17. Znowu ona...

530 19 4
                                    

Wstałam ze strasznym bólem brzucha. Naprawdę strasznie mnie bolał. Na dworze była burza, a ja jestem typem osoby która strasznie się boi burzy. W każdą burze Hiszpanii siadałam z mamą, tutaj siadłam z... Shanem... Siedziałam w pokoju, grzmoty były daleko. Ubrałam się szybko w czarny dres, włosy rozczesałam i nic z nimi nie robiłam. Dzisiaj było zimno na dworze więc nie mam w planach wychodzić na dwór. Zeszłam na dół. Zobaczyłam że koło drzwi stoi walizka i torba sportowa. Weszłam do salonu tam stała Hailie przytulała się z Dylanem. Obok niej stał jakiś mężczyzna....Will?!
Odrazu mnie poinformowano że Hailie musi wrócić do domu. Nie wiem czemu, nie powiedzieli nic. Hailie podeszła do mnie i zaczęła płakać. Po 10 minutach pożegnania Hailie kierowała się w stronę drzwi, na pożegnanie przytuliła ojca i pomachała smutno do nas a Will otworzył parasolkę i poszli do auta. Czyli... pokój mam sama, w burze. Jeszcze jakby tego było mało wywaliło korki.
Zjadłam jakieś marne śniadanie, czyli jakąś sałatkę.
Siedziałam w pokoju, czytałam książkę "Co wyszeptał nam deszcz". Dużo płakałam przy tej książce. Potem byłam zmęczona płaczem więc usnęłam. Spałam do 13. Przyszedł do mnie Tony, miał dobre wyczucie czasu bo przyszedł 5 min po tym jak się obudziłam.

-Hej...- zagadnął łagodnie, nie wiem z jakim interesem przyszedł ale był bardzo zestresowany. Siadł na łóżku obok mnie.

- Co się stało....no wiesz pomiędzy tobą a Shanem?- co mam mu powiedzieć że była dziewczyna Shane'a się na niego rzuciła i się zaczęli całować? To chcę usłyszeć?

-Nie mówił ci? Nie mów jak się fajnie bawił z Marge?- łzy napływały mi do oczu gdy tylko przypomniałam sobie widok Shane'a z tą dziewczyną.

-Ku**a... znowu ona?..- powiedział to bardziej do siebie niż do mnie ale usłyszałam to tak czy siak

-Znowu? Co to znaczy znowu?

-Shane się kiedyś z nią przeleciał, to było kilkanaście lat temu. Mieliśmy po 16? Jakoś tak, po 16 lat i lubiliśmy się bawić. Ciągle imprezki, dziewczyny. I przytrafiła się raz taka o to Marge, Shane się nie zabujał. Ona mu potem wmówiła że jest w ciąży. W tamtym momencie gdyby Hailie z nim do niej nie pojechała to on by jej uwierzył. Nie usprawiedliwiam go, bo tak, spier***ił. Masz rację. Zresztą nie będę się wtrącać. To wasza relacja. Tylko wiesz, przydałoby się z nim pogadać.

Tony wstał i wyszedł z pokoju. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać snapa. Shane wysłał snapa. Otworzyłam a tam snap inny niż zawsze. Wysłał poprostu czarne zdjęcie. Nie ważne. Hailie wysyłała zdjęcia z samolotu. Brakowało mi jej. Odłożyłam telefon na szafkę i zachciało mi się pić, więc skierowałam się w stronę schodów żeby zejść do kuchni wlać sobie wody. Podeszłam do szafki ze szklankami. W salonie siedział Shane i Tony, Dylan schodził właśnie po schodach pewnie do nich szedł. Czułam ich wzrok na sobie. Wreszcie Dylan udał że zakaszlał. Nie odwracał się w ich stronę do momentu kiedy musiałam iść w stronę schodów żeby z powrotem. W tym momencie musiałam się odwrócić. Spojrzałam na nich wszystkich po kolei ale mój wzrok zatrzymał się na Shane'nie który patrzył się na mnie z bólem w oczach.

-Ej, idziesz do nas. Włączymy jakiś film. Co ty na to?- zapytał mnie Dylan, kiedy oderwałam wzrok od mojego narzeczonego.

-Chce iść do pokoju.- z powagą na buzi miałam się już odwrócić kiedy ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę kanapy. Był to Dylan. On nie może przegrać przecież. Duma by go uraziła gdybym nie została.

-Dylan. Muszę iść po telefon!- nie dał mi iść do mojego pokoju tylko popchnął mnie na kanape koło Tonego i oznajmił że sam pójdzie po mój telefon.
Po 2 minutach wrócił z moim telefonem, rzucił mi go na kolana i usiadł po mojej drugiej stronie.
Włączył jakiś film, nie skupiałam się na tym, co jakiś czas patrzyłam w telefon. Minęły 2 godziny a oni włączali cały czas jakieś inne filmy. Teraz włączyli Avatara który trwa 3 godziny. To może być ciekawe. W pewnym momencie. I Tony i Dylan zaczęli gadać coś tak że jeden gadał z jednej strony drugi z drugiej strony, nic z filmu nie słyszałam.

- Czy wy możecie przestać?- byłam baardzo wkurzona. Wreszcie jakiś film który chce oglądać a oni zaczynają sobie ploteczki urządzać.
Tony spojrzał z uśmieszkiem na Dylana a ja tylko patrzyłam na to co oni odwalają.

-Okej, jak ci przeszkadza to zrobimy tak.- wstał, Dylan przesunął mnie w stronę Shane'a tak że zachwiałam się i lekko na niego się położyłam, a Tony siadł na moim miejscu.- no i git.
I przestali gadać. No nie wytrzymam z nimi. Specjalnie gadali, żeby on mógł się przesiąść a ja żebym siadła koło Shane'a.

Film się skończył a chłopaki uciekli szybko gdy tylko chciałam wstać. Dylan przy uciekaniu pchnął mnie znowu na kanapę. Shane patrzył na nich jak na debili. A po chwili jego wzrok spoczął na mnie.

-Okej Abby. Pogadajmy.- zaczął stanąć na przeciwko mnie.

-No to słucham. Kiedy zamierzałeś mi o niej powiedzieć? Co może dalej do niej latasz bo ona jest lepsza?- patrzyłam na niego z wyrzutami ale też smutkiem w oczach.

-Nie, nie latam do niej...

-To co to miało być, to w klubie?!

-To ona się na mnie rzuciła!... Jakbyś poczekała chwilę zobaczyła byś że ją odepchnąłem odrazu! Zapytaj się jej sama jak mi nie wierzysz! Jakby ciekawymi mnie jeszcze latanie za dziewczynami, to bym ci się w życiu nie oświadczył!- nie widziałam tego co było po pocałunku. Może miał rację...albo kłamał dla swoich korzyści.

- Dlaczego?!

-Bo bym się bał że cię zranie! Ale ja kocham ciebie okej?! Nie tą suke!- szkliły mu się lekko oczy.

Miałam dość, chociaż na dworze padał strasznie deszcz, wybiegłam z domu i pobiegłam kawałek dalej. Usiadłam na piasku. Z tarasu można było mnie normalnie zobaczyć.
Siedziałam tam zaledwie 2 min a już byłam cała mokra. Siedziałam, myślałam, analizowałam. Łzy mieszały się z kroplami deszczu spadającymi mi na twarz. Na morzu tworzyły się fale. Piękna niebieska woda i fale które blisko mnie opadały na piasku. Po chwili ktoś koło mnie usiadł. Tak, to Shane. Na początku nic się nie odzywał.

-Jedna osoba nam powtarza kiedy tylko może że, rodzina jest najważniejsza. A ty Abigail, jeszcze, Evans jesteś naszą rodziną. Chciałaś wyjaśnienie kim ona jest, prawda?- spojrzałam na niego zmęczonymi oczami- Marge była dziewczyną która mi się nie podobała, ale że my byliśmy kobieciarzami, no Tony dalej jest, to przeleciałem ją z 2 razy. Mieliśmy po 16 lat jakoś. Byliśmy gówniarzami którzy, jak to powiedziała kiedyś jedyna dziewczyna w naszym domu, myśleliśmy, no.... nie tym co trzeba. Ona sobie umyśliła coś że ona jest moją dziewczyną, wymyśliła ciążę żebym z nią został. Gdyby Hailie ze mną nie pojechała do niej, dalej myślałbym że jest w ciąży.  Potem już się nie kontaktowaliśmy ze sobą, a teraz.... teraz wróciła. Nawaliła się i jej odwaliło coś... przepraszam Abby.

Odwróciłam wzrok znowu na morze.

-Chcesz to skończyć?- zapytał po chwili ciszy.
Popatrzyłam na niego zaskoczona jego pytaniem.

-Co skończyć?

-Naszą relację.- on jest chyba nie poważny, no przysięgam!

- Shane, przez jakąś walniętą dziewczynę?- patrzyłam na niego już lekko uspokojona.
- nie Shane nie chce tego kończyć. To jest dopiero początek....a ty tego chcesz?

- Nigdy w życiu. Jesteś dla mnie ważna.- patrzyliśmy na siebie przez dłuższą chwilę.

Ten moment przerwał grzmot i piorun centralnie nad naszymi głowami. Pisknełam ze strachu i automatycznie przytulam się do Shane'a. On objął mnie ramieniem i głaskał mnie po plecach. Brakowało mi tego trochę, chociaż minął tylko jeden dzień...

-Wracamy, bo się jeszcze rozchorujesz.- wstał, podał mi rękę i kierowaliśmy się w stronę domu. Po wejściu Cam podał nam ręczniki i puścił mi oczko. Wysuszyliśmy się i szliśmy w stronę pokoju Shane'a. Po drodze weszłam na telefon. Miałam wiadomość od nieznanego numeru. To nie był ten sam numer z którego pisał do mnie Luke...to był inny numer.
Nie wiedziałam czy ktoś sobie ze mnie żartuje, czy może mówi prawdę....

(Cześć, wiem że ta drama mogła być dłuższa ale jakoś tak wyszło. Rozdziały będę się starała wstawiać jakoś 3 razy w tygodniu.Do następnego rozdziału❤️)

Prawie jak MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz