziąć to pod uwagę. Myślisz, że możesz być w ciąży?
Ciąża? Nie. Przecież nie było takiej możliwości.
- Nie. Nie jestem w ciąży - odpowiedziałam pewna siebie.
- Rozumiem. Gdyby coś się zmieniło albo stan utrzymywał, zapraszam na kolejną wizytę. Nie dłużej niż trzy, maksymalnie cztery dni. Wszystko jasne? Coś wytłumaczyć?
- Dziękuję doktorze - powiedziałam na do widzenia i zabrałam świstki papieru, którymi mnie uraczył.
Kolejnym przystankiem była apteka i tutaj już wyraźnie pamiętam, że w chodziłam do środka z niebotyczną ilością myśli i chyba nie byłam już pewna, czy to nie mogła być ciąża. Nie znalazłam się na niej, nic o niej nie wiedziałam, ale nie można jej było wykluczyć. Poza receptą podając ostatnią nazwę przez chwilę stałam oniemiała i na szczęście mnie tknęło. Nie tutaj - przeleciało mi przez myśl, genialną myśl.
Wróciłyśmy do domu jedynie z lekami na grypę żołądkową i mimo że ich nie wzięłam z obawy przed skutkami, bo co by było gdyby? W kolejnych dniach mój stan się polepszył i w początek września weszłam z myśleniem, że wszystko jest w porządku.
Wróciłam do myślenia o tym, że Alex przestał się odzywać, zniknął z wszelakich komunikatorów, nie odpowiadał na maile, wiadomości i sprawiało mi to coraz więcej niepokoju. Może i nie chciał już mnie znać, bo to było jedyne, o czym potrafiłam myśleć, ale życzeniem byłoby, gdyby potrafił uczciwie się do tego przyznać. A jeśli coś mu się stało? Chyba wolałabym, żeby mnie zostawił. Nie miałam nic poza tym, że im więcej się denerwowałam, tym stan chorobowy nawracał. A może to na tle nerwowym?
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomanceIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...