- Mari, pospiesz się! - krzyknął Hudson z dołu budynku.
- Idę do cholery! - odkrzykuje i ostatni raz poprawiam włosy zanim zgarne swoje rzeczy i wyjdę z pokoju.
Zeszłam na dół zauważając czekającego przed drzwiami brązowowłosego, który sprawdzał zegarek.
- Nareszcie. - Wzdycha zauważając mnie.
- To nie ja się cały ranek zwlekałam z łóżka bo: głowa mnie boli. - powiedziałam kpiąco i wyszłam z domu.
- Zaraz będziesz szła na piechotę. - odpowiada za mną po czym mnie wymija i idzie w stronę, zapewnie cholernie drogiego, Porsche.
- Nie zrobiłbyś tego. - mówię, zakładając ręce na piersi.
- Liczę do trzech i jeśli nie wsiądziesz, zostawię cię tu. - rzuca i wsiada za kółko.
I chociaż mu nie wierzę, to wiem, że jest do wszystkiego zdolny i wolę nie ryzykować, więc wsiadam na miejsce pasażera. Niestety, muszę być na jego łasce, bo nie mam nawet prawka. A nie mam zamiaru jechać z kierowcą.
- A gdzie ten twój tajemniczy przyjaciel? - spytałam rozglądając się, bo nadal go nigdzie nie widziałam.
- Miał ostatnio trochę własnych spraw. Przyjdzie własnym samochodem. Później może go poznasz.
- Okej. - odpowiadam i zaczynam przeglądać swój telefon w drodze do szkoły.
Po około dwudziestu minutach, kierując się na północ do centrum miasta, w końcu dotarliśmy na miejsce. Od razu wyszłam z auta rzucając chłopakowi krótkie dzięki.
- Mari. - odzywa się za mną więc się odwracam.
- Tak? - pytam.
- Co ty w ogóle studiujesz? - spytał wychodząc z samochodu.
- Stosunki międzynarodowe. - odpowiadam na co zaczyna się szeroko uśmiechać. - Co?
- Nic. - Kręci głową. - Przekonasz się. - dodał tajemniczo i odszedł w swoim kierunku.
Kręcę głową z głośnym westchnieniem, kiedy zniknął. Idę do budynku uniwersytetu znaleźć jakiekolwiek informacje dotyczące mojego kierunku i rocznika.
Po kilku nieznośnych godzinach wszystkich wstępnych informacji i wyczerpaniu mojej baterii społecznej, wyszłam z budynku z wiedzą jak będzie wyglądać najbliższy semestr. Postanowiłam więc udać się do pierwszej lepszej knajpy w pobliżu, żeby coś zjeść.
Wchodzę do knajpy i zamieram w przejściu. Czego ja się spodziewałam. Oczywiście, że w miejscu blisko uniwersytetu będzie pełno studentów. Przełykam głośno ślinę i skacze wzrokiem po wszystkich zgromadzonych i szukam jednego, samotnego i wolnego miejsca.
- Czemu stoisz? Chodź do naszego stolika. - Usłyszałam obok siebie głos Hudson'a, który się pojawił obok mnie nawet nie wiem skąd i wskazał głową odpowiedni stolik.
- Nie. - Pokręciłam przecząco głową.
- Dlaczego? - westchnął.
- Wstydzę się. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Ja pierdole. - mruknął widocznie wkurzony. - Czego ty się wstydzisz?
- No.. ich. - Posłałam wzrok w stronę stolika gdzie wcześniej wskazywał.
- Chryste kurwa. - burknął i położył dłoń na moim ramieniu popychając mnie w odpowiednią stronę. - Siadaj. - powiedział odsuwając mi krzesło więc obrażona usiadłam na miejscu. - Co chcesz do jedzenia?
CZYTASZ
Destiny - (Zawieszone)
Teen FictionJeśli motyl zatrzepocze skrzydłami w miejscu A, to w miejscu B może spowodować burze piaskową. Tą samą burze może spowodować człowiek B, kiedy wkurzy człowieka A. Jest w tym pewna zależność wynikająca z mnóstwa przypadków i niezależnych od nas zda...