19. Siedem lat wcześniej - wrzesień

5 1 0
                                    

Cisza.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można się jej bać. Zdecydowanie była lepsza, niż panujący jazgot i huk uderzania pięścią w byt namacalny i ten nie. Z jakiegoś powodu przyszła i nie chciała odejść. Trwała od połowy sierpnia i wciąż nie było jej dosyć.

Jeszcze w sierpniu dopadła mnie grypa żołądkowa rozmiarów Tytanica. Wcześniej nie doświadczyłam stanu, w którym wymiotuje się codziennie, nie znając zakończenia, bo każdego dnia tak samo w dzień i w nocy ciało wstawia Cię w stan przetrwania. Nie masz ochoty jeść, pić i ledwo słaniasz się na nogach z ciągłym odruchem, bo jakikolwiek zapach robi z Tobą to, co na Filadelfii z tymi po fentanylu.

W ostatnim tygodniu mama w końcu zabrała mnie do lekarza. Olśniło ją, że być może w końcu przestałam udawać i nie wmawiam sobie swojego stanu. Weszłam do poczekalni i chyba mam ten stan wycięty ze świadomości, bo już od progu rozpoczęła się moja walka o to, żeby utrzymać wnętrzności. Utrzymałam oględziny i metalowy osłuchiwacz, za którego dotknięciem wszystko podjeżdżało do góry. Chryste Panie, ile jeszcze? - pomyślałam. Lekarz natomiast nie zamierzał jeszcze kończyć.

- Jest Twoja mama na poczekalni? - zapytał.

- O co chodzi? Niech pan jej nie woła. Tylko mnie wkurzy - warknęłam, na ile to było możliwe.

- Powinienem - ruszył do przodu.

- Chyba jako osoba pełnoletnia nie potrzebuję matki - powiedziałam niezadowolona.

- Tak, ach tak! Rzeczywiście - wrócił za swój fotel.

- Sprawa jest bardzo delikatna i niczego nie wnioskuję. Przepiszę Ci elektrolity, środek osłonowy, tabletki, które powinny złagodzić objawy i jeszcze - zaczął notować na recepcie omówioną przed chwilą listę. Kiedy skończył podniósł się z powrotem do góry i dodał - nie zmuszam, ale przed przyjęciem leków proponuję wykonać test ciążowy na wszelki wypadek. Objawy utrzymują się na tyle długo, że warto wziąć to pod uwagę. Myślisz, że możesz być w ciąży?

Ciąża? Nie. Przecież nie było takiej możliwości.

- Nie. Nie jestem w ciąży - odpowiedziałam pewna siebie.

- Rozumiem. Gdyby coś się zmieniło albo stan utrzymywał, zapraszam na kolejną wizytę. Nie dłużej niż trzy, maksymalnie cztery dni. Wszystko jasne? Coś wytłumaczyć?

- Dziękuję doktorze - powiedziałam na do widzenia i zabrałam świstki papieru, którymi mnie uraczył.

Kolejnym przystankiem była apteka i tutaj już wyraźnie pamiętam, że w chodziłam do środka z niebotyczną ilością myśli i chyba nie byłam już pewna, czy to nie mogła być ciąża. Nie znalazłam się na niej, nic o niej nie wiedziałam, ale nie można jej było wykluczyć. Poza receptą podając ostatnią nazwę przez chwilę stałam oniemiała i na szczęście mnie tknęło. Nie tutaj - przeleciało mi przez myśl, genialną myśl.

Wróciłyśmy do domu jedynie z lekami na grypę żołądkową i mimo że ich nie wzięłam z obawy przed skutkami, bo co by było gdyby? W kolejnych dniach mój stan się polepszył i w początek września weszłam z myśleniem, że wszystko jest w porządku.

Wróciłam do myślenia o tym, że Alex przestał się odzywać, zniknął z wszelakich komunikatorów, nie odpowiadał na maile, wiadomości i sprawiało mi to coraz więcej niepokoju. Może i nie chciał już mnie znać, bo to było jedyne, o czym potrafiłam myśleć, ale życzeniem byłoby, gdyby potrafił uczciwie się do tego przyznać. A jeśli coś mu się stało? Chyba wolałabym, żeby mnie zostawił. Nie miałam nic poza tym, że im więcej się denerwowałam,  tym stan chorobowy nawracał. A może to na tle nerwowym?

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz