Rozdział 34

256 20 20
                                    

Hiroshi wywiązał się z umowy i już wieczorem dostaliśmy zaproszenie na spotkanie z setką żandarmów, które miało się odbyć następnego dnia.

Erwin mimo wszystko wściekł się na Leviego, ale z jakiś niewiadomych powodów nie zawiesił go końcowo w obowiązkach i tylko przygniótł papierkową robotą. W ten sposób czarnowłosy przesiedział całą noc nad wypełnianiem tabelek i przytykaniem lodu do poobijanych pleców. Nie mam pojęcia w jaki sposób zrobił sobie takiego dużego krwiaka, ale nie zamierzałam go jeszcze bardziej opierdalać za bezmyślność. I tak wystarczająco oberwał.

Natomiast ja w środku nocy obudziłam się z potwornym kaszlem, przy okazji pocharkując krwią. Papierosy ewidentnie mi się nie przysłużyły. Aiko oczywiście opierdolił mnie siarczyście, ale końcowo zrobił mi zastrzyk. Nawet co nieco powspominaliśmy z dzieciństwa, siedząc u mnie pod kołdrą na górnej pryczy i śmiejąc się z jakiś głupich rzeczy.

Przypomnieliśmy sobie jak Aiko gdy miał osiem lat posadził mnie na krześle obrotowym bez podpórek i zaczął kręcić. Tylko, że nie pomyślał o istnieniu siły odśrodkowej i wyleciałam w powietrze, lądując głucho na podłodze. Podobno prawie zszedł na zawał, bo myślał, że sobie coś złamałam.

W jakiś sposób kocham te stare, zamazane już wspomnienia z moim bratem. Dają poczucie, że kiedyś naprawdę byliśmy normalnymi dziećmi, bez ogromnych problemów na swoich barkach.

Poranek nastał ciepły i słoneczny. Wczorajsze emocje i wydarzenia przeminęły i nikomu nie chciało się poruszać tematu mojego byłego i rozpierdolu w gabinecie Erwina. Z Equma nie można było wyciągnąć co robił podczas nieobecności na zebraniu, ale skoro nic się nie paliło ani nie wybuchło to chyba nie ma potrzeby żeby aż tak się dopytywać. Mój brat i Erwin postanowili pojechać na spotkanie z żandarmami. We dwójkę mają naprawdę duże szanse, żeby zachęcić ich do walki. Ewentualnie Aiko pokaże naszą prawdziwą siłę i to też powinno zadziałać. Ja natomiast z Equmem i Calciumem mieliśmy w planach pojechać z Oddziałem Leviego i Hange na eksperymenty z Erenem. Zapowiadał się więc całkiem pracowity dzień.

Po śniadaniu postanowiłam zanieść chociaż trochę jedzenia Leviemu, który nie pojawił się na stołówce. Zapewne nadal siedzi nad dokumentami.

Weszłam bez pukania do jego gabinetu, przyglądając się jego zmęczonej twarzy na której pojawiły się już ciemne worki pod oczami. Włosy miał mocno rozwalone, jakby od wczorajszej bójki nawet nie próbował ich ułożyć.

Podniósł na mnie lekko przekrwione oczy.

-Przyniosłam ci śniadanie. - powiedziałam, zamykając za sobą drzwi. Położyłam talerz i kubek na drewnianym biurku. Przyjrzałam się ogromnej kupce zrobionych dokumentów. Levi naprawdę nieźle się napracował, pewnie trochę mu głupio za jego wczorajsze zachowanie względem Erwina.

-Idź się umyć, ja dokończę. - odparłam, spoglądając ponownie na nieogarnięty ubiór chłopaka. Pewnie czuje się okropnie sam ze sobą, nie znosi być w takim stanie.

-Nie musisz Nora, zostało tylko...
-Nie pierdol, wali od ciebie gorzej niż w męskim baraku. - przerwałam mu, ostentacyjnie zatykając sobie nos. Oczywiście Levi nie śmierdział, ale inaczej bym go nie zachęciła do przerwania roboty.

Czarnowłosy ciężko wstał od biurka, cicho sycząc na wszystkie siniaki które postanowiły się odezwać przy ruchu. Niemrawo otworzył okna w gabinecie, wpuszczając nieco świeżego powietrza. Usiadłam na drewnianym krześle, biorąc do ręki jakiś uzupełniony do połowy dokument. Przyglądałam się jak Levi bierze czyste ubrania z szafy i zamyka za sobą drzwi od łazienki. Jest kompletnie nieprzytomny.

Zaczęłam sprawnie uzupełniać papierzyska, wystukując butem monotonny rytm. Poranne słońce wpadało do drewnianego gabinetu. Pamiętam jak jeszcze należał do mnie. Widok tego pokoju wręcz wyrył się w moich wspomnieniach. Levi nie przestawił nawet żadnego mebla.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz