ALEX
Kiedy wchodzę do domu dobiega północ. Wszystkie światła są zgaszone, więc utrzymuję ten stan. Jeśliby spała, wszystko na kilka godzin stałoby się prostsze. Przechodzę niespiesznie przez salon i kieruję się do sypialni. Chcę ją tam zastać, ale do moich pleców dociera mowa.
- Jesteś - drżenie słyszalne w jej głosie kłuje mnie prosto w serce.
- Nie śpisz?
- Czekałam na Ciebie - tym razem szepcze.
Chciałbym móc powiedzieć, że się cieszę i tęsknie, ale stawiam jedynie wolne kroki do przodu.
- Nie chciałeś się żenić? Coś się zmieniło?
Nie traci czasu na owijanie w bawełnę. Kolejna dobra cecha.
- To nie tak - mówię i kręcę przecząco głową.
Przez chwilę byłem pewien, że możemy być dla siebie wszystkim.
- Co jest nie tak? Alex, co jest nie tak? - pyta niby dostanie, niby wyraźnie, ale..
Dlaczego prawda po prostu nie może mi przejść przez gardło? A potem dławi się u podstawy języka.
- Przepraszam Cię, Ana, cholernie Cię przepraszam.
Zbliżam się w pół kroku na wyciągnięcie ręki i klękam u jej nóg, żeby zatrzeć granice.
- Nie możesz mnie teraz dotykać - odpowiada.
Zrywa się z miejsca i prawie przebiega do wyspy kuchennej, przy której odpala światło. Ledowe paski oświetlają nieco przestrzeń i daje nam wgląd w nasze twarze. Na Any widoczny jest ból i bardzo duża niepewność. Przygryza nerwowo wargę i kręci pospiesznie obrączką na placu. Tak, widzę to.
- Nie chciałem Cię przestraszyć. Jestem wykończony. Zachowuję się, nawet nie wiem, jak to określić. Wszystko popsułem, dlatego że... - plątam się w słowie i gestach.
- Że?
Po prostu to powiedz - myślę.
- To nowa sytuacja. Nie wiem, może chodzi o to, że moi rodzice się rozwiedli? Ana, jestem tak cholernie przerażony. Nie umiem ogarnąć myśli. Wszystko mnie drażni. Sam tego nie rozumiem - wymyka mi się z ust zupełnie inna kwestia.
W międzyczasie pośpiesznie wyciszam telefon, który zaczyna się do mnie dobijać. Nic z tego. Nie odbiorę. Wsuwam pospiesznie aparat z powrotem do kieszeni.
- Alex, jestem tutaj. Kochanie, bądź ze mną, mów do mnie. Jestem po to, żeby wspierać każde Twoje rozterki. Przez chwilę bałam się, że chcesz się ze wszystkiego wycofać.
- Ja też cholernie się boję...
Znów w odruchu chwytam za telefon. To tylko wibracje, a jednak jestem na to urządzenie wyczulony.
- Kto to? - wchodzi w moje słowo, bo interesuje ją, kto dzwoni bardziej niż mnie.
- Dzwonią ze szpitala. Już drugi raz - mówię i odkładam telefon na blat.
- Jesteś na urlopie - bierze głęboki wdech powietrza i dodaje - Odbierz.
Szacunek.
Wraca do mnie to słowo ze zdwojoną mocą, widząc jak Ana po prostu godzi się na każdy aspekt mnie, przez ułamek chwili mam odwagę, żeby zmierzyć się z tym teraz.- Jestem na urlopie - mówię, przykładając słuchawkę do ucha.
Ordynator, nie ordynator. Nie jest to dobry moment.
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomanceIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...