Mkniemy przez las niczym burza. Nasze uderzenia łap są niczym grzmoty piorunów, a wycie przypomina odgłosy wichury. Płoszymy leśną zwierzynę, która umyka przed nami w popłochu. Ptaki podrywają się z drzew, lisy i zające chowają się w swoich norach, jelenie i dziki wpadają w panikę. Pomimo swojej liczebności zachowujemy zwarty szyk.
Biegnę na czele. Zaraz za mną podąża Diego i kilka najsilniejszych Bet. Za nimi biegnie cała reszta. Łącznie ponad czterdzieści wilków, a to jeszcze nie wszyscy. Nasze wycie alarmuje okoliczne osady i zewsząd dołączają do nas nowi wojownicy. Nie wszyscy wiedzą dlaczego ani dokąd biegniemy, jednak nie zadają pytań. Podążają za mną bez zastanowienia i strachu. Moja wataha, moja armia, moja rodzina. Moja siła.
Musze się hamować, aby nie wyrwać się zbytnio do przodu. Jestem nie tylko silniejszy ale i szybszy od reszty. Już dawno zostawiłbym ich daleko w tyle gdybym chciał. Tak każe mi instynkt. Wszystko aż krzyczy bym jak najszybciej odnalazł swoją mate. Jednak inny głos w mojej głowie mówi mi bym tego nie robił. Powtarza, że powinienem prowadzić swoją watahę i trzymać się razem z nią. Tak powinien postąpić Alfa. Ponieważ to moje rozkazy sprowadzą na nas wygraną lub zgubę. Biegnę więc czując jak te dwa głosy, dwa wilki gryzą się w mojej głowie i walczą o zwycięstwo, o przejęcie kontroli. Wiem jednak, że żaden tego nie uczyni, kontrola należy tylko do mnie. Ja będę miał ostateczny głos. Nie poddaję się nikomu, przed nikim nie chylę czoła.
Tak zawsze było.
Teraz....teraz padłbym na kolana przed dziewczyną o jasnych włosach i pięknym uśmiechu. Przed niepewną siebie Omegą z wrogiego stada, która zawładnęła moim sercem. W jej ręce oddałbym władzę nade mną.
Connor popamięta
Odzywa się niespodziewanie mój wilk
Ta podstępna kreatura przekroczyła granicę i tym razem zapłaci za wszystko i to z nawiązką.
Tak, ma rację. Connor zapłaci życiem. Za zabicie mojego ojca, za wszystkie waśnie które wywołał, za każdego kto zginął przez jego kłamstwa, za porwanie mojej mate. Jego życie będzie odpowiednią zapłatą.
Nie powinien umierać szybko
Nie powinien, należy mu się cierpienie. A więc będzie umierał powoli. Odczuje ból i strach jaki czuł mały chłopczyk przyczajony w krzakach, jaki czuła osamotniona kobieta, jaki teraz pewnie czuje Cassandra.
Gdyby cierpiała wiedziałbyś o tym. Sądzę, że nie robi jej krzywdy
Tego nie mogę być pewny. Dzięki naszej więzi czuję jej emocje, ale tylko ich cząstkę. Nasze połączenie nie jest jeszcze utrwalone abym odczuwał wszystko. Jednak mój wilk ma rację. Kiedy skupiam się na niej, odszukuję jej obraz w swoim umyśle nie widzę bólu i cierpienia. Strach, to mogę wyczuć. Smutek i zagubienie również, ale nie ból, przynajmniej nie ten fizyczny. Pozwala mi to mieć nadzieję, że Cassandra wyjdzie z tego cało. Nie może być inaczej.
Przekraczamy granicę naszych ziem. Teraz jesteśmy na terytorium Connora. Wtargnęliśmy tutaj jako wilki, a to oznacza wojnę.
Wiem, że zostaliśmy zauważeni. W oddali dostrzegam uciekającego wartownika. Słyszę jak wyje podnosząc alarm i ostrzegając innych. Nędzny tchórz, taki sam jak jego przywódca. Ciekawe czy stanie do walki czy schowa się za innymi.
Diego wydaje krótkie szczeknięcie. Sygnał dla innych aby mieli się na baczności. Wypadamy z pomiędzy drzew prosto na polanę, na której już na nas czekają.

CZYTASZ
Prawdziwa Luna
FantasiCassandra dorastała mając świadomość, że jako Omega resztę swojego życia spędzi w kuchni. Tylko dlaczego tak bardzo pragnie czegoś innego? Kiedy los stawia na jej drodze tajemniczego i potężnego Alfę wrogiego stada jej życie całkowicie się zmienia. ...