Sebastian

17K 566 11
                                        

- Wycieczka po osadzie była udana? - pytam szczerze zainteresowany. Miałem nadzieję, że odbędziemy ją razem, bardzo chciałem pokazać jej moje ulubione miejsca. Nie miałem zamiaru jednak gniewać się o to, że na pierwsze zwiedzane wybrała się z Matyldą. Liczyło się tylko to, że była zadowolona i powoli poznawała swój nowy dom. Cieszyłem się również, że widocznie ona i Matylda złapały wspólny język. Matylda była od niej o kilka lat starsza i przez swoją opiekuńczą naturę na pewno miała jej wielokrotnie matkować, ale ufałem jej i wiedziałam, że będzie odpowiednią osobą do towarzystwa dla mojej mate. Jej ojciec był zaufanym członkiem mojej watahy, jak również jedną z najsilniejszych Bet. Nie należał co prawda do mojego wewnętrznego kręgu i nie uczestniczył w naradach, ale powierzałem mu wiele ważnych zadań i nigdy mnie nie zawiódł. 

- Tak, bardzo - mówi Cassanda - To piękne miejsce i wszyscy wydają się być tutaj szczęśliwi. 

- Cieszy mnie to - przyznaję z ulgą

- Matylda opowiedziała mi o panujących tutaj zasadach, przynajmniej o części z nich. 

- Tak? Co na przykład mówiła?

- Że można zmienić swoja pozycję w stadzie jeżeli się na to zasłuży. U nas, to znaczy w mojej poprzedniej watasze coś takiego było niemożliwe. Teraz widzę jak bardzo jest to krzywdzące. 

- To nie tylko krzywdzące, ale i duże marnotrawstwo. Dobry Alfa potrafi wykorzystać potencjał swoich podległych. 

Dziewczyna ukrywa przede mną uśmiech.

- Co cię tak rozbawiło? 

- Czy ty własnie nazwałeś siebie dobrym Alfą?

- A nie jestem nim? - pytam z udawanym oburzeniem - Chyba już sama to przyznałaś i to kilka razy. 

- Racja - odpowiada - jesteś najlepszy. 

- Tak lepiej - pochylam się aby ją pocałować 

Cassandra wykręca się w moją stronę abym miał do niej lepszy dostęp. Cholerna kanapa, niby całkiem duża, ale jak przyjdzie co do czego to okazuje się, że jednak mogłaby być większa. Obejmuję ją ręką i przyciągam do siebie aby się tak nie męczyła. Po chwili wciągam ją na siebie, patrzy na mnie zaskoczona. 

- No co - mówię z lubieżnym uśmieszkiem - Miałem taką fantazję. 

Casandra ponownie się śmieje i wtula się w moje ciało. Pomimo, że pod postacią wilka jesteśmy sobie niemal równi to w ludzkiej formie wygląda przy mnie niczym kruszynka. Jej drobne kobiece ciałko spokojnie mieści się na mojej klatce piersiowej. Godziny ćwiczeń i potu w końcu się na coś przydały. 

Laluś 

Odzywa się mój wilk. Ostatnio był cicho do czego nie jestem przyzwyczajony. 

Chciałem dać wam czas i prywatność. 

Tak, ty i prywatność, coś ci się chyba pomyliło.

Powiesz jej o mnie? 

W swoim czasie.

Czemu nie teraz?

Bo nie. Teraz jest tylko moja. 

Egoista

- Ile możemy jeszcze tak leżeć? - pyta dziewczyna przerywając moją rozpoczynającą się kłótnię z wilkiem.

- Hmmm...- patrzę na wiszący na ścianie zegar - Chciałbym powiedzieć, że całą wieczność, ale niestety za godzinę mam spotkanie z przedstawicielami innych osad. 

- Co będziecie robić? - pyta

- Zdadzą mi raporty na temat zapasów na zimę, liczby mieszkańców. Ewentualnie będą się na coś skarżyć, a ja spróbuję rozwiązać ich problemy. 

- A mój też spróbujesz rozwiązać? - pyta dziewczyna

Marszczę brwi.

- Masz problem?

- Przyjęcie - mówi - Miało być skromne, a dostałam listę na ponad sto pozycji. 

- Gdyby miało być okazałe byłoby tysiąc punktów - mówię - Dlaczego się tym tak przejmujesz?

Cassandra unosi się nieco aby spojrzeć mi w oczy. 

- Nie chcę abyś pomyślał, że się migam od obowiązków, ale mam wrażenie, że jeżeli coś będzie nie tak, to w oczach innych będzie to o mnie to źle świadczyć. Boję się, że nie sprostam ich oczekiwaniom. 

- Dlaczego mam wrażenie, że nie mówisz tylko o przyjęciu? - pytam 

Dziewczyna chce uciec spojrzeniem, ale jej na to nie pozwalam, przytrzymuję jej twarz chwytając ją za brodę. 

- Żałujesz, że tu jesteś? Żałujesz, że mnie wybrałaś? - pytam

-Skąd - zaprzecza - To była dobra decyzja. Nie chciałabym jednak nikogo rozczarować. Co jeżeli nie będę dobrą Luną? 

- Będziesz dobra. Wiesz skąd to wiem? 

Cassandra kręci przecząco głową. 

- Ponieważ ci zależy - mówię - Ponieważ się martwisz. Ponieważ nie uważasz, że jesteś idealna, chociaż dla mnie taka jesteś. Masz wątpliwości i obawy. Tylko głupiec nie boi się takiej odpowiedzialności. Będziesz dobrą Luną ponieważ się za taką nie uważasz. Widzisz w sobie niedociągnięcia i wady. To ważne aby mieć ich świadomość. Wszyscy je mamy, należy jednak nad nimi pracować. Dzień po dniu. 

- Dziękuję - mówi - Dziękuję, że we mnie wierzysz.

- A ja dziękuję, że jesteś - mówię - Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. 

Prawdziwa LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz