Trzy

127 7 0
                                        

Pierwsze noce w nowym miejscu są niezwykle ciężkie. Nie pomaga przy tym fakt dużej różnicy czasu między dotychczasowym miejscem, a nowym, gdzie słońce świeci prawie bez przerwy. Kilka dni, a nadal są ciężkie.

Leżałam na łóżku w rozkopanej, satynowej pościeli, wdychając zapach lawendowego płynu do płukania. Ktoś się chyba starał, żeby ten zapach przypominał mi dom. Sztuczny zapach lawendy jest jednak strasznie drażniący i zdecydowanie nie przypomina zapachem prawdziwych kwiatów.

Moje myśli automatycznie wracały do mamy. Zostawiłam ją tam. Mogłam zostać we Francji z ciotką, ale starcie wygrał ojciec, bo oczywiście jest bogaty i z wpływami. Nawet nie wiem czym się zajmuje, że ma takie pieniądze. Chociaż alimenty płacił.

Przewracałam się z boku na bok, ale zapach pościli był coraz bardziej drażniący. Zaklęłam pod nosem i podniosłam się do pozycji siedzącej, przecierając twarz dłońmi. Za dwa dni jest rozpoczęcie roku akademickiego i coraz bardziej się stresuje. Nie wiem jak wygląda edukacja w tym kraju, bo przesłodzone amerykańskie filmy na pewno tego nie pokazują.

W końcu wstałam z łóżka, zarzucając na siebie szlafrok. Wyszłam z mojej sypialni i rozglądając się po ciemnym korytarzu, na palcach przeszłam do drzwi sypialni Hudson'a. Kątem oka widziałam, jakby drzwi do pokoju jego przyjaciela się poruszyły przez co zamarłam i szybkim ruchem głowy spojrzałam w tamtą stronę. Zamrugałam szybko, ale nic tam nie było. Pokręciłam głową, zapukałam do drzwi Hudson'a i weszłam bez pozwolenia.

- Śpisz? - szepnęłam zaglądając do środka.

- Nie śpię. - odpowiedział chrypliwie i podniósł się na materacu zapalając lampkę nocną po czym na mnie spojrzał. - Co się stało?

- Nie mogę spać. - odpowiedziałam i usiadłam na brzegu jego łóżka.

- To zrozumiałe. To przez nowe miejsce, czy zmianę czasu?

- Chyba i to i to. - odpowiedziałam z westchnieniem. - I mam wrażenie jakby coś chodziło po domu.

- Wierzysz w duchy? - Zaśmiał się ukazując zęby błyszczące w świetle lampki nocnej.

- Jasne, że nie. - prychnęłam. - Ale wolałabym się nie przekonać o ich istnieniu. Tym bardziej złodzieji.

- Tu chyba nie o to chodzi. - Przesunął się na łóżku i usiadłam obok niego, opierając się plecami o zagłówek.

- Stresuje się szkołą. - wyrzuciłam z siebie i podrapałam się po policzku.

- Nie masz się czego bać. To spoko szkoła. Trochę drętwa, ale nie taka zła. Tylko uważaj gdzie palisz.

- I tak nie palę. - Pokręciłam głową. - Szkoła w Stanach jest strasznie dziwna. Naprawdę musicie się tyle uczyć?

- A no. - Kiwnął kładąc ręce za głowę. - Chociaż i tak się nikt nie uczy na tych studiach. Byle zdać.

- To po co? - pytam spoglądając na niego. Wzrusza ramionami.

- Trzeba się zastanowić, co się chce w życiu robić. Trzeba szukać. Sprawdzamy różne ścieżki i jeśli nie znajdziemy odpowiedniej, zostaje nam ta, której się złapaliśmy, żeby mieć dokąd iść.

- Ma to nawet sens. - mruknęłam pod nosem, patrząc przed siebie i słyszałam jak cicho się śmieje.

- Fajnie się z tobą rozmawia, ale właśnie przerywasz mój sen dla urody. - mówi na co prycham.

- Nawet sen ci nie pomoże.

- Złośnica. - syknął.

- Przyzwyczaj się. - Uśmiechnęłam się do niego i wstałam z łóżka. - To mi potrzeba takiego snu.

Destiny - (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz