14. Spróbujmy

7 1 0
                                    

ALEX

Jakimś cudem albo moim portfelem ochrona organizuje mi auto, gdy ja bawię się w najlepsze. Nie zakładałem takiego scenariusza, ale skoro się zadeklarowałem, nie ma innej opcji. W trakcie zabawy ulatniam się, żeby przejąć kluczyki, nie do końca jestem zadowolony z tego, co widzę. Srebrna Audi, którą widzę, trochę już przeżyła, a i tak nie bardzo pasuje do Michała. Cokolwiek mi nie odpowiada, nie mam wyjścia, biorę kluczyki, a dwie godziny później, sprawiając przykrość Kielichowi, pakuję ostatnie prezenty do bagażnika.

Kiedy Ala wychodzi z lokalu z małą na rękach, puszczam jedną z toreb i śpieszę, żeby ją przejąć. Mimo delikatnego sprzeciwu mamy, dziewczynka na szczęście widzi w tym okazję. Zdążyłem już przepakować coś na kształt fotelika, mające jedynie służyć jako podstawka i mimo że wyrzuciłbym to jedynie do kosza, wiem, że to nie jest temat na dzisiaj. Z drobnym niesmakiem zapinam wciąż napakowaną energią solenizantkę, a potem wracam do bagażnika, jednym ruchem zatrzaskam wszystko, zapominając o zastanym bałaganie i zajmuję miejsce kierowcy.

- Niezły samochód - Ala zagaja rozmowę.

- Raty wciąż się spłacają - odwracam się z uśmiechem.

- Całe życie na kredycie.

- Żebyś wiedziała, ale kiedyś to musi się skończyć.

- Pewnie tak. Kiedyś tak. Chyba nas już nie będzie.

- Muzyka, muzyka - podekscytowany głos wyrywa się z tylnego siedzenia.

- Księżniczka, jeszcze nie zmęczona? -odpowiadam, spoglądając w lusterko.

- Mam mnóstwo energii - zatacza dłońmi duże koło.

- Klara. Wystarczy. Z tą księżniczką też bym nie przesadzała, póki ma jakikolwiek kręgosłup moralny.

- Jak sobie życzycie.

Uśmiecham się pod nosem i nie miałbym nic przeciwko, żeby im zaimponować, gdyby nie to, że siedzę w tym aucie pierwszy raz w życiu. Wszystko wydaje się intuicyjne, a mimo to czuję przepływający, ulotny, negatywny dreszcz. Pospiesznie wciskam pierwszy najbardziej pasujący guzik. Działa. Bardziej rozluźniony zmieniam pas, a potem spoglądam znów w lusterko zadowolony z siebie i widzę, jak Klara z głową przytuloną do boku śpi.

- Zasnęła - odzywam się w pełnym szoku.

- Jeśli była tak przebodźcsowana, jak jestem ja, to będzie ciężka noc.

- Świetnie sobie poradziłaś, wiesz?

- Dzięki.

- Klara na pewno zapamięta dzisiejszy dzień, tak myślę, że dałaś jej wspomnienie na całe życie. To bezcenne - mówię z największą powagą na jaką mnie stać.

- Zazwyczaj niewiele mogę jej dać.

- Zazwyczaj to jesteś najlepszą i najsilniejszą mamą, jaką można sobie wyobrazić.

Odwraca się przelotnie w moim kierunku i łapię jej spojrzenie. Czy pomyślała, że sobie żartuję? Nie wiem, jak odczytać jej wyraz twarzy, ale nie muszę, bo znów się odzywa.

- Przepraszam za dzisiaj. Coś mnie napadło.

- To powinno być Twoim najmniejszym zmartwieniem.

- Jest zupełnie inaczej.

- Za dużo analizujesz. Niech wszystko się toczy - szepczę.

Sam wolę nie myśleć o terminie ważności.

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz