Dwanaście

125 8 0
                                    

Wyszłam na taras i usiadłam na fotelu wiszącym na stojaku. Położyłam książkę na kolanach i spojrzałam na ogród. Był zielony, pełen kwiatów i drzew. Ciągnął się aż do płotu oddzielającego go od plaży. Słońce świeciło jak zawsze, ale od oceanu wiała przyjemna bryza. Mieszkanie przy plaży ma swoje dobre strony, kiedy ocean jest tak blisko. Daje taki spokój. Oczy się odprężają, a szum wody uspokaja. Chociaż namiastka spokoju dla mojego rozpędzonego umysłu, który jest w rozsypce.

Mój telefon zaczął dzwonić i spojrzałam na ekran. Uśmiechnęłam się, szybko odebrałam połączenie od przyjaciółki i wyciągnęłam rękę, by było mnie widać na ekranie.

- Część Tiffany. - przywitałam się z przyzwyczajenia po angielsku.

- O mój boziu. - zapiszczała po francusku. - Zapomniałaś o nas.

- Nie zapomniałam. - odparłam również po francusku i pokręciłam głową. - Ale codziennie używam teraz angielskiego i to z przyzwyczajenia. Tęsknię. Naprawdę.

- My też tęsknimy. - powiedziała i wydęła dolną wargę w smutną minę. - Za każdym razem gdy coś robimy, mamy ochotę przyjść po ciebie. A ciebie nie ma, bo jesteś w tym amerykańskim śnie.

- Nie jest tu tak źle. - powiedziałam wstając. - Mieszkam nawet przy plaży.

Odwróciłam się w stronę domu, żeby pokazać w przedniej kamerce ocean.

- No, no. Pięknie. - gwizdnęła. - Sama mogłabym zamieszkać w takim miejscu, gdyby nie było tak daleko.

- Ciągle tu jest ciepło. - Zamilkłam na chwilę i zaczęłam miętolić górną wargę między zębami. - Jest w porządku. Nie jest tu źle.

- A jak tata? - spytała powoli i delikatnie jakby próbowała wyczuć temat.

Westchnęłam głośno i spojrzałam w moje odbicie w szybie.

- Nadal nie wiem co myśleć. Miałam już swoje zdanie, ale im dłużej tu jestem tym sytuacja się komplikuje.

- A macocha? Albo ten twój nowy brat?

- Przybrany brat. - przypomniałam i przewróciłam oczami.

- Jest taki zły jak myślałaś?

- Jest w porządku. - Wzruszyłam ramieniem. - Gorszy jest jego przyjaciel. Cymbał jakich mało i do tego muszę z nim mieszkać.

- Czekaj. Z bratem czy przyjacielem?

- Z obojgiem. - prychnęłam. - Mieszkamy razem w innym budynku niż nasi rodzice.

- Macie własny dom? - spytała zaskoczona.

- Mhm. Tak jakby. Na szczęście z rodzicami rzadko się widzimy..

- O cholera. Kto jest za tobą?! - krzyknęła nagle, przerywając mi i podniosła się przechylając głowę w lewo i prawo jakby próbowała przejrzeć mnie przez ekran.

- Niby kto? - spytałam i zmarszczyłam brwi.

Otworzyłam szerzej oczy, patrząc w podgląd kamerki i zamarłam. Z prędkością światła obróciłam głowę przez ramię, aż coś mi strzeliło w szyi. Nie mogłam chyba bardziej cudownego momentu wybrać jak akurat zobaczyć biegającego po plaży w słońcu Cassian'a. Bez koszulki. W krótkich spodenkach. Oniemiałam. Naprawdę tego nie chciałam, ale gapiłam się na jego wyrzeźbione mięśnie na opalonej skórze. Miał też kilka tatuaży, których z tej odległości nie mogłam zidentyfikować. Włosy miał rozwiane od szybkiego tempa, a oczy zasłaniały mu ciemne okulary. 

Jeśli zacznę się ślinić, to skoczę z klifu.

- To nikt taki. - wymamrotałam szybko i odwróciłam się, siadając na fotelu, żeby odwrócić wzrok przyjaciółki od Cassian'a.

Destiny - (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz