Dwa

150 10 0
                                        

Przeszłam do drugiego budynku, po tym jak kilka minut temu Hudson zapukał do moich drzwi informując, że zaraz kolacja. Z ociąganiem wyszłam z sypialni i rozglądając się po jasnych wnętrzach, weszłam do jadalni utrzymanej w jasnofioletowym kolorze. W pomieszczeniu był już Hudson i tata, który rozmawiał cicho przez telefon.

Usiadłam do stołu zdała od wszystkich. Wtedy do pomieszczenia weszła piękna kobieta o opalonej skórze, włosach koloru hebanowej czenni, prostych i z grzywką, która naprawdę jej pasowała.

Czy naprawdę musiała okazać się ładna? Czy wszechświat nie mógł chociaż tej jednej rzeczy mi umilić i żeby była brzydka?

Zazwyczaj mężczyźni po rozwodzie znajdują sobie młodsze kobiety. Mój ojciec wybrał kobietę starszą o pięć lat od mojej matki. I rok młodszą od siebie.

Spojrzała na mnie i zatrzymała się w półkroku, otwierając szerzej swoje zielone oczy. Hudson je po niej odziedziczył, tak jak ja po ojcu.

- Och - wyrywa jej się nagle. - Część. Jesteś koleżanką Hudson'a? - pyta, a wymieniony parska śmiechem.

A więc nie jest zbyt inteligentna. Czyżby była farbowaną blondynką? To jakiś plus. Och ironio! Robić żarty o blondynkach, kiedy jest się jedną z nich. To dopiero poczucie humoru.

Ledwo się powstrzymuje, żeby również się nie zaśmiać.

- Ciaro, to moja córka Mar..

- Mar. - uciełam wypowiedź ojca.

Nie przepadam za swoim pełnym imieniem. Kojarzy mi się ze wspomnieniami, które, mimo że są piękne (w większości) to są również w tym momencie bolesne. A nie chce przy nich się rozpłakać, bo sobie o czymś przypomniałam. Plus jest niesamowicie dziecinne, jak dla mnie.

- O rany, przepraszam. Byłam pewna, że wyglądasz inaczej. Nie odbierz tego źle, jesteś piękna. Chociaż racja. Macie takie same oczy. - Powiodła wzrokiem między mną, a nim.

- To jedyne co mi dał. - burknełam pod nosem chowając się za szklanką z sokiem.

Wydaje mi się jednak, że ojciec to usłyszał, bo spojrzał na mnie mrużąc lodowate oczy.

- Myślałam, że przyjeżdżasz później. - powiedziała Ciara siadając obok mojego ojca.

Gdyby to ode mnie zależało, nie przyjechałabym wcale. Pomyślałam.

- Wcześniej zakończyłam wszystkie sprawy i chciałam się zaznajomić z miastem. - powiedziałam jednak.

- Rozumiem. - Kiwnęła głową, a jej grzywka poruszyła się na jej czole. W tym momencie też została przyniesiona kolacja. - Bardzo się cieszymy, że z nami jesteś. Tak dawno chciałam cię poznać.

Za to ja ciebie nigdy nie chciałam poznawiać. Ugryzłam się w język żeby tego nie powiedzieć i tylko kiwnęłam głową, zabierając się za jedzenie.

- I jak ci się podoba? - spytała Ciara.

- Co? - burknełam trochę zbyt agresywnie, aż usłyszałam odchrząknęcie taty. Zerknęłam na niego leniwie i przeniosłam wzrok na kobietę. Nie będę przepraszać.

- Ee miasto i.. dom. - zająkała się i zaśmiała lekko co nie pomogło w załagodzenia sytuacji.

- Jest w porządku. - Wzruszyłam ramieniem i napiłam na widelec zieloną fasolkę.

Po zapadnięciu niezręcznej ciszy westchnęłam i podnosłam wzrok.

- Pokój jest piękny. Dziękuję. - powiedziałam cicho.

Destiny - (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz