ALA
Wychodzę ze spożywczaka, analizując, czy mam wszystkie zakupy. Kielich zaprosił moją córkę do kina, więc mam czas na zrobienie odświętnej kolacji dla nas wszystkich, kiedy oni będą się dobrze bawić. Rzadko mogę sobie pozwolić, żeby wydać tyle kasy na raz, ale jutro są urodziny mojej córki. To wystarczy. Pomidory, śmietana, mozarella, bazylia... Wymieniam w głowie produkty na pomidorowe pulpeciki, kiedy skręcam na naszą ulicę.
Od razu przystojny surfer rzuca się w oczy. Przestępuje z nogi na nogę, trzymając telefon przy uchu. Ewidentnie jest poddenerwowany. Nie zamierzam nawiązywać kontaktu, ale nie mogę przejść obojętnie obok przystojnej twarzy i całej reszty. Wystarczyło, że przeniósł mnie do łóżka... Kielichowi oberwało się następnego ranka, a jeśli chodzi o Kovu? Czarna bluza z kapturem, czarne długie spodnie i buty sprzyjają wizji, że jest z innej planety. Mógłby grać tajniaka i przy okazji zechcieć mnie uratować. Potrafiłby użyć siły, przyciągnąć do ściany i ...
- Szlag - jestem na tyle blisko, żeby usłyszeć jego głos. Bardzo, bardzo ponętny głos.
Już prawie mam skręcać do wejścia. Zostało mi może dziesięć metrów, kiedy dostrzegam jak przez moje drzwi wychodzi moja córka, a tuż za nią człapie się obładowany Kielich. Nie zauważają mnie, więc nie zamierzam komentować biernej postawy rodzicielskiej przybranego ojca mojej córki. Jednocześnie zauważam jak spojrzenia dwóch znajomych panów krzyżują się.
- Dziś nie masz zmiany - Kielich jest pierwszy.
- Dziś wtorek - spogląda na niego przenikliwie.
- Nie napisałem Ci? - temu pierwszemu głos nieco uchodzi ze zwyczajnego tonu.
Kovu kiwa pospiesznie głową, przecząc, wkładając ręce do kieszeni spodni. No cóż, nikt nie jest ideałem, ale nic dziwnego, że wśród personelu jest ciągła rotacja, kiedy szef nie posiada managera, który mógłby go odciążyć. Moją pomocą też wzgardził tak, że odbijało mu się to teraz czkawką. Mogłabym być bardziej surowa, gdyby nie fakt, że właśnie chwyta małą na ręce i moja gwiazda promienieje.
- Stary, przepraszam - rzadko Kielich tak truchleje.
- Spoko, tylko przyjechałem na daremne. Lola też nic nie wie.
- Stawiam piwo za fatygę - przyjaciel ratuje sytuację.
Wpatruję się w sytuację, zamiast przemknąć niewidocznie obok, bo trudno mi oderwać wzrok od przystojniaka w czerni. Od dawna męski widok nie elektryzował jak teraz.
- Mama - słyszę. Klara promienieje.
Łapię się na tym, że teraz wszystkie spojrzenia przeniosły się na mnie, a miało mnie tutaj nie być... Uśmiecham się niewinnie i robię kilkanaście kroków do przodu, zbliżając się.
- Cześć żabko, już idziecie?
- Wujek mówił, że musimy mieć czas na wybór popcornu, nachosów i coli.
- Ach, tak? - spoglądam z zapytaniem na twórcę domniemanego pomysłu.
- Już wracasz? - próbuje zmienić temat.
Nie naciskam, bo przelotnie łapię wzrok Kovu, który właśnie obserwuje moją córkę, a mimo to nie wydaje się być speszonym, gdy go przyłapuję. Właściwie się nie znamy, a mimo to interesuje mnie na tyle, że nie mam ochoty robić afery o nieuzgodnione zmiany żywieniowe.
- Wszystko dostałam u Pasa, nie musiałam iść dalej - odpowiadam i zwracam się do podmiotu moich westchnień - Cześć.
- Miło Cię widzieć - odwzajemnia uśmiech i wyciąga ręce z kieszeni.
CZYTASZ
Późnymi nocami
RomansaIdziemy przez życie osobno, a jednak czasami obieramy wspólne punkty na mapie. Idziemy raz szybciej, raz wolniej. Co jakiś czas upadamy. Tak łatwo jest wtedy się poddać. Dlaczego masz zaufać mi, że warto tu być? Wiem, jak to jest chodzić we mgle. W...