Miasto tętni życiem. Nie można tego inaczej opisać. Gdzie nie spojrzeć roi się od jego mieszkańców. Wzdłuż głównej drogi rozłożone są liczne stragany. Można tutaj znaleźć tkaniny, obuwie, ozdoby jak również jedzenie i słodkości. Jest to dla mnie duże zaskoczenie. Nie sądziłam, że wilkołaki parają się handlem. W stadzie Connora to co było potrzebne było wytwarzane przez Omegi, a następnie rozdawane. Nie za darmo oczywiście, pieniądze za te rzeczy trafiały bezpośrednio do skarbca Alfy. Osoba która napracowała się aby je stworzyć nawet ich nie widziała. Jej zapłatą była przynależność do watahy i ochrona Alfy.
Matylda bierze dla nas dwa kawałki placka na miodzie. Chyba nigdy nie jadłam czegoś tak pysznego. A biorąc pod uwagę, że pracowałam w kuchni razem z najlepszymi kucharkami jest to coś. Nie żeby prawdziwe rarytasy trafiały na moje podniebienie, one były zarezerwowane dla Luny i Alfy. Zwłaszcza dla Luny, która uwielbiała małe słodkości. Nikt nigdy jej ich nie odmawiał. Dla bet przygotowywane były syte, mięsne posiłki z dodatkami świeżych i dojrzałych warzyw. Wojownicy musieli mieć dużo sił, które taki posiłek zapewniał. Omegi zadowalały się tym co pozostało.
- O czym myślisz? - pyta Matylda widząc, że odpłynęłam.
- O tym jak mało wiem - przyznaję - Każda wataha jest inna.
Matylda uśmiecha się pobłażliwie.
- Oczywiście, to jak wygląda wataha zleży od Alfy, to on ustala porządek rzeczy i hierarchię. Decyduje o rozmieszczeniu większych osad i kto w nich zamieszka. Czasem nawet decyduje o losie jednostek.
- Jak to?
- Jeżeli ktoś jest dobry powiedzmy w zielarstwie Alfa może przeznaczyć go do roli medyka, niezależnie od pozycji i jego własnych ambicji.
- I ten ktoś nie ma nic do powiedzenia?
- Alfie się nie odmawia - dla Matyldy to oczywiste, dla mnie chyba też, nigdy nie sprzeciwiłam się żadnemu rozkazowi, do czasu przyjęcia i odejścia z Sebastianem.
- Czy Sebastian też tak robi?
Dziewczyna zastanawia się przez chwilę.
- Nie przypominam sobie, chociaż był kiedyś chłopak który starał się o pozycję wojownika. Jego ojciec sam był wspaniałym wojownikiem i bardzo chciał aby syn poszedł w jego ślady.
- Został nim? - pytam
- Nie, zajmuje się uprawą zbóż
- Jak to?
- W walce był beznadziejny, zarówno jako człowiek jak i pod postacią wilka. Chyba brzydził się przemocą.
- Ale starał się aby zadowolić ojca.
- No właśnie. Podczas jednego z treningów dostrzegł go Alfa. Nie był zadowolony z jego umiejętności, wziął go na rozmowę. Następnego dnia chłopak nie przyszedł na trening. Kika dni później pojawił się na polach uprawnych.
- Musiał być zrozpaczony - mówię. Skoro nie był dobrym wojownikiem potrafiłam zrozumieć decyzję Sebastiana. Pozwalając mu walczyć narażał jego jak i pozostałych. Wojownicy powinni być zgrani i działać niczym jeden organizm. Jeżeli ten chłopak odstawał od reszty stanowił zagrożenie. Mimo wszystko żałowałam, że nie spełnił swoich marzeń.
- Nic bardziej mylnego - śmieje się ku mojemu zdziwieniu Matylda - Jest teraz prze szczęśliwy. Okazało się, że właśnie teraz robi to co naprawdę kocha. Uprawa roli była jego powołaniem. Ojciec chłopaka nie popierał jego entuzjazmu i starał się namówić Alfę, aby przyjął go z powrotem. Całe szczęście nie udało mu się i musiał się z tym pogodzić.
![](https://img.wattpad.com/cover/335538525-288-k36491.jpg)
CZYTASZ
Prawdziwa Luna
FantasyCassandra dorastała mając świadomość, że jako Omega resztę swojego życia spędzi w kuchni. Tylko dlaczego tak bardzo pragnie czegoś innego? Kiedy los stawia na jej drodze tajemniczego i potężnego Alfę wrogiego stada jej życie całkowicie się zmienia. ...