27.Petarda

533 17 6
                                        

Hej Abby, tu twoja siostra Lily White. Jesteśmy rodzeństwem przyrodnim bo z jednej matki ale z innych ojców. Dowiedziałam się jakiś czas temu o śmierci mamy i byłam załamana. Myślałam że jestem już sama. Wtedy dowiedziałam się że mam siostrę przyrodnią i chociaż wiem że nie powinnam się mieszać w twoje życie, to za wszelką cenę chciałam cię poznać. Nie wiem czy ty chcesz poznać mnie.
Opowiedziałaby ci wszystko co byś chciała ale to nie jest rozmowa na telefon.
Chciałabym się ciebie zapytać, czy wyrażasz chęć spotkania ze mną? Chociaż na krótki czas.
Przyjmę każdą odpowiedź, pozdrawiam cieplutko. Buziaki, Lily.

Czekaj, czekaj, czekaj.... czy ja dobrze przeczytałam... SIOSTRA?!
Ja mam siostrę, jakim cudem o tym nie wiedziałam, czemu nikt mi o tym nie powiedziałam. Dlaczego jak zwykle ja się dowiaduje ostatnia?
Nie chciałam się w ogóle widzieć z nią, ale jakiś głos w mojej głowie podpowiadał mi że może jednak to jest dobry pomysł.
Zabrałam mój telefon z rąk Shane'a i zaczęłam główkować nad tym co jej odpisać.
Shane nie wiedział co się dzieje siedział i się na mnie patrzył jak ogłupiały, kiedy w pewnym momencie się odezwał.

-To ty masz siostrę!?- krzyknął lekko, bo dalej byłam chora a jego prawdopodobnie też coś brało bo dostał chrypy.- jak to się stało?! Jak? Kiedy? Co?!

-Shane. Nie krzycz.- skarciłam go a on się przymknął ale łaził po całym pokoju gadając coś pod nosem.

Odpisałam jej że mogę się zgodzić na spotkanie w cukierni pani Hardy.
Spotkanie jest zaplanowane na dzisiaj o 15. Czyli za godzinę.
Byłam dalej chora ale czułam się lepiej niż wczoraj.
Musiałam jeszcze wyjaśnić sobie jedną sprawę z moim narzeczonym. Podeszłam do niego zacisnęłam swoją dłoń na jego podbródku, tak że moje paznokcie które robiłam już jakiś czas temu u znajomej, wbijały mu się w policzki.
Spojrzałam się wściekłym spojrzeniem w jego piękne oczy, które mnie zawsze czarowały, tak jak teraz ale nie mogłam ulegnąć.
Patrzył mi prosto w oczy a ja się wreszcie odezwałam.

-Nie czaruj mnie tymi swoimi oczętami.- mój zabójczy wzrok powodował że mrużył oczy- musimy sobie coś wyjaśnić, kolego.

-Okej, ale może najpierw przestań mi wbijać te twoje szpony w policzki.- podniósł jedną brew. Mówił w dziwny sposób, ponieważ ściskałam mu tak policzki że ledwo mógł cokolwiek powiedzieć.
Zmniejszyłam moc z którą trzymałam mu podbródek, miałam minę taką poważną jak nigdy. Shane zrobił z ust dziubek, w kontekście dania mi uspokajającego buziaka. Głowę odwróciłam w przeciwną stronę i odepchnęłam lekko jego głowę do tyłu.

-O nie, nie, nie kochasiu. Nie tak prędko.

-No to słucham, o czym chcesz ze mną gadać, księżniczko.- założył ręce na piersi a ja przyciągnęłam go mocniej do siebie.

-Księżniczko- parsknęłam z lekkim rozbawieniem- Ide na spotkanie z siostrą, i oświadczam, że jak będzie sytuacja jak z tobą i Victorią, to stracisz swoje narządy płciowe, i będziesz miał po flirtowaniu Shane'usiu. Bo wiesz, żadna dziewczyna by nie chciała faceta bez jaj.
Mrugnęłam do niego i się uśmiechnełam, a on patrzył na mnie jakby nie dochodziło do niego co ja przed chwilą powiedziałam.

-Zrozumiałeś?- spytałam, dokładnie się mu przyglądając.

-Chyba. Chodzi ci o to, że jak będę kręcił z twoją siostrą, to ty mi urwiesz jaja?- uniósł brwi wyżej i dodał - tak, czy źle zrozumiałem?

-Skróciłeś to co powiedziałam, a wiec tak, dobrze zrozumiałeś.
Usta znowu wywalił do przodu i zrobił z nich dziubek. Tym razem się zgodziłam, wywróciłam oczami i dałam mu lekkiego buziaka w usta. Praktycznie odrazu je oderwałam, nie chciałam żeby myślał że mu na tyle pozwalam.
Przebrałam się, lekko się umalowałam i rozczesałam włosy.
Oznajmiłam że wychodzę a on tylko kiwnął na to głową kładąc się na łóżko. Wybierał się chyba do spania.
Spojrzałam tylko na mój wygląd w lustrze.
Nie wyglądałam jak piękna gwiazda Hollywood. Ale wygadałam lepiej niż wczoraj kiedy jeszcze byłam ledwo żywa.

-Śliczna jesteś.- powiedział do mnie kiedy zobaczył że się sobie przyglądał.

Wyszłam z pokoju, szłam z czarną torebkę na dół. Zciągnęłam z wieszaka swoją czarną kurtkę,nałożyłam szalik i wyciągnęłam czarne adidasy. Robiło się coraz zimniej na dworze, a ja jeszcze byłam chora.
Szłam kawałek , było chłodno bo wiatr wiał dziś starsznie mocno. Byłam w połowie drogi, kiedy koło mnie stanął czarny Jeep. Ostatnio miałam dużo wrażeń co do aut stających obok mnie i ludzi którzy oferują pomoc. Osobą która się zatrzymała był nie kto inni jak..

-A pani się gdzie wybiera - Will jechał za mną kawałek, kiedy zrozumiałam że to on, aż się uśmiechnęłam.

-Cześć Will! Idę do cukierni pani Hardy.- radośnie mu odpowiedziałam. Wiedziałam że wiedział o moim stanie zdrowia. Już rozchylił wargi żeby mi zrobić wykład, że nie powinnam wychodzić z domu w takim stanie, a tym bardziej w taką pogodę.- i czuje się już dobrze. Mam ważne spotkanie.
Wsiadam do auta a on bez głębszego zagłębienia się, pojechał w stronę cukierni. Przez drogę mało gadaliśmy. Gdy dojechaliśmy, przed moim wyjściem z auta dotknął mojego czoła i się skrzywił. Wyciągnął z kieszeni jego eleganckich spodni, listek tabletek. Poinformował mnie odrazu że po wejściu do budynku, mam poprosić o picie i połknąć tą tabletkę. Podobno miała zmniejszyć moją temperature, która prawdopodobnie się podniosła.

-Skąd wiedziałeś?- tylko Shane wiedział że mogę połykać te tabletki i syrop na gorączkę. Miałam dwa leki na gorączkę które mogłam brać. Innych na gorączkę nie mogłam, miałam jakieś uczulenie czy coś takiego.

-Shane mnie za tobą wysłał. Kiedy wyszłaś, wystrzelił z pokoju jak petarda, z listkiem tabletek. Poprosił mnie żebym ci to dał i odrazu cię podwiózł.- przechylił głowę i zaczął nią powoli kiwać.- nieźle go zmieniłaś. On by za tobą w ogień skoczył. A teraz leć. Któryś z nas po ciebie przyjedzie potem. Daj znać jakby coś.

Puścił mi oczko, pomachałam mu powoli i patrzyłam jak odjeżdża. Potem się odwróciłam i weszłam do budynku. Przy stole siedziała zielonooka dziewczyna, miała blond włosy ale z brązowymi pasemkami. Była szczupła i niższa ode mnie o troszkę. Ubrana była w jeansy i niebieski top z długim rękawem. Jej czarna kurtka skórzana, wisiała na oparciu krzesła. Wstała gdy tylko mnie zobaczyła w drzwiach. Podeszłam najpierw do lady, prosząc ładnie panią Hardy o jaką herbatkę, najlepiej dwie. Potem usiadłam na przeciwko mojej towarzyszki. Zjechałam ją lekko nieuprzejmym spojrzeniem od góry do dołu, po czym się uśmiechnęłam do niej.

-No więc proszę. Opowiadaj- złączyłam swoje ręce i oparałam na nich głowę. Zaczęłyśmy rozmowę. Nie spodziewałam się tego co mi powiedziała...

Prawie jak MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz