Dwadzieścia dwa

96 9 0
                                    

Weszliśmy na kolejną galę trzymając się pod ręce. Znów pełno bogatych snobów. Przepych, rozmowy i inne bzdury. Zaczynam się do tego przyzwyczajać. Już mnie to tak nie przeraża. Rozbicie samochodu miało jednak swój plus - Już nic mnie nie będzie tak przerażać jak tamto wydarzenie. Zawyżyło to mój poziom stresu i takie galę są już na najniższym poziomie. Nawet przy boku Cassian'a Rinworth'a. Już mnie nie rusza to, że ludzie widzą mnie razem z nim. Tyle się już naczytałam artykułów o nas, że nic mnie nie zdziwi.

Mimo wszechobecne panującej nudy, zaczęły mnie fascynować te miejsca. Dzięki nim także poznaje świat, w którym obraca się Cassian czy moja rodzina. Zaczynam lepiej poznawać tego chłopaka w różnych sytuacjach. Spojrzałam na Cassian'a i jego poważną minę, od kiedy tylko tu weszliśmy. Ile on może posiadać masek? Spojrzał w moją stronę i pokazał kolejną. Tym razem bardziej przyjazną.

- Gotowa? - spytał.

- Od urodzenia. - prychnęłam, a kącik ust uciekł mi do góry.

- Musimy porozmawiać z kilkoma osobami. Wszystko w porządku?

- Dam radę. - westchnęłam.

Mało przekonująco kiwnął głową i ruszyliśmy w krwiożerczy tłum. Przywitaliśmy się z najważniejszymi osobami, które kojarzyły Cassian'a albo wplątało nas w rozmowy. A ja nie wiedziałam co mam robić. Stałam jak słup soli przypatrując się temu wszystkiemu, kompletnie nie rozumiejąc o czym oni gadają i będąc w podziwie jak ciemnowłosy zachowuje taki spokój i opanowanie. Zapewne od dziecka bywał już na takich przyjęciach.

W końcu do przywitania został nam tylko organizator wydarzenia. Wytarłam spocone dłonie w materiał czarnej sukienki i byłam gotowa. Podeszliśmy do rozmawiających mężczyzn i jeden z nich spojrzał w naszą stronę.

- Kogo moje oczy widzą. - powiedział, uśmiechając się lekko. - Charles'ie, poznaj pana Rinworth'a. Syna James'a i Cynthii. - przedstawił go starszy mężczyzna.

- Bardzo miło mi poznać. - Przywitał się z mężczyzną podając mu rękę. - I bardzo mi i moim rodzicom przykro, że nie mogą tu być.

- My też tego bardzo żałujemy. Ważne jednak, że pan postanowił ich reprezentować. Bardzo nam miło.

- Proszę poznać, to moja dziewczyna, Mariposa. - przedstawił mnie Cassian, a mężczyzna od razu przeniósł na mnie spojrzenie przez co poczułam się nieswojo.

Przyjęcia? - spoko.

Uwaga ludzi? - już gorzej.

- Dobry wieczór. - powiedziałam i wystawiłam dłoń, którą przyjął.

- Jak miło poznać tak piękną damę. - powiedział i skłonił się lekko, składając pocałunek na wierzchu mojej dłoni. - Nie mówcie, że spotkał mnie ten zaszczyt poznania Mariposy Lafen?

- Zgadza się. To ja. - mruknęłam i zdławiłam chęć przewrócenia oczami.

- Bardzo nas zaskoczyła informacja, że Richard ma córkę, o której nie słyszeliśmy.

- Mieszkałam we Francji z mamą. - odparłam, starając się, żeby mój głos nie brzmiał wrednie. - Przyjechałam do Stanów na studia, żeby odnowić kontakt z tatą.

- Przepraszamy państwa, ale chcielibyśmy zatańczyć. - wtrącił Cassian.

Miałam ochotę go pocałować z wdzięczności. Skąd mi się w ogóle wzięły takie myśli?

- Tak, oczywiście. Bawcie się dzieci. - odparł mężczyzna. - A jakbyście chcieli skorzystać z drinków, nikt nic nie widzi. - Mrugnął do nas okiem.

Destiny - (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz