Dziewiętnaście

96 8 0
                                    

Wyłączyłam telefon, żeby ciągle nie zerkać w media społecznościowe, które hurtem rozpisują się na temat mój i Cassian'a. Nie zostawiając na nas nawet jednej suchej nitki po naszym debiucie. Chciałam odciąć się też od ciągłych wiadomości od znajomych i przyjaciół z Francji, czy dawno zapomnianych znajomości, które nagle się odnowiły, bo zrobiłam się "sławna". A tak to nigdy by nawet nie napisali głupiego "hej".

Z ludźmi tak właśnie jest. Może znajdzie się garstka, która tak jak w powiedzeniu "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie" są z tobą od początku do końca, ale większość i tak liczy tylko na dodatkowe korzyści, kiedy masz pieniądze, czy jesteś sławny. A gdy noga ci się powinie, odchodzą i zostawiają cię ze zwichniętą kostką nawet nie wzywając pomocy.

Chciałam od wszystkiego odpocząć, bo i tak już w szkole wszyscy próbują nagle znaleźć się jak najbliżej mnie. Jesteśmy na studiach do cholery, a nie w gimnazjum, żeby się przepychać, kto znajdzie się w lepszej pozycji.

Nie obchodzisz ich ty, tylko to co możesz im dać.

A twoje zaufanie do ludzi - nawet do tych, którzy są dla ciebie, a nie korzyści - spada do zera i już nie wiesz komu ufać.

Po kolacji postanowiłam przespacerować się po plaży za domem zanim znowu zamknęłabym się w pokoju na długie godziny, żeby czytać i z nikim się nie widzieć, nie reagując na świat zewnętrzny. Zanurzyć się w świecie literatury, który pochłania cię tak, że już nie wiesz czy czytasz, czy to wszystko przeżywasz, a słowa zmieniają się na klatki filmowe jakby się oglądało interpretację. A później się wraca do rzeczywistości i znów są tylko słowa.

To tak jak ze snami. Odpływasz, znikasz w ciemności i przeżywasz wszystko jak prawdę, a potem się budzisz i zdajesz sobie sprawę, że to tylko sen, który ledwo pamiętasz, nie jesteś w stanie powiedzieć co się działo, ale pamiętasz to uczucie, które temu towarzyszyło.

Poprawiłam cienki sweter na ramionach, kiedy w moją stronę zawiał wiatr. To jednak prawdziwy przywilej i szczęście mieć na własność kawałek plaży, który jest prywatny i nie wejdą tu natrętni paparazzi. Przymknęłam oczy odchylając głowę do tyłu i zaciągnęłam się zapachem soli od oceanu. Na myśl mi przyszło, że to teraz będzie mi codziennie towarzyszyło, a nie zapach lawendy. Szum oceanu, a nie bzyczenie pszczół i dźwięki owadów. Dotyk ciepłego piasku zamiast świeżo skoszonej trawy. Tak różne od siebie rzeczy, a jednak takie znajome.

Otworzyłam oczy i spojrzałam na horyzont, gdzie niebo barwiło się na pomarańczowo. Gdzieś tam za oceanem został mój kraj i całe moje życie, które teraz trwa tutaj. Wpatrywałam się tak przez kilka minut, aż odwróciłam się w drugą stronę z zamiarem wrócenia do domu. Otworzyłam bramkę i weszłam na trawę w ogrodzie. Otrzepałam stopy z piasku i spojrzałam przed siebie gdzie zobaczyłam stojącego na werandzie Cassian'a, który stał z dłońmi w kieszeniach lnianych spodni i patrzył w moją stronę. Chcąc nie chcąc musiałam obok niego przejść, żeby wejść do domu, a bardzo nie chciałam się dzisiaj z nim użerać.

- Nie mam teraz na ciebie czasu. - powiedziałam mijając go i weszłam do domu, żeby znaleźć się we własnym pokoju.

- A co takiego ważnego będziesz robić? - spytał Cassian idąc tuż za mną.

- Mam randkę z książką. Coś ciekawego niż rozmowa z tobą. - odparłam, wchodząc do pokoju i zanim zamknęłam drzwi, chłopak wszedł za mną.

Westchnęłam nie mając już do niego siły i biorąc książkę ze stolika, usiadłam w wygodnym fotelu, żeby poczytać.

- I to takie ekscytujące? - Zatrzymał się kilka kroków przede mną i włożył dłonie do kieszeni spodni.

- Bohaterowie zaraz się pocałują. - odpowiedziałam, podnosząc na niego wzrok. - Czuję to. Ten bohater.. - Wskazałam na książkę i westchnęłam. - To mój nowy książkowy mąż.

Destiny - (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz