Usłyszałam z dołu dźwięk otwieranych drzwi. Zamarłam na chwilę, nasłuchując co się dzieje. Zamknęłam laptop i wyszłam z pokoju. Serce mi podskoczyło w piersi, kiedy ze szczytu schodów zauważyłam jak Hadson o kulach wchodzi do domu. Nawet nie wiedziałam, że wychodzi ze szpitala, bo nie miałam od niego żadnych wieści. Nadal się do mnie nie odzywał. A ja czułam się coraz bardziej winna.
- Hudson, wróciłeś. - westchnęłam, uśmiechając się i zeszłam na dół.
Chłopak mi jednak nie odpowiedział. Nawet na mnie nie spojrzał i ignorując mnie wszedł w głąb domu do salonu.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Nic. - prychnął.
- Hudson. Porozmawiaj ze mną.
- Nie mamy o czym.
- Przepraszam.
- Za późno na przeprosiny.
- Hudson, przecież to nic takiego.
- Nic takiego?! - syknął. Obrócił się, stukając kulami i wycelował jedną we mnie, aż musiałam się cofnąć. - Przyjeżdżasz tu, wszyscy zaczynają skakać wokół ciebie ciągle się zachwycając i głaszcząc po główce, bo straciłaś matkę i biedna musiała się tu przeprowadzić, a ty na dodatek co robisz? Postanowiłaś zacząć się umawiać z moim przyjacielem. - podkreślił przed ostatnie słowo.
- O co ci tak właściwie chodzi? - warknęłam, wkurzona i zraniona tym, że użył argumentu o mojej matce na co nie miałam wpływu.
Nie miałam wpływu na to, że zachoruje i umrze, a ojciec, którego nie widziałam od lat postanowi mnie ściągnąć do siebie na drugi koniec świata. Nie miałam wyboru! Też chciałabym żyć sobie spokojnie we Francji, mieć przy sobie przyjaciół i mieszkać z ciotką, która przynajmniej się mną interesuje i często pisze pytając, czy u mnie wszystko dobrze i interesuje się moim życiem.
- Nie dość, że teraz Richard znowu ma ciebie to jeszcze przyjaciela mi zabierasz!
Naprawdę jest teraz zazdrosny o niego? Naprawdę wymyślił aż tak idiotyczny argument?
- To, że w moich żyłach płynie jego krew, nie znaczy, że jest dla mnie ojcem! Możesz go sobie wziąć!
- Dzieci!
Usłyszeliśmy kolejny krzyk. Był tak chłodny i groźny, że oboje z Hudsonem zamilkliśmy i spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegł krzyk. W przejściu do salonu stał Richard ubrany w granatowy garnitur dodający mu jeszcze większej powagi, a oczy, w których widziałam odbicie moich własnych, przykrywały okulary. Mogłam mówić co chcę i nadać słowom moc sprawczą, ale nie mogłam się okłamywać, że jest moim ojcem. Że w moich żyłam płynie jego krew i chcąc nie chcąc, jeden do niego podobna.
- Uspokójcie się i siadać. - nakazał i wskazał na kanapę.
Niechętnie i z pomrukami niezadowolenia, oboje jak posłuszne pieski usiedliśmy na kanapie. Na jej dwóch oddalonych od siebie końcach. Ojciec nawet nie usiadł tylko podszedł do kominka na przeciwko nas, założył ręce na piersi i spojrzał na mnie i na Hudson'a. I tak na zmianę.
- Oboje jesteście dorośli a zachowujecie się gorzej niż pięciolatki. - powiedział i przymknął oczy by odetchnąć uspokajająco.
- Ale to jej wina.
- To on zaczął.
Zaczęliśmy się znów przekrzykiwać i wszystko brzmiało jak jeden wielki bełkot. Miałam ochotę czymś w niego rzucić, ale jest kaleką. To on sobie wymyślił, że chce mu zabrać i przyjaciela i ojca. Niech sobie ich bierze oboje! Wiedziałam, że to udawanie z Cassianem w końcu wyjdzie mi bokiem, ale nie sądziłam, że będzie to tak wcześnie i na taką skalę. Media się o nas rozpisywały, chociaż każdy wie, że mogą kłamać i nie należy im wierzyć, ale myślałam, że wyciągnął z nich ziarno prawdy i nie będzie takiej awantury w zasadzie o nic.
CZYTASZ
Destiny - (Zawieszone)
Teen FictionJeśli motyl zatrzepocze skrzydłami w miejscu A, to w miejscu B może spowodować burze piaskową. Tą samą burze może spowodować człowiek B, kiedy wkurzy człowieka A. Jest w tym pewna zależność wynikająca z mnóstwa przypadków i niezależnych od nas zda...