Zeszłam na dół domu i zamarłam w pół kroku. Na fotelu w salonie siedziała wyprostowana szatynka, której się tu nie spodziewałam. Może i mieszkają kilka metrów dalej i to matka mojego współlokatora, ale myślałam, że nie przychodzi tu zbyt często. Chyba usłyszała moje kroki i Ciara odwróciła głowę w moją stronę.
- O. Dobrze, że cię widzę. - odezwała się i uśmiechnęła niepewnie.
- Mnie? - spytałam, wskazując na siebie i się rozejrzałam, jakby miał być tu ktoś jeszcze. Błagam, żeby to nie było do mnie.
- Tak. Chodź bliżej.
No i moje prośby jak na złość nie zostały wysłuchane. Jak w transie zszokowana tym, że się do mnie odzywa i, że tu jest, podeszłam i usiadłam na kanapie.
- Pomyślałam, że może.. no nie wiem.. wybierzemy się razem na zakupy?
- My? Że w sensie, ty i ja? Razem?
Komedia. Istna, nieopisana komedia. Ta kobieta. Żona mojego ojca chce jechać ze mną na zakupy.
Gdyby aparat mowy mnie nie zawiódł, zapewne bym się roześmiała.
Mogłam powiedzieć wszystko. Nie. Nie chcę. Nie mam ochoty. Może kiedy indziej czy, że mam już plany.
A jedyne co wyszło z moich ust widząc jej pełną nadziei twarzy, było:
- W porządku. - wykrztusiłam z siebie.
- Naprawdę? - ożywiła się i zamrugała podnosząc wysoko brwi, które zniknęły w jej grzywce, jakby nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
Sama nie wiem co myśleć o tym, co powiedziałam. Nie mogę już tego cofnąć. Dlaczego to zrobiłam? Fakt, kobieta zabrała mi ojca i męża mojej matki, ale czy to naprawdę była tylko jej wina i muszę ciągle ją o to oskarżać?
Oczywiście, że nie zostaniemy żadnymi przyjaciółkami i nie będę się z nią dogadywać, ale nie jestem również potworem i nie mam zamiaru się obrażać jak dziecko. Chociaż już wcześniej to zrobiłam.
- Naprawdę. - potwierdziłam.
Po zrozumieniu, co powiedziałam, pisnęła tak, że chyba bębenki mi wybuchły i bardzo mocno starałam się nie skrzywić.
- Powiadomię kierowcę. - powiedziała wstając z fotela.
- Przygotuje się. - mruknęłam, uśmiechając się sztucznie.
Uśmiechnęła się do mnie i pobiegła w stronę głównego domu, a jej krokom towarzyszył odgłos szpilek, aż nie zniknęła na końcu korytarza.
Wstałam z kanapy jak otumaniona i skierowałam się na górę do sypialni, kompletnie zapominając po co właściwie zeszłam na dół. Idąc korytarzem spotkałam się oko w oko z Hudsonem wychodzącym ze swojego pokoju.
- Dobrze się czujesz? - spytał, mierząc mnie wzrokiem.
- Jadę na zakupy z twoją matką. - odpowiedziałam.
- Co? - wykrztusił zdziwiony.
- Zaproponowała to.
- A ty się zgodziłaś.
- Zgodziłam. - potwierdziłam.
- Żartujesz, prawda?
Zaprzeczyłam ruchem głowy.
- Dlaczego się zgodziłam? - spytałam siebie ma głos i spojrzałam na Hudson'a. - Może ty przekonasz swoją mamę, że to zły pomysł? Albo pojedzisz z nami?
Chłopak się uśmiechnął i poklepał mnie po ramieniu.
- Miłego dnia. - powiedział i mnie wyminął.
CZYTASZ
Destiny - (Zawieszone)
Teen FictionJeśli motyl zatrzepocze skrzydłami w miejscu A, to w miejscu B może spowodować burze piaskową. Tą samą burze może spowodować człowiek B, kiedy wkurzy człowieka A. Jest w tym pewna zależność wynikająca z mnóstwa przypadków i niezależnych od nas zda...