Dwa dni przed Sylwestrem dopakowywałam ostatnie rzeczy i byłam już gotowa, by jechać na samolot. Czułam w sobie śmieszne skutki ekscytacji powodujące mrowienie w moim wnętrzu na myśl, że już za kilkanaście godzin będę znów we Francji po kilku miesiącach, odkąd z niej wyleciałam.
Czułam też jednak jakąś dziwną pustkę i nostalgię wiedząc, że wspomnienia, o których udało mi się jakoś zapomnieć, znów wrócą i obawiałam się o kolejne załamanie. Wiem, że nic już tam nie będzie takie samo. Mimo że spotkam tych samych ludzi, ulice będą takie same i znów znajdę się w znanych czterech ścianach.
Nie sprzedałam domu po matce. Zamieszkała tam jej siostra. Moja ciotka i samotna matka mojego kuzyna Hugo. Ma dopiero dziesięć lat, a już jest prawdziwym gentlemanem. Wcześniej mieszkali w północnej części Francji, ale kiedy mama zachorowała, przenieśli się na jakiś czas do nas. Po tym jak zmarła i zaczęła się batalia o mnie, a prawa rodzicielskie dostał mój ojciec i musiałam się przeprowadzić, nalegałam, by zostali w tym domu, bo nie chciałam żeby został sprzedany i mieszkali tam obcy ludzie. Tam, gdzie w każdym kącie nadal są wspomnienia.
Obudziłam się z nagłego transu, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Zamrugałam kilka razy i zdałam sobie sprawę, że siedzę na podłodze i trzymam dłonie na małej walizce. Odchrząknęłam, czując suchość w gardle i dopiero wtedy mohalm się odezwać.
- Proszę.
Na moje zaproszenie drzwi się otworzyły i przywitały mnie bursztynowe oczy. Spotkałam się z nimi oko w oko i ich właściciel zrobił krok do środka.
- Gotowa? - spytał. - Musimy jechać.
Potwierdziłam kiwnięciem głowy i wstałam z podłogi krzywiąc się, kiedy usłyszałam nieszczęsne strzyknięcie kości. Cassian, nawet nie pytając mnie o zdanie, podszedł i zabrał mój bagaż. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale on już wyszedł z pomieszczenia. Wypuściłam powietrze z płuc przez nos i wyszłam za nim, kierując się do wyjścia. Chłopak z jego długimi nogami był już na zewnątrz i pomagal kierowcy włożyć nasze walizki do bagażnika. Gdy mnie zobaczył, podszedł do tylnych drzwi i mi je otworzył. Przewróciłam na to oczami i wsiadłam do środka. Usiadł obok mnie, a kiedy kierowca uporał się z bagażnikiem, usiadł za kierownicą i ruszył z terenu posesji.
Im bliżej byliśmy lotniska, gdzie czekał prywatny odrzutowiec mojego ojca, tym bardziej zaczynałam się stresować. Nie byłam we Francji już od kilku miesięcy, a z przyjaciółmi kontaktowałam się coraz rzadziej przez różnicę czasu i zaczęło mnie to martwić. Co jeśli oni o mnie zapomnieli? Co jeśli tak naprawdę nie chcą mnie już widzieć i obgadują mnie za moimi plecami?
Poczułam dotyk na nadgarstku i odwróciłam głowę w bok, prosto w ciemne tęczówki mojego towarzysza podróży.
- Zaraz zjesz sobie rękę. - powiedział.
Na początku zmarszczyłam brwi na jego dziwne słowa. Jakby wyczuł moje zmuszanie wskazał wzrokiem na moją dłoń. Spojrzałam w tamtym kierunku uświadamiając sobie, że nieświadomie zaczęłam obgryzać skórki wokół paznokci.
- Och. - wydusiłam tylko z siebie.
- Na pewno chcesz, żebym leciał? - spytał.
- Tak, tak. - odparłam zbyt szybko.
- Bo jeśli nie to możesz lecieć sama, a ja pojadę w zupełnie innym kierunku i przesiedzę w jakimś hotelu, żeby twój ojciec nic nie podejrzewał.
- Naprawdę mi nie przeszkadzasz. - powiedziałam, na co podniósł do góry jedną brew. - Tak, sama też się dziwię, że to powiedziałam. - dodałam i przewróciłam oczami. - Po prostu.. sama nie wiem. Dawno tam nie byłam. Co jeśli już nie jestem tą osobą, która stamtąd wyjechała? Co jeśli moi znajomi będą myśleć, że zmieniłam się nie tylko zewnętrznie, ale i wewnętrznie i już nie chcą mnie znać?
CZYTASZ
Destiny - (Zawieszone)
Teen FictionJeśli motyl zatrzepocze skrzydłami w miejscu A, to w miejscu B może spowodować burze piaskową. Tą samą burze może spowodować człowiek B, kiedy wkurzy człowieka A. Jest w tym pewna zależność wynikająca z mnóstwa przypadków i niezależnych od nas zda...