34.Prezent urodzinowy i wspaniała nowina

590 14 32
                                    

Obudziłam się bardzo zmęczona. Leżałam na łóżku szpitalnym, podpięta pod kroplówką.
Głowa pulsowała mi jakbym dostała cegłą...
Spojrzałam na swoje ramie, w którym jakiś czas temu była kulka z pistoletu. Teraz była zabandażowana. Koło mnie siedział oczywiście Tony a obok niego..Abby. Siedziała obok niego i coś do niego mówiła. Kiedy zdali sobie sprawę że się obudziłam, chłopak rzucił się na mnie jak opętany. Pocałował mnie w usta, na co Abby się uśmiechnęła lekko.

-Hej...- przywitałam się z nim po cichu, kiedy oderwał swoje usta od moich.

-Siema królewno.- z jego kpiarskim uśmiechem odpowiedział mi tak samo cicho jak i ja.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na siostrę.

-Hejcia- powiedziałam do niej na co podeszła, pchnęła chłopaka na bok i przytuliła mnie.

-Ale ty jesteś po**bana.- Tony wymamrotał pod nosem coś do Abby, na co ona mu pokazała tylko środkowy palec.

-Jeb się.- spojrzała na niego bokiem. Wiedziałam że zaraz coś dowalić bo spojrzał na nią a potem na mnie.

-Z kim? Teraz nie mam z kim, Lili jest w szpitalu.- zaczął podchodząc do nas coraz bliżej.- no chyba że...

-Nawet o tym nie myśl.- Abby odwróciła się do niego i walnęła go w ramie.

-Okej, okej- uniósł ręce w geście obronnym i zaczął się uśmiechać od ucha do ucha.

-Zabieramy się do domu dzisiaj.- uśmiechnęłam się lekko- jesteś na siłach żeby się ogarnąć?

- T-tak!- wydusiłam z siebie i powoli zaczęłam wstawać z łóżka.

-Nie jestem do tego przekonany dalej...- zaczął Tony, ale rozdrażniona zachowaniem chłopaka Abby, mu przerwała.

-Ale twoje zdanie w tym momencie nie jest ważne.- spojrzał na nią z irytacją i niedowierzaniem- coś jeszcze ?

Tony pokręcił przecząco głową.

-Też mi się tak zdaje.- odpowiedziała Abby- no a teraz, szykuj się.

Wstałam z łóżka szpitalnego żeby podejść po ciuchy i powoli kierowałam się w stronę łazienki. Czułam za sobą czyjąś postać. Był to Tony. Weszłam do łazienki, a chłopak zamknął drzwi zostawiając Abby samą w sali. Zaczęłam się przebrać a Tony siedział na toalecie.
Nie czułam się komfortowo, ale już miałam to gdzieś.
Po tym jak się przebrałam, wyszliśmy z toalety i zobaczyłam że Abby już mnie spakowała.
Moja siostra spojrzała na chłopaka znaczącym spojrzeniem. Podszedł do niej i zabrał torbę.
Abby do mnie podeszła złapała mnie za rękę i wyszliśmy z sali. Szliśmy przez szpital i kiedy doszliśmy do auta bardzo się ucieszyłam.

*Abby*

Lili weszła do auta pierwsza a ja wtedy szybko odezwałam się do Tonego.

-Wszystko już gotowe?- spytałam a on patrząc w telefon odpowiedział mi kiwnięciem głowy.- świetnie. Jedziemy.

Weszliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę domu. Włączyłam kontakty i napisałam do Shane'a. Zapytałam czy już wszystko przyszykowali. A no tak, wy nie wiecie. Robimy imprezę niespodziankę dla Lili. Dzisiaj ma urodziny. Napisał że tak, tylko czekają na nas.
Ucieszyłam się i napisałam że zaraz będziemy.
Wyłączyłam telefon i schowałam go do torebki.

-Czemu się tak cieszysz?- Lili spytała uśmiechnięta.

-A nie wiem. Tak jakoś.

-Shane?

-T-tak!- musiałam skłamać, nie mogłam jej powiedzieć o niespodziance.

-Jesteśmy już.- powiedział Tony szybko i zgasił silnik samochodu, ponieważ byliśmy już pod bramą.
Wyszliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. Gdy weszłam z Lili do salonu, wystrzeliło w naszą stronę confetti. Chłopaki zaczęli śpiewać Sto lat! Will przyszedł z tortem a Lili była bardzo szczęśliwa że pamiętałam. Nie mogła uwierzyć że ktoś o niej pamiętał.
Zobaczyłam że łzy spływają jej po policzkach.
Koło niej pojawił się Tony. Kiedy skończyli śpiewać piosenkę urodzinową, każdy podchodził do dziewczyny i składał jej życzenia. Kiedy przyszła kolej na Tonego odeszłam i podeszłam do mojego narzeczonego.
Usiedliśmy na kanapie koło Hailie. W pewnym momencie usłyszałam że każdy zaczął gwizdać i bić brawo. Zobaczyłam że Tony pocałował Lili w usta. To był dla niej najlepszy prezent urodzinowy. Zdobyła chłopaka.
Podeszłam do niej z prezentem który przyszykowałam z Shanem.
Kupiłam jej nowe ciuchy. Piżame, kilka topów i dresy. Kilka kosmetyków i Shane dał od siebie 200zł.
Zaczęliśmy zabawę. Tańczyliśmy, śpiewaliśmy oraz głośno się śmialiśmy. Zeszła do nas na chwilę Anja z Lissy. Byłam zmuszona posiedzieć troszkę z córką Vincenta. Ale to nic, kocham to dziecko, i nie mogę się doczekać swojego.
Już kiedyś myślałam nad rodzicielstwem, ale nie wiem czy Shane też o tym myślał..
Sądzę że dalibyśmy sobie radę. Shane niby dalej ma swoje dziecinne zachowanie, ale stara się być bardziej odpowiedzialny. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia z kimś innym.

Prawie jak MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz