Cassandra

21.5K 717 9
                                        

Pachniał bosko, to musiałam mu przyznać. Nigdy nie czułam tak silnego i pociągającego zapachu. Kiedy jego woń dotarła do mojego nosa musiałam użyć całej mojej woli aby nie zaskomleć z wrażenia. Płynęła od niego czysta woń Alfy. Jego zapach reprezentował nie tylko władczość, ale i siłę. Mojej wilczycy bardzo się to podobało, mnie już nie koniecznie. 

Obawiałam się tego jak będzie wyglądać moja przyszłość u jego boku. Był niezwykle władczy i dominujący jak przystało na prawdziwego przywódcę. Świetne cechy dla Alfy, nieco mniej świetne dla mate. 

Już od początku wykazywał się zaborczością i nadopiekuńczością. O ile jedno i drugie w małych dawkach było wskazane, to miałam przeczycie, że w jego przypadku skończy się to solidnym przedawkowaniem. 

Bałam się, trzeba powiedzieć sobie to w prost. Bałam się jego i tej niepewności co do mojego losu. 

Dlaczego więc opuściłam moje stado? Dlaczego zrezygnowałam z miarę przyzwoitego życia i dałam się ponieść instynktom?

Z jednej strony byłam świadoma, że mi nie odpuści. Nie było możliwości aby odszedł stamtąd beze mnie. Jeżeli nie poszłabym z nim dobrowolnie zabrałby mnie siłą. Moje stado mogło mnie bronić,ale czy zdecydowałoby się na to? Byłam tylko Omegą, dziewczyną z kuchni od prostych zadań. Nie byłam nikim wyjątkowym, nikim kto byłby niezbędny dla stada. Z tego powodu daliby mnie zabrać. Wątpiłam aby ktoś nadstawił gardła w mojej obronie. Zwłaszcza jeżeli przeciwnikiem był Alfa. 

Z drugiej strony coś kazało mi się zgodzić. Jakaś wewnętrzna potrzeba by coś zmienić. Moje życie było dobre, przepełnione ciężką pracą i powtarzalnością, ale dobre. Nie brakowało mi jedzenia, nie byłam bita. Chciałam jednak czegoś więcej. W moim stadzie nie było dla mnie przyszłości. Spędziłabym resztę swoich dni w kuchni i nawet nie poznała otaczającego mnie świata. W najgorszym wypadku zamieniłam jedno więzienie na drugie. 

Sebastian również zapoznaje się z moim zapachem. O dziwo musi być dla niego przyjemny ponieważ nie zawracając sobie głowy powściągliwością zanurza łeb w moim futrze. Czuję jak jego wilgotny nos ociera się o moją skórę i po moim ciele rozchodzi się przyjemne uczucie mrowienia.

Kiedy nasze zapachy nie mają już przed nami tajemnic mężczyzna osuwa się nieco i przechyla łeb nie spuszczając ze mnie wzroku. Czeka na mój ruch. Tylko, że ja kompletnie nie wiem co mam teraz zrobić. Nikt minie powiedział jak powinnam się zachować. Nie planowano, że kiedyś wyjdę za mąż, nawet nie wspomnę o znalezieniu swojego mate więc nikt nie nauczył mnie jak należy postępować w takiej chwili. 

Oczywiście coś tam wiedziałam. Pierwsze spotkanie w wilczej formie było jednym z etapów zacieśniania więzi mate. Tylko jakie były te inne etapy? 

Postanowiłam zdać się na instynkt. Najwyżej się ośmieszę. Liczyłam tylko na to, że nieświadomie nie zrobię czegoś co mogłoby go rozgniewać. 

Rzucam się biegiem w las.

Tak jak mówiłam zdałam się na instynkt. Wydawało mi się to właściwe, a poza tym miałam ogromną ochotę aby pobiegać. Tak rzadko miałam do tego okazję. 

Uderzając łapami o miękkie leśne podłoże i czując rozwiewające moje futro podmuchy wiatru czułam się wolna. Moje serce wypełniła dzika, dziecięca radość. 

Biegłam coraz szybciej prosto przed siebie. Pozwoliłam sobie nawet na kilka wesołych szczeknięć, zupełnie niczym niewychowane szczenię, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Nie było tutaj nikogo kto mógłby mnie upomnieć. 

Chociaż chyba jednak ktoś był. Za sobą usłyszałam zbliżające się w szybkim tempie kroki. Coś za mną biegło. Przyśpieszyłam. 

Dawałam z siebie wszystko, ale i tak czułam czyjąś obecność. Jakby tego było mało była coraz bliżej. 

Kiedy wypadłam z pomiędzy drzew na jedną z leśnych polan poczułam jak coś przygniata mnie do ziemi. 

Dopiero teraz sobie przypomniałam - Sebastian. 

To on był tą obecnością, to on mnie gonił. Trochę mi ulżyło, że to nie jakieś dzikie wierze chociaż te raczej nas nie atakowały. Wyczuwały w nas nadrzędnych drapieżników i przeważnie unikały starcia. 

Sebastian przycisnął moje ciało do ziemi. Położył się na mnie całym swoim ciężarem i delikatnie kąsał skórę na moim karku. 

Próbowałam się uwolnić, nawet kilka razy kłapnęłam na niego zębami, ale wszystko na nic. Mężczyzna zdawał się nawet nie zauważać moich wysiłków. 

Wiedziałam do czego zmierzał, chciał abym przybrała ludzką postać. To jednak oznaczałoby brak futra, ubrań i co za tym idzie kompletną nagość której chciałam uniknąć. Nie byłam na to gotowa. 

Dałam upust swojej narastającej frustracji wydając z siebie dość głośne skomlenie pomieszane z warczeniem.  Sebastian chyba zrozumiał ponieważ pozwolił mi wstać. Szybko otrzepałam się z ziemi i trawy po czym posłałam mu oburzone spojrzenie. Jeżeli tak wyglądają wilcze zaloty to ja podziękuję, nic fajnego. Już wolałabym dostać kwiaty. 

Mężczyzna patrzy na mnie z zadowoleniem wypisanym na pysku. 

Moje ubrania ! 

Właśnie uświadamiam sobie, że zostały spory kawałek stąd. Muszę po nie wrócić bo inaczej nie ominie mnie wątpliwa przyjemność przybrania ludzkiej, całkiem nagiej ludzkiej postaci na oczach tego mężczyzny. 

Jego niedoczekanie. 

Chcę już wrócić do lasu kiedy dostrzegam innego wilka. Na dodatek trzymającego w zębach moje ubranie. 

Sebastian też na niego zerka. Wydaje krótkie ostrzegające warknięcie na co tamten upuszcza ubranie i znika pomiędzy drzewami. 

Świetnie, mieliśmy przez cały czas widownię.

To pewnie jeden z wilków z jego watahy. Ciekawe czy był też w posiadłości mojego Alfy. W sumie było to bardzo prawdopodobne. Sebastian pomimo swojej całej siły raczej nie zapuściłby się sam tak daleko w obcy teren. 

Podbiegam do swoich ubrań i dając znak mężczyźnie aby nie ważył się za mną iść chowam się by w spokoju i bez świadków ponownie je na siebie założyć. 



Prawdziwa LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz