1.Szczęście w nieszczęściu

2.5K 41 14
                                    

Może na początek opowiem coś o sobie. Jako małe dziecko mieszkałam w Stanach Zjednoczonych razem z moją mamą , mój tata zmarł gdy miałam zaledwie dwa lata także nawet go nie pamiętam, mieszkałam bardzo niedaleko sławnej rodziny monet, mogę nawet powiedzieć że przyjaźniłam się z świętą trójcą.Teraz mam 22 lata, mieszkam w Hiszpanii od 8 lat, najlepszy kontakt mam dalej z Dylanem, od zawsze mieliśmy ze sobą najlepszy kontakt, mogę wam nawet przyznać w sekrecie że jeden z bliźniaków mi się podobał, nie wiem czy jest tak dalej bo ich dawno nie widziałam. Moja mama jest chora na poważną chorobę która prawdopodobnie jest już nie uleczalna, więc każdy wie co ją czeka, niestety. Mam tu mało znajomych, a co dopiero przyjaciół, mam jedną dobrą znajomą Olivie ale nie mogę ją nazwać przyjaciółką.

Wstałam rano o 8, jest drugi dzień wakacji a ja wstaję tak wcześnie, wiem co pomyśleliście,
,,Walnięta, może spać tyle czasu a wstaję tak wcześnie". Z łóżka wstałam o godzinie 8:30 żeby się ogarnąć, poszłam się umyć ze względu na to że o tej porze roku w Hiszpanii jest strasznie ciepło, umyłam buzie, poszłam do garderoby przegrać się w normalne ciuchy, wybrałam zwykły biały top oraz krótkie jeansowe spodenki, włosy związałam w kitkę, zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół przywitać się z mamą.
Gdy weszłam do kuchni powitał mnie śliczny zapach naleśników, okazało się że moja mama zrobiła mi na śniadanie moje ulubione naleśniki z nutellą i bitą śmietaną.
Jadłam spokojnie śniadanie gdy wreszcie usłyszałam pukanie do drzwi, pomyślałam że to może poczta albo sąsiad przyszedł poprosić o jajka tak jak to często robił.
Mama poszła otworzyć drzwi, usłyszałam głos którego nigdy dotąd nie słyszałam.
Czyżby nowy listonosz?
Spokojnie siedziałam popijając ciepłą herbatę, do czasu aż usłyszałam swoje imię.

-Jest panna Abigail Evans?-powiedział mężczyzna bardzo chłodnie.
- Tak jest , już ją wołam. Abby, słonko chodź na chwilkę!

Zmroziła mnie sama myśl że jakiś nieznajomi mężczyzna chce ze mną gadać, ale tak jak mnie proszono,  podeszłam do mojej mamy.

- Dzień dobry.- powiedziałam miło natomiast w środku obawiałam się co się zaraz może stać, bo niby czemu do mojego domu przyszedł wysoki mężczyzna, ubrany bardzo elegancko.
Mężczyzna nie odpowiedział mi na moje powitanie tylko kiwną głową.

- Ktoś do pani przyjechał - zwrócił się do mnie  nieznany mężczyzna

W pewnym momencie usłyszałam znajomy mi głos.

- No siema , Ab.

Tylko 3 znane mi osoby tak do mnie mówiły a po zobaczeniu jednej z nich w drzwiach mojego domu, na mojej buzi pojawił się szeroki uśmiech.

- Dylan! - wrzasnełam, po czym rzuciłam się Dylanowi na klatkę piersiową i objęłam go najmocniej jak tylko umiałam.

-Co ty tu robisz!?- krzyknęłam jak tylko się od niego odsunęłam

- ... - w pewnym momencie nastała cisza. Wszyscy zamilkli.

- Mam jej mówić czy pani chce powiedzieć?- zwrócił się Dylan do mojej mamy.

- Okej córciu, Poprosiłam Vincenta czy mógłby przygarnąć cię pod swój dach. Zaoferował że któryś z braci przyleci po ciebie i że zamieszkasz albo z nimi albo w domu naprzeciwko.

Nie widziałam co powiedzieć, miałam łzy w oczach.

-A-ale jak to...? Mam cię zostawić ?

-Abby, ja muszę wyjechać do Włoch na poważną operację która może wydłużyć moje życie maksymalnie o tydzień.

Wtedy poczułam jak po policzkach spływają mi łzy, Dylan chyba to zauważył bo odrazu mnie odwrócił i przytulił.

-To jak, zgadzasz się?- zapytał spokojnie Dylan na co ja pokiwałam tylko głową.

-Dobrze, Abby idź z Dylanem do pokoju po rzeczy. - nakazała mi mama a ja posłusznie wykonałam polecanie.

Szłam po schodach cała przestraszona, czułam za sobą dużą sylwetkę Dylana , cieszyłam się że za mną szedł, bo gdybym zemdlała przynajmniej ktoś by mnie złapał.
Weszliśmy do pokoju, siadłam na łóżku natomiast Dylan usiadł na krześle od biurka.
Spojrzałam na niego, siedział zmartwiony wreszcie odezwał się.

- Wszystko będzie okej. Poradzisz sobie, my ci w tym pomożemy.

-...ja to mam szczęście w nieszczęściu- odpowiedziałam po czym Dylan usiadł koło mnie na łóżku.

- To nie tak ze ja się nie cieszę że wreszcie będę mogła znowu z wami codziennie się widywać. Ja poprostu.... nie chcę zostawiać mamy.
Po chwili wstałam z łóżka i odezwałam się do chłopaka.

- Jak mamy dzisiaj wyjeżdżać to zacznę się pakować.

Dylan pokiwał głową, a ja zaczęłam się pakować.

Minęły 2 godziny spakowałam ¾ rzeczy, Dylan usnął z nudów a że zrobiło się chłodno wzięłam koc i go przykryłam. Słodko tak się na niego patrzyło, byliśmy dla siebie jak rodzeństwo. Po upływie kolejnej godziny miałam wszystko spakowane. Nic nie zostało oprócz mebli. Obudziłam niechętnie Dylana a on szybko wstał przeciągając się przy tym.

- Daj te walizki, ty weź te mniejsze torby.

Zeszliśmy na dół ostatni raz zetknęłam na swój pokój i ze łzami w oczach zeszłam na dół.
Moja mama też była już spakowana.
- Abby, my już się możemy nie spotkać, ale wiedz słońce że zawsze będziesz najważniejsza w moim życiu, zawsze tak było. Będziesz miała teraz wspaniałą opiekę, oni się tobą zaopiekują. Dziecko to nie nasze ostatnie spotkanie, spotkamy się jeszcze tam gdzie się jest potem. Tylko ty się nie spiesz.

Łzy ciekły mi po policzkach, przytuliłam mamę ona dała mi kluczyki do domu i patrzyłam jak wychodzi z naszego starego domu.
Nawet Dylan miał w oczach łzy pożegnał się z mamą i gadali coś po cichu, nie usłyszałam o czym gadali bo zamykałam dom, po czym kluczyki zostawiłam pod wycieraczką, ponieważ miała od jutra tu mieszkać moja ciocia z kuzynką.
Mama poszła w jedną stronę ja z Dylanem i jego ochroniarzem w drugą.
Nigdy nie czułam takiego strasznego bólu jak teraz. Weszliśmy do samolotu monetów i poczułam jak samolot zaczyna się unosić.

Prawie jak MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz