15

4.9K 154 6
                                    

Pov:Miles

Siedzieliśmy z chłopakami na kanapie gdy dziewczyny zaczęły tańczyć do swojej ulubionej piosenki nie wiedząc że wystawiają się na pożarcie. Zarówno ja jak i wampir obok mnie nie odrywaliśmy wzroku od naszych kobiet. To jak poruszały się ich ciała w rytm muzyki sprawiało że nie chciałem by przestały a konkretnie by Lavender nie przestawała. Cieszył mnie widok jej takiej szczęśliwej z przyjaciółką u boku. Były momenty gdy chciałem zamknąć ją w pokoju i mieć tylko dla siebie lecz wiedziałem że nie mogę tego zrobić, znienawidziła by mnie za to. Podobał mi się pomysł że zakończenie szkoły mieli świętować w domu rodzinnym Lav, a na tą mini imprezę zaproszono również mnie i księcia. Nie oczekiwałem że zapytają czy pójdę z nimi świętować to wydarzenie, wręcz byłem pewny że zaplanowali coś we trójkę. Byłem w ciężkim szoku gdy moja mate nie zapytała a oznajmiła mi że idę z nią na mini imprezę.

Odwróciłem wzrok i zobaczyłem swoje odbicie w szklanej witrynie stojącej obok telewizora. Moje oczy mieniły się błękitem, to zły znak. Wiedziałem że nie mogę tam zostać, jeszcze chwila patrzenia na mojego promyczka i nie opanował bym wilka, a tego nie chciałem. Wstałem z kanapy i bez słowa ruszyłem do ogrodu, miałem nadzieję że nikt nie podaży moim śladem. Nadzieja matką głupich jak to mówią. Gdy tylko znalazłem się w altance po drugiej części ogrodu usłyszałem kroki. Podniosłem głowę i poczułem ulgę gdy zamiast Lavender zobaczyłem Simona. Wilkołak na bank wiedział o co chodzi, albo zaraz się dowie.

-Stary co się stało że tak nagle wyszedłeś?-zapytał z butelką piwa w ręku. Wystarczyło że podniosłem wzrok aby zobaczył moje oczy- Ouuuuu, już rozumiem. Zostać, zostawić cię samego czy może zawołać Lav?

-Pod żadnym pozorem nie przyprowadzaj tu Lavender, myślisz że dlaczego stamtąd wyszedłem?

-Nie wiem może ze starości cię atak duszności złapał- zażartował brunet

-Odwdzięcze ci się na najbliższym treningu

-Już nic nie mówię! Nie było mnie tu- ciemno włosy wrócił do domu, a ja dalej nie wiedziałem co zrobić żeby się opanować zazwyczaj już dawno mijało lecz nie dzisiaj i nie miałem pojęcia dlaczego się tak dzieje.

Pov: Lavender

Tańczyłam z Madi gdy zauważyłam Simona wracającego z ogrodu, nigdzie nie widziałam za to mojego mate co mnie trochę zmartwiło. Byłam przekonana że mimo iż jesteśmy w gronie przyjaciół to jak zawsze nie będzie odstępował mnie na krok. Nie rozmyślając dłużej ruszyłam do drzwi prowadzących na ogród lecz zatrzymał mnie mój przyjaciel.

-Lav nie idź tam- oznajmił stanowczo

-Miles tam jest prawda?

-Owszem

-Więc dlaczego nie pozwalasz mi do niego iść?- zirytowałam się

-Opowiadał ci co oznaczają u wilkołaków świecące się oczy?

-Tak ale nie mam pojęcia co do ma do rzeczy

-Jego oczy świecą

Po tych trzech słowach zrozumiałam nagłe zniknięcie mojego mate oraz to że Simon nie pozwalał mi wyjść. Przypomniał mi się wieczór przed pełnią gdy pojawił się pod moim rodzinnym domem. Prowadziłam w głowie bitwę zastanawiając się czy lepiej do niego wyjść czy zostać w środku. Byłam świadoma tego co może się stać i dotarło do mnie że jestem na to gotowa. Ruszyłam do ogrodu nie przejmując się krzyczącym za mną przyjacielem. Zobaczyłam go, siedział w altance po drugiej stronie ogródka. Nie było widać tego miejsca z domu, trzeba było przejść kawałek żeby zobaczyć drewnianą konstrukcję. Siedział na ławce z głową spuszczoną w dół. Usiadłam obok niego i położyłam mu rękę na ramieniu.

Obcy BetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz