Sebastian

21.2K 690 29
                                        

Leżąc tak i wsłuchując się w spokojny oddech mojej mate miałem wrażenie, że w końcu wszystko jest na swoim miejscu. Nie mogłem sobie tego odmówić i co jakiś czas przeciągałem palcem po jej włosach. Czy to możliwe, że po tylu latach życia w bólu, cierpieniu i złości w końcu odnalazłem swoją bezpieczną przystań? Mając ją w swoich ramionach zapominałem o wszystkim innym. 

Dziewczyna zasnęła w ciągu kilku minut. Musiała być naprawdę zmęczona. Teraz co jakiś czas pochrapywała słodko lub wydawała z siebie cichutkie westchnienia.

Zastanawiałem się co teraz dzieje się w jej ślicznej główce. Gdzie zabrały ją senne marzenia? Miałem nadzieję, że śniła o mnie i że były to przyjemne, nawet rozkoszne sny. 

Nie kłamałem mówiąc wcześniej, że nie zależy mi na seksie. Może nie do końca tak to ująłem, ale mniej więcej o to chodziło. Nie, kurde, nie o to mi chodziło. Oczywiście, że zależało mi na seksie. Ile to już razy odkąd ją zobaczyłem po raz pierwszy wyobrażałem sobie ją nagą w moim łóżku, krzyczącą moje imię? Chyba pogubiłem się już w liczeniu. Bardziej chodziło mi o to, że bardziej niż na seksie zależało mi na niej. Nie chciałem niczego na niej wymuszać. Z jednej strony wiedziałem, że gdybym to umiejętnie rozegrał dziewczyna by mi uległa. Byłem od niej starszy i bardziej doświadczony co mogłem obrócić na moją korzyść. Takie zachowanie jednak nie byłoby wobec niej fair. Chciałem również aby nasz pierwszy raz był wyjątkowy. Chciałem aby ona również tego pragnęła. I właśnie z tej przyczyny byłem gotowy zaczekać. Dla niej mogłem zaczekać pomimo, że moja zwierzęca natura domagała się abym wziął to co do mnie należało. 

Cassandra przeciąga się delikatnie nie wybudzając się ze snu. Nieświadomie przekręca się w moją stronę i jedną dłoń kładzie mi na klatce piersiowej. Jej oddech delikatnie łaskocze moją twarz.

Kurde, kurde, kurde. 

Kiedy jej zapach dociera do mnie ze zdwojoną siłą i czuję ciepło jej ciała na sobie nie jestem już taki pewny czy dam radę wytrwać w moim postanowieniu. Moje ciało reaguje na nią w sposób który powinienem przewidzieć. 

Ostrożnie, powoli aby jej nie obudzić odsuwam się od dziewczyny. Muszę użyć do tego całej swojej silnej woli i zdrowego rozsądku. 

Schodzę z łóżka i obrzucam ją spojrzeniem. Wygląda idealnie. Z westchnieniem biorę do ręki koc i przykrywam nim Cassandrę. W pokoju jest ciepło, ale chcę mieć pewność, że nie zmarznie. Patrzę na nią jeszcze przez chwilę po czym wychodzę zaczerpnąć świeżego powietrza. 

Gdy tylko zamykam za sobą drzwi od pokoju odzywa się mój wilk.

Czy mogę wiedzieć dlaczego jesteśmy tutaj, a nie w łóżku z naszą mate? 

- Ponieważ nie chcemy zrobić czegoś czego później moglibyśmy żałować - oznajmiam, nie krępuję się rozmawiać z moim wilkiem na głos, tutaj wszyscy wiedzą, że mam z nim szczególną więź. 

Potężny, władczy mężczyzna, samiec alfa nocą ucieka ze swojego łóżka z powodu kobiety

Mój wilk ma ze mnie niezły ubaw.

- Zamknij się - syczę.

Wiem jednak, że nie ma nic złego na myśli. On również nie chciałby skrzywdzić naszej mate. Nim bardziej niż mną kierują instynkty, ale nawet on nie posunie się do pewnych rzeczy. 

Idąc pustym korytarzem zastanawiam się jak spędzimy jutrzejszy dzień. Zaczniemy od śniadania, które przyniosę jej do łóżka, potem może kąpiel i spacer po domu. Jestem pewien, że Cassandra musi być go ciekawa. Nie można też zapomnieć o przyjęciu, już zostało ono zapowiedziane i obiecane. Byłem pewien, że żeńska część watahy już szykuje stroje. W tym momencie dociera do mnie, że Cassandra nic ze sobą nie zabrała. Nie ma ani jednego ubrania na zmianę. Nie zabrała nawet szczoteczki do zębów. Muszę jak najszybciej się tym zająć. Moja mate nie może przecież chodzić w jednym i tym samym, zasługuje na piękne stroje i biżuterię. 

Zamiast na dwór swoje kroki kieruję w stronę mojego gabinetu. Muszę sporządzić listę najważniejszych rzeczy, które trzeba jej kupić. Resztę później dokupimy razem.

- Alfo - słyszę głos

Odwracam się i widzę przed sobą Diego. Jedna z moich bet i strażnik który był ze mną na przyjęciu Connora. 

- O co chodzi? -pytam

Diego patrzy na mnie zaskoczony, nie spodziewał się mnie tutaj widzieć. Też się siebie tutaj nie spodziewałem.

- Wyrzuciła cię pierwszej nocy? - pyta uśmiechając się szeroko

Gdyby te słowa padły z ust kogokolwiek innego dostałby w zęby. W sumie przeleciało mi przez myśl, żeby i jemu strzelić tak profilaktycznie. Jednak Diego należał do moich najbardziej zaufanych ludzi i pozwalałem mu na więcej nić innym. Jak dotąd nie nadwyrężył mojego zaufania. Teraz był dość blisko aby to zrobić. 

- Masz dla mnie coś konkretnego, czy marzy ci się dodatkowy patrol? - pytam

Diego wzrusza ramionami. 

- Chciałem zaczekać z tym do rana bo może to nic takiego, ale skoro na siebie wpadamy powiem to już teraz.

- Co się dzieje? 

- Zrobiło się poruszenie na granicy - informuje mnie - Wilki z watahy Connora węszą ile się da. Jak na razie nie postawili łap na naszej ziemi, ale mało brakuje. 

- Ile ich jest?

- Dwa razy więcej niż zwykle. Może to przez nasze wtargniecie na przyjęcie.

- Może - zgadzam się 

- Jednak uważam, że nie można zapomnieć o drugiej możliwej przyczynie. Zabraliśmy ich wilczycę. 

- Sama z nami poszła - mówię poddenerwowany - To moja mate, żadne prawo nie zostało złamane. 

- Oczywiście, ale Alfa i Luna byli z tego powodu bardzo niezadowoleni.

- Mogą mnie cmoknąć, Cassanda zostaje przy mnie.

- Co do tego nie ma wątpliwości, ale...

- Ale....nie denerwuj mnie tylko mów, widzę, że jest coś więcej.

- Widziałeś jak duża była w wilczej formie? - pyta Diego 

Oczywiście, że widziałem, byłem zaraz obok niej. Nie podoba mi się jednak fakt, że Diego też na nią patrzył. Odzywa się moja męska zaborczość. 

- Omegi takie nie są - mówi ciszej

Jakbym tego nie wiedział. 

- Co w związku z tym sugerujesz? - pytam

- Nic konkretnego. Zastanawiam się tylko, czy oni nie wiedzą czegoś czego nie wiemy my.

- Chcesz zarzucić mojej mate, a swojej Lunie kłamstwo.

Diego cofa się o kilka kroków i unosi ręce do góry. 

- Skąd - broni się

- To ciekawe bo tak to zabrzmiało

- Może Luna sama wszystkiego o sobie nie wie.

- Idź spać Diego - mówię - Moją mate będę się martwił ja. 

Diego kiwa głową i odchodzi. 

Zostaję sam.

Zabawne kiedy ktoś inny mówi na głos to co my myślimy

Mój wilk nie omieszka wtrącić swoich dwóch groszy. 

- Przestaje być zabawne jeżeli może mieć rację - mówię 

Do listy planów na jutro dorzucam długą i szczerą rozmowę z Cassandrą. 




Prawdziwa LunaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz