Cassandra

17K 596 18
                                    

Nie posłuchał. Powinnam wiedzieć, że nie posłucha.

Czarny wilk pojawia się przede mną w mgnieniu oka. Patrzy na mnie wygłodniałym spojrzeniem. W każdej innej okoliczności na widok takiej bestii wpadłabym w panikę. Teraz czuję tylko przenikające moje ciało dreszcze, których znaczenie trudno określić. Mają w sobie coś z podekscytowania, podniecenia, ale i napięcia oraz nerwowości.

Istna karuzela emocji. Zupełne przeciwieństwo do mojego dotychczasowego życia uczuciowego. 

Wykorzystując moje roztargnienie wilk łapie w zęby moje ubranie. Nie umyka jednak mojej uwadze, że z ochotą zaciąga się ich zapachem. Zakładam, że oprócz mojego zapachu wyczuwa tam również zapach kuchni i kurzu. Wątpiłam aby po całym dniu pracy były idealnie czyste. Sama potrafiłam wskazać kilka niewielkich plam i zabrudzeń. W związku z tym musiały też nieprzyjemnie pachnieć, zwłaszcza dla kogoś z tak delikatnym i dobrym węchem. Jednak stojący naprzeciwko mnie wilk nie wygląda na zniesmaczonego. Zupełnie jakby nawet najgorszy fetor o ile pochodził z czegoś co należy do mnie był dla niego niczym zapach perfum. 

Wilk wymija mnie idąc dziarskim krokiem. Oczywiście w zębach nadal ma moje ubrania. Zapewne chce abyśmy resztę drogi pokonali w wilczej formie. W sumie to rozsądne. W taki sposób dostaniemy się na miejsce szybciej, a w przypadku zagrożenia będzie łatwiej uciec. Oczywiście to ostatnie na pewno nie dotyczyło pana Alfy. Nie potrafiłam wyobrazić go sobie uciekającego z podkulonym ogonem, nawet gdyby stawką było jego życie. 

Jedynym powodem dla którego wycofał się na przyjęciu byłam ja. Muszę przyznać, że świadomość tego dodawała mi otuchy. Skoro był dla mnie gotów nadszarpnąć swój honor to musiało mu na mnie naprawdę zależeć. 

Biegniemy utrzymując średnie tempo. Trzymam się nieco z tyłu. Nie chodziło o to, że bałam się mieć go za sobą, po prostu nie znałam drogi. 

Sebastian w wilczej formie bez problemu pokonuje leżące na naszej drodze przeszkody. Z wprawą przeskakuje nad każdym powalonym konarem, wskakuje na głazy i zwinnie przedziera się przez zarośla. Chciałabym móc powiedzieć, że radzę sobie równie dobrze co on. Niestety co jakiś czas pozostaję w tyle chociaż daję z siebie wszystko. To wszystko przez rzadkie przemiany i brak okazji do poznania moich wilczych możliwości. 

Jeżeli mężczyzna jest zirytowany moją niezdarnością nie daje mi tego odczuć. Co jakiś czas nieco zwalnia aby dostosować się do mojego tempa lub przystaje by zaczekać abym do niego dołączyła jeżeli pozostanę zbyt daleko w tyle. O dziwo wykazuje się dużym opanowaniem i zrozumieniem. 

Z zachwytem rozglądam się dookoła. Pomimo, że widzę jak na razie tylko drzewa jestem podekscytowana i urzeczona. Nigdy nie zapuszczałam się tak daleko. Całe moje życie kręciło się wokół kuchni, korytarza prowadzącego do pokoju Luny i najbliższej okolicy wokół posiadłości Alfy. Ani razu nie zapuściłam się poza jej teren, nie mówiąc nawet o ziemiach należących do innych wilków. To był dla mnie zupełny inny, obcy świat. Świat który teraz odkrywał przede mną swoje tajemnice. 

Nie mogłam więc zrzucić wszystkiego na moją niezdarność i brak doświadczenia. Utrzymania tempa nie ułatwiał fakt podziwiania wszystkiego po drodze. Żałowałam, że nie jestem w swojej ludzkiej formie. Wtedy co prawda nie odczuwałabym tak dużo jak teraz, ale miałabym więcej czasu na oglądanie zmieniającego się terenu. 

Po kilkunastu minutach biegu las stawał się coraz rzadszy. Drzewa nie rosły już tak gęsto dzięki czemu łatwej było się poruszać. 

Nie czułam zmęczenia. Nie miałam nawet zadyszki. W mojej ludzkiej formie pewnie byłabym cała zalana potem, ale widocznie jako wilk cieszyłam się lepszą sprawnością fizyczną. 

Prawdziwa LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz