22. Nie tak szybko

7 1 0
                                    

ALEX

Kiedy wchodzę do domu dobiega północ. Wszystkie światła są zgaszone, więc utrzymuję ten stan. Jeśliby spała, wszystko na kilka godzin stałoby się prostsze. Przechodzę niespiesznie przez salon i kieruję się do sypialni. Chcę ją tam zastać, ale do moich pleców dociera mowa.

- Jesteś - drżenie słyszalne w jej głosie kłuje mnie prosto w serce.

- Nie śpisz?

- Czekałam na Ciebie - tym razem szepcze.

Chciałbym móc powiedzieć, że się cieszę i tęsknie, ale stawiam jedynie wolne kroki do przodu.

- Nie chciałeś się żenić? Coś się zmieniło?

Nie traci czasu na owijanie w bawełnę. Kolejna dobra cecha.

- To nie tak - mówię i kręcę przecząco głową.

Przez chwilę byłem pewien, że możemy być dla siebie wszystkim.

- Co jest nie tak? Alex, co jest nie tak? - pyta niby dostanie, niby wyraźnie, ale..

Dlaczego prawda po prostu nie może mi przejść przez gardło? A potem dławi się u podstawy języka.

- Przepraszam Cię, Ana, cholernie Cię przepraszam.

Zbliżam się w pół kroku na wyciągnięcie ręki i klękam u jej nóg, żeby zatrzeć granice.

- Nie możesz mnie teraz dotykać - odpowiada.

Zrywa się z miejsca i prawie przebiega do wyspy kuchennej, przy której odpala światło. Ledowe paski oświetlają nieco przestrzeń i daje nam wgląd w nasze twarze. Na Any widoczny jest ból i bardzo duża niepewność. Przygryza nerwowo wargę i kręci pospiesznie obrączką na placu. Tak, widzę to.

- Nie chciałem Cię przestraszyć. Jestem wykończony. Zachowuję się, nawet nie wiem, jak to określić. Wszystko popsułem, dlatego że... - plątam się w słowie i gestach.

- Że?

Po prostu to powiedz - myślę.

- To nowa sytuacja. Nie wiem, może chodzi o to, że moi rodzice się rozwiedli? Ana, jestem tak cholernie przerażony. Nie umiem ogarnąć myśli. Wszystko mnie drażni. Sam tego nie rozumiem - wymyka mi się z ust zupełnie inna kwestia.

W międzyczasie pośpiesznie wyciszam telefon, który zaczyna się do mnie dobijać. Nic z tego. Nie odbiorę. Wsuwam pospiesznie aparat z powrotem do kieszeni.

- Alex, jestem tutaj. Kochanie, bądź ze mną, mów do mnie. Jestem po to, żeby wspierać każde Twoje rozterki. Przez chwilę bałam się, że chcesz się ze wszystkiego wycofać.

- Ja też cholernie się boję...

Znów w odruchu chwytam za telefon. To tylko wibracje, a jednak jestem na to urządzenie wyczulony.

- Kto to? - wchodzi w moje słowo, bo interesuje ją, kto dzwoni bardziej niż mnie.

- Dzwonią ze szpitala. Już drugi raz - mówię i odkładam telefon na blat.

- Jesteś na urlopie - bierze głęboki wdech powietrza i dodaje - Odbierz.

Szacunek.
Wraca do mnie to słowo ze zdwojoną mocą, widząc jak Ana po prostu godzi się na każdy aspekt mnie, przez ułamek chwili mam odwagę, żeby zmierzyć się z tym teraz.

- Jestem na urlopie - mówię, przykładając słuchawkę do ucha.

Ordynator, nie ordynator. Nie jest to dobry moment.

Późnymi nocamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz